Co wg Was musi zawierać dobry kryminał? Ciekawe i zawiłe śledztwo, charakternych i konkretnych bohaterów, a może całą masę zwłok i brutalne opisy zabójstw? Jeśli o mnie chodzi, każda z wymienionych przeze mnie rzeczy, jest ogromnie ważna w kryminale. Do tego dorzuciłabym jeszcze parę zaskakujących zwrotów akcji i zakończenie, które sprawi, że książka zapadnie w mojej pamięci na długi czas, bo w sumie nie ma nic gorszego niż przewidywalny koniec, prawda? Czy „Zabawa z ogniem” taka właśnie była?
„Zabawa z ogniem” Kerry Wilkinsona to już piąta część serii o detektywie Jessice Daniel. Na szczęście, książkę można czytać bez znajomości poprzedniczek, bowiem każda z nich zawiera w sobie inne śledztwo. Jedynie wątki obyczajowe będą ze sobą połączone, ale myśle, że akurat to nie jest aż takie ważne w tych książkach i niektórych rzeczy można na spokojnie się domyśleć.
W tej części Jessica będzie miała za zadanie ochronić Martina Chadwicka, który siedem lat temu podpalił pub, w którym zginął nastolatek. Po odsiedzeniu wyroku, mężczyzna zostaje zwolniony z więzienia i musi wrócić do społeczeństwa, które raczej nie jest mu przychylne. A zwłaszcza ojciec zabitego nastolatka, który od momentu straty syna, popadł w alkoholizm. Syn Martina - Ryan, też nie należy do grzecznych chłopców, bowiem przez całą tę sytuację, musiał radzić sobie sam, a po takim czasie tli się w nim ogrom gniewu. Pewnego dnia ktoś próbuje podpalić dom Chadwicków. A jak się później okazuje, to dopiero początek serii pożarów, które wybuchną w tej spokojnej okolicy. Kim będzie podpalacz i kto jeszcze ucierpi?
Książka Kerrego Wilkinsona to zdecydowanie dobry kryminał, który wciąga już od pierwszej strony. Jednakże nie uraczycie w nim za wielkiej dynamiki, choć śledztwo będzie szło cały czas do przodu. Napewno nie będziecie się tu nudzić, bowiem autor w fajny sposób przedstawia coraz to nowsze rewelacje, a każda przedstawiona wskazówka czy przesłuchana osoba, będzie wprowadzać nowe rzeczy do sprawy, a to z kolei będzie nieraz zmieniać nasz własny tor myślenia. Brakło mi tu nieoczekiwanych zwrotów akcji, które zaostrzyłyby samo śledztwo, a ja zaniemówiłabym z zaskoczenia. Ale cóż.. nie można mieć wszystkiego :P Za to ogromnie podobała mi się postać samej pani detektyw - konkretnej, szczerej i niezwykle zawziętej kobiety, która zrobi wszystko aby rozwiązać tą sprawę. Nawet w momencie, gdy sama stanie się celem podpalacza, nie podkuliła ogona, tylko twardo dążyła do odkrycia prawdy.
Czy w takim razie, jestem zadowolona z lektury tejże książki? Otóż tak, chociaż tożsamość porywacza została przeze mnie odgadnięta w połowie historii, to i tak książkę bardzo dobrze się czytało i byłam z każdą stroną coraz bardziej ciekawa, w jaki sposób autor zakończy całe to śledztwo. A! Ogromnym minusem dla mnie była tu mała czcionka, która zdecydowanie nie ułatwiała czytania. Brak odstępów między linijkami czasem powodował, że zlewały mi się litery :p Ale sama książka oczywiście na plus, więc polecam. Może i nie jest to kryminał idealny, ale dobrze się go czytało ;)