O tej książce jest i będzie jeszcze długo głośno. Piotr Kościelny z wielkim pietyzmem opisał lata dziewięćdziesiąte, gdzie raczkujący kapitalizm powoli wchodził na polskie salony, a nietolerancja i zwykłe zacietrzewienie dalej rozpychało się łokciami.
Szymek Dąbrowski ma 15 lat. Pewnego dnia, jego sąsiad, wyprowadzając psa, widzi, jak młody chłopak przechodzi obojętnie obok niego i wchodzi na tory, aby po chwili umrzeć pod kołami pociągu. Ogromna tragedia dla całej rodziny, ale przede wszystkim dla jego brata Tomka, który wie, dlaczego młody podjął taką decyzję. Sam targany ogromnymi wyrzutami sumienia, wchodzi na dach wieżowca i skacze. Jednego tygodnia, rodzice stracili dwoje dzieci. Tragedia tak niewyobrażalna, że należałoby zadać sobie pytanie, jak można dalej żyć z taką świadomością.
Sprawą samobójstw interesuje się komisarz Piotr Żmigrodzki, który jest starym wygą, ale niestety po ogromnych przejściach. Chleje na umór, a to za sprawą śledztwa sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie wraz ze swoim partnerem wsadzili za kratki niewinnego człowieka i doprowadzili do jego skazania, a potem śmierci. Od tego czasu komisarz nie mógł uciszyć sumienia, więc postanowił je sukcesywnie zapijać hektolitrami wódy. Dołącza do niego młody policjant, przeniesiony z innego wydziału i od tej pory muszą razem stawiać czoła wszystkim sprawom. Sawicki jest dla niego przeciwwagą, i to on widzi w swoim nowym partnerze ogromne możliwości, pod warunkiem że ten przestanie pić.
Autor przetargał nas przez tę książkę i temat, który stał się tutaj tak bardzo dyskusyjny. Lata dziewięćdziesiąte były naprawdę ciężkimi czasami pod każdym względem. Kto żył w tych czasach i miał do czynienia z różnymi subkulturami, ten dokładnie wie, jaki był klimat i jakie poglądy panowały na ulicach miast.
Nikt nie mógł przyznawać się do słabości, a do tego, że podoba mu się osoba tej samej płci, to należało zapomnieć i zakopać w najgłębszych czeluściach. Gdyby ktoś się dowiedział, osoba odstająca od innych nie miałaby życia, dokładnie tak jak Szymek.
Dzisiaj może to być dla nas niezrozumiałe, ale żyliśmy w takich, a nie innych czasach i możemy się cieszyć, że tolerancja w narodzie jest coraz większa, choć jak wiemy z gazet i internetu, niestety w naszym kraju pozostaje jeszcze wiele do życzenia.
Co do "Szymka". Książka brutalna, mroczna, duszna. Hejt i nietolerancja wylewa się z każdej strony, a nam pozostaje tylko wstyd, gdyż ta właśnie historia nie jest wyssana z palca, a wzięta z życia.
Do tego wszystkiego ból rodziców po starcie dwójki dzieci i ich sposób na przetrwanie. Silni ludzie, choć los złamał ich w najokrutniejszy sposób. Dla mnie nie do wyobrażenia.
Jest to jedna z tych książek, które zapadną w naszych głowach na zawsze, które nie pozwolą nam spać i przejść obojętnie. Po jej przeczytaniu powinniśmy zadać sobie pytanie, czy może ktoś z naszych bliskich nie boryka się z takim problemem, abyśmy mogli w porę zareagować i pomóc. Rozejrzeć się uważniej, a być może ktoś dzięki nam będzie mógł dalej żyć.