Ciemno wszędzie, cicho wszędzie…
„Kamuflaż” Ewa Ostrowska
wyd. Oficynka
rok: 2011
str. 384
Ocena: 5,5/6
Uwielbiam kryminały, urzekają mnie mrożące krew w żyłach opisy i niesamowite pomysły autorów na budowanie zagadek. Nic na to nie poradzę, taka już jestem. Choć muszę przyznać, że nie zawsze tak było. Przez wiele lat zaczytywałam się w romansach, cieszyły mnie wyłącznie dobre zakończenia, od pierwszej strony czekałam na rycerza, który przybędzie na swym białym rumaku i uwolni księżniczkę (czytaj główną bohaterkę) z opresji. Nie sięgałam po nic innego. Gdy rozpoczynałam lekturę i okazywało się, że to może jednak potoczyć się nie tak, jakbym tego chciała, szybko odkładałam książkę i zapominałam, że w ogóle po nią sięgałam. Wiem, niezupełnie zdrowe podejście, ale to był okres happy endów i tyle. Skończył się dawno temu i od tamtej pory raczej rzadko sięgam po powieści, które nie wymagają od czytelnika skupienia na wyższym poziomie. Czuję ogromną potrzebę poznawania rozbudowanych opowieści, zagłębiania się w zawiłości akcji i broczenia w często schorowanych umysłach głównych bohaterów. Oczywiście nie odeszłam zupełnie od szczęśliwych zakończeń i romansów. Lubię, gdy w dobrze zbudowany kryminał, thriller czy horror wpleciony jest wątek miłosny. Lubię, gdy główni bohaterowie pokonują przeciwności losu i kończą historię w swoich ramionach. Jest to warunek przydatny ale nie niezbędny czytanych przeze mnie lektur.
Gdy zobaczyłam okładkę Kamuflażu Ewy Ostrowskiej poczułam, że to literatura dla mnie. Mroczna, mrożąca krew w żyłach, siejąca spustoszenie w umyśle i napawające niepewnością. Moją chęć podsycił dodatkowo zamieszczony na obwolucie opis powieści. Przede wszystkich Stany Zjednoczone. Po drugie polska autorka. Po trzecie spokój prowincji. Po czwarte tragedia. Po piąte wielka niewiadoma. Czy może być coś lepszego dla konesera ociekających krwią kryminałów? Raczej nie. Dlatego skusiłam się, sięgnęłam i… jedno jest pewne, nie żałuję.
Spokojna prowincja Stanów Zjednoczonych. Niewielkie, niespełna dziesięciotysięczne miasteczko w stanie Iowa. Nevada. Ciche i spokojne miejsce, gdzie każdy wie kim jesteś i czym się zajmujesz. Nie ma tajemnic przed sąsiadami, do domów wchodzi się bez pukania i bez pytania. To w tym właśnie miasteczku urodziła się i wychowała Hellen, piękna i rozsądna kobieta. Dziesięć lat przed wydarzeniami opisanymi w powieści została pierwszą wicemiss stanu Iowa, nie ukierunkowała jednak swojego życia na modeling. Ukończyła college i przywiozła do rodzinnego miasteczka ukochanego, z którym wkrótce wstąpiła w związek małżeński. Cała Nevada pewna była, że tyle widzieli Hellen. W końcu to nie przystoi, by wybitny kardiochirurg mieszkał w takiej obskurnej mieścinie. Nie mogli się jednak bardziej pomylić, ponieważ William Barkins przyjął pracę w pobliskim szpitalu i osiadł na stałe na prowincji. I tak rozpoczęło się idylliczne życie małżonków, którym wkrótce urodziło się dziecko. W sześć lat później, z podwórka, a dokładnie rzecz ujmując z piaskownicy, zostaje porwany ich sześcioletni synek – Patrick. Wydarzenie jest tym straszniejsze i niezwykłe, że w trakcie porwania William przebywał na tarasie, czytał gazetę i zerkał co chwilę na synka. Rodzice w napięciu czekają na kontakt kidnaperów, są majętni i nie obawiają się wyłożyć żadnej kwoty. Chcą tylko odzyskać dziecko. Wiadomość od porywaczy jednak nie nadchodzi. W tydzień później Hellen znajduje w przydomowej piaskownicy Patricka. Tak jej się przynajmniej wydaje. Okazuje się jednak, że jest to manekin do złudzenia przypominający jej synka. Kto pokusił się o taki brutalny żart? Czy ma on jakiś związek z porwaniem dziecka państwa Barkins? Czy szeryfowi Stanowi Haig’owi, detektywowi Collinowi Peres’owi i profilerce Jennifer Whitaker uda się odkryć, kto stoi za tym przestępstwem? Czy dojdzie do kolejnych zbrodni? Jedno jest pewne, poszukiwany lub poszukiwana to dobrze zakamuflowany mieszkaniec Nevady. Pytanie brzmi, który? Czy zagadka zostanie rozwiązana? By tego się dowiedzieć koniecznie musicie przeczytać Kamuflaż autorstwa Ewy Ostrowskiej.
Nie wiem jak to jest, ale lektury podsyłane mi przez Wydawnictwo Oficynka zawsze wprawiają mnie w zachwyt. Wydają literaturę trafiającą dokładnie w moje gusta literackie. Do tego są to pozycje, po których zawsze spodziewam się mniej, niż rzeczywiście otrzymuje. A nie jest tak, że spodziewam się mało, wręcz przeciwnie. Jak to więc możliwe, że zawsze dostaje więcej niż bym śmiała? Nie mam pojęcia, ale tak się dzieje i chyba powinnam to już wziąć za stałą.
Kamuflaż to lektura do osób o mocnych nerwach i prawdziwych pasjonatów krwawej literatury. W moje gusta wpasowała się bezbłędnie, choć miejscami bałam się ją dalej czytać. Bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kto czai się tuż za rogiem. Bohaterowie są bardzo złożeni, ale przy tym wyraźnie zarysowani. Akcja rozpisana została w bardzo wiarygodny sposób, dzięki czemu odnosiłam wrażenie, że autorka opisuje wydarzenia mające miejsce i to nie gdzieś daleko, na innym kontynencie, tylko tu, u mnie w mieście. To przerażało mnie tym bardziej. Wciąż mam gęsią skórkę, gdy myślę o tej książce. Czy wy też będziecie mieli? Przekonajcie się sami. Ja polecam.