Po długiej przerwie sięgnęłam do prozy Stephena Kinga. Mój wybór padł na "Przebudzenie", jedną z jego nowszych powieści. Już pierwsze zdania utwierdziły mnie w przekonaniu, że będzie to ciekawa lektura, na miarę najlepszych dzieł mistrza grozy.
Lata 60' mała amerykańska wieś w pobliżu niewielkiego miasteczka, to środowisko życia rodziny Mortonów. Zapracowany ojciec, prowadząca dom matka i piątka dzieciaków co niedziela uczęszczają do kościoła metodystów. Nic nadzwyczajnego, a jednak po śmierci starego pastora, wiele rzeczy ulega zmianie. Nowy duszpasterz, Charles Jacobs, to młody i postępowy kapłan, szybko zjednujący sobie sympatię i dorosłych, i dzieci. Prywatnie jest mężem urodziwej żony i ojcem uroczego synka, a także fascynatem zjawisk elektrycznych. Wszystko zmienia się pewnego zwyczajnego dnia w 1965 roku. Tragiczny wypadek zabiera rodzinę kaznodziei, a ten wygłasza w kościele mowę, którą kilkuletni wówczas Jamie Morton do dziś nazywa Strasznym Kazaniem. Pastor w niesławie opuszcza rodzinne strony Jamiego, lecz okazuje się, że nie jest to ich ostatnie spotkanie.
Jamie Morton spisuje wspomnienia, wśród których znajdują się opowieści z wczesnego dzieciństwa, lat nastoletnich i burzliwej młodości. Jako były gitarzysta rockowy ma na swoim koncie mniejsze i większe wyskoki oraz uzależnienie od narkotyków. To właśnie w tym okresie na jego drodze ponownie zjawił się Charles Jacobs, co tylko z pozoru mogło wydawać się przypadkiem. Odmienił on życie nie tylko Jamiego, ale i wielu innych osób. Ale jaką cenę przyszło im za to zapłacić? Tego dowiadujemy się z książki Kinga, starającej się swoim klimatem nawiązać do mistrzów horrorów, których nazwiska King wymienił na początku książki, stanowiących dla niego inspirację.
"Przebudzenie" jest wg mnie bardzo dobrą książką. Pod pozorem apokaliptycznego horroru, King stara się dać odpowiedź na pytanie, co kieruje życiem człowieka - przeznaczenie czy przypadek? Czy istnieje Bóg? Demaskuje również niektóre "cuda" czynione w imię wiary przez wszelkiej maści samozwańczych kaznodziejów i szarlatanów, bazujących na naiwnej wierze lub umierającej jako ostatnia nadziei ludzi chorych i bezbronnych. Jest to też próba odpowiedzi na pytania, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, czy istnieją zaświaty, a jeśli tak, to jak wyglądają?
Miłym zaskoczeniem było dla mnie nawiązanie do Joylandu. Ogólnie jest to książka, która nie pozostawi obojętnym, a na pewno podrzuci trochę tematów do refleksji.