Wczoraj dzieliłam się z Wami wrażeniami na temat powieści Izabelli Frączyk "Za stare grzechy". A dziś mogę już napisać słów kilka o drugiej części zatytułowanej "Pół na pół". Jak więc widzicie poszłam za ciosem i w trzy wieczory poznałam całą historię rodziny Stachowiaków rodem spod samiuśkich Tater. I powiem Wam, że było warto. Cykl "Śnieżna Grań" to naprawdę świetna opowieść, przy której na pewno nie będziecie się nudzić, choć muszę przyznać, że druga część wypadła znacznie lepiej i jeszcze ciekawiej od pierwszej.
Ale zacznijmy od początku...
Kończąc pierwszy tom myślałam sobie, że przecież życie nie może być tak sielankowe i beztroskie nawet dla kogoś, kto posiada duże pieniądze. Zagraniczne podróże, drogie hotele, ekskluzywne zakupy w ilościach w zasadzie nieograniczonych wydały mi się z lekka przesadzone. Spodziewałam się, że taki stan rzeczy nie może trwać w nieskończoność i w końcu ta bańka mydlana pęknie. I rzeczywiście tak się stało, tyle że nie pękła ona po cichu i niezauważalnie, ale z wielkim hukiem. Po powrocie z targów w Wiedniu Lola szybko odkryła prawdę o nieuczciwych posunięciach brata, który poza plecami zarządu wyprowadził z firmy ogromne pieniądze oraz znacząco pomniejszył prywatne finanse będące zabezpieczeniem rodziny. Nowi wspólnicy wykorzystali naiwność i łatwowierność Edka oraz jego chęć zabłyśnięcia w branży, a jego narzeczona Agnieszka okazała się zwykłą naciągaczką. To wszystko sprowadziło na właścicieli Śnieżnej Grani poważne problemy.
Czy ośrodek uniknie widma bankructwa i kto będzie chciał poprowadzić dalej tak ryzykowne przedsięwzięcie przeczytacie w książce.
Zdradzę Wam jeszcze tylko, że dalsze losy Stachowiaków obfitują w całe mnóstwo niespodziewanych i interesujących zdarzeń. Są śluby, podróże, rodzinne tajemnice, problemy zdrowotne, porywy serc, kłopoty z prawem i jeszcze wiele więcej. Akcja, która w pierwszej części rozwija się dość powoli, w drugim tomie nabiera takiego tempa, że momentami czujemy się jak na pędzącej górskiej kolejce, w której musimy naprawdę uważać, aby nie wypaść na zakrętach. Dochodzą do głosu nowe wątki, jak choćby przeszłość Kazimierza - nowego wybranka Anieli, poznajemy nowych bohaterów - Monikę i Anię oraz otrzymujemy sporo niespodzianek. To wszystko sprawia, że nasze oczekiwania co do dalszych zdarzeń zupełnie rozmijają się z zamysłem autorki. W znakomitej większości bohaterowie okazują się ludźmi godnymi zaufania, choć muszę zaznaczyć, że nadal nie mogłam przekonać się do Edka. To był zdecydowanie niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu. Złościło mnie i zdziwiło zarazem wsponiałomyślne podejście reszty rodziny do jego przewinień, ba, przestępstw finansowych.
Historia "Śnieżnej Grani" bardzo przypadła mi do gustu. Ciekawa fabuła i ambitny pomysł na powieść, który wymagał poznania "od kuchni" zarówno działalności stacji narciarskiej, jak i karczmy, czy pensjonatu wymagało dokładnego przygotowania i zagłębienia się w techniczne szczegóły. Podziwiam panią Izabellę za tak rzeczowe i specjalistyczne podejście do tematu. Powieść czyta się przyjemnie, szybko i z zainteresowaniem. Tak sobie myślę, że chyba lepiej byłoby obie części cyklu zawrzeć w jednym tomie. Wprowadzony podział wypadł nieco sztucznie i chyba nie wyszedł całej historii na dobre. Gdyby tak scalić obie części mielibyśmy jedną, nico obszerniejszą powieść, ale która zyskałaby na ostatecznej ocenie.
Jeśli macie ochotę na zimowy wypad na Podhale albo tęsknicie za szusowaniem po naśnieżonych stokach, a może marzy Wam się kwaśnica, oscypek z grilla lub inne góralskie przysmaki - namiastkę tych wszystkich atrakcji znajdziecie odwiedzając "Śnieżną Grań" i rodzinę Stachowiaków w powieściach "Za stare grzechy" oraz "Pół na pół". Zachęcam do lektury.