„Z furgonetki wyskoczył ktoś, kto był jednocześnie mężczyzną i żywymi gałęźmi i liśćmi.
Miał ciemne, zapadłe głęboko oczy i oplecioną wijącymi się korzeniami twarz, a w miejscu rąk ruchome pnącza i pędy”
Terence Pearson z niewiadomych przyczyn morduje swoje dzieci, ścinając im głowy sierpem. Twierdzi, iż uczynił to, aby uchronić je przed jeszcze gorszym przeznaczeniem. Dzieci odziedziczyły, bowiem geny przerażających istot – ludzi roślin, które odwiedzały w średniowieczu rolników. Potworom przewodzi Zielony Wędrowiec i wraz ze swymi kompanami zjawia się zawsze tam, gdzie zdarzają się klęski nieurodzaju. Zawiera on dziwną umowę z rolnikami oferując im urodzaj w zamian za potomstwo. Ten, kto przyjmuje propozycje potwora zmuszony jest dotrzymać swojej obietnicy i ofiarować mu swe dzieci. Potomkowie farmerów stają się następnie przedmiotem krwawego rytuału. Zielony Wędrowiec, aby nie stać się w całości rośliną i utrzymać w sobie człowieczy pierwiastek potrzebuje, co jakiś czas nowych ludzkich wnętrzności, które wydobywa właśnie z dzieci rolników.
Tymczasem fragment tkanki mózgowej syna Pearsona trafia do instytutu, w którym przeprowadzane są eksperymenty genetyczne na zwierzętach. Preparat zostaje wszczepiony gigantycznej świni, która uwolniona przez ekologów wydostaje się na wolność…
Historia, którą tym razem zaserwował nam pan Graham Mastertona wiąże się z pewną środkowoeuropejską legendą. W powieści tej nie znajdziemy, więc indiańskich zaklęć czy sumeryjskich demonów. Odejście od pewnych schematów, jakimi często operował Masterton jest z pewnością dużą zaletą tej powieści. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron książka naprawdę wciąga i trudno się od niej oderwać. Momentami posiada rewelacyjny klimat grozy i tajemnicy. Niestety tylko momentami… Później jest już coraz gorzej. W powieści naprawdę świetne momenty przeplatają się z fragmentami żywcem wyjętymi z horroru klasy B. W jednej chwili przeżywamy chwile grozy słuchając historii zielonego wędrowca i jego kamratów, a w drugiej pękamy ze śmiechu czytając o masakrze przeprowadzonej w supermarkecie przez świnię i czar pryska. Czytając tą książkę można odnieść wrażenie, że sam autor nie do końca wiedział, o czym ma ona traktować. Czy skupić się na historii Zielonego Wędrowca i jego dziejach, czy na niebezpiecznych eksperymentach genetycznych?. Masterton próbuje wprawdzie w zakończeniu połączyć obie historie w jedną całość, ale moim zdaniem jest to zabieg nieudany i tworzony na siłę. Uważam, że motyw z naukowcami przeprowadzającymi eksperymenty na świniach był zupełnie niepotrzebny. Z rewelacyjnego horroru zrobił się przez to najwyżej średni. Wszystko to sprawia, że „Ciało i Krew” jest kolejną przeciętną pozycją w dorobku pisarskim Grahama Mastertona. Mimo to, uważam ją za dość ciekawą, gdyż książka ta stanowiła miłą odskocznie od szamanów, demonów, duchów i tym podobnych schematów. Pomimo wszystkich minusów polecam tą powieść miłośnikom prozy Grahama Mastertona, ale tylko i wyłącznie im, bo pozostali raczej zakończą czytanie z ironicznym uśmiechem na ustach i mogą zniechęcić się do jego innych powieści.