Od kiedy pamiętam, głęboko i z całego serca zazdrościłam ludziom, których można by określić słowem “normalni.” Mnie samą dzieliła od tych szczęśliwców głęboka przepaść – uważałam siebie (i nie byłam w tym przekonaniu odosobniona) za wielkiego dziwaka i pechowca… Pasowałam zresztą do mojej rodziny, której osobliwość polegała na tym, że wszyscy się chcieli nawzajem pozabijać. W moim domu głośno było od krzyków i wymyślań, krótkie okresy “ciszy przed burzą” przerywane były dobrze znanymi, lecz wypełnionymi głęboką pasją awanturami… Tak, zazdrościłam normalnym ludziom, zdarzało mi się nieraz patrzeć na bardziej “zrównoważone” od naszej rodziny, myśląc: “Jak to jest być takim, jak wy?”
Moją ciekawość zaspokoiła poniekąd doskonała książka Wawrzyńca Hyski. Jej chłodny, “matematyczny” tytuł “Ciąg zbieżny” doskonale koresponduje z okładką – białe tło i ustawione w szeregu ciemniejsze figurki… Książka relacjonuje kilka miesięcy z życia mężczyzny, który ma, jak to się mówi, wszystko. Absolwent bardzo obiecującego kierunku informatycznego, pracownik firmy, która oferuje doskonałe zarobki, zadowolony “posiadacz” energicznej, obdarzonej ładnym biustem partnerki…
To jednak nie wszystko: przystojny, kędzierzawy bohater pochodzi z godnej pozazdroszczenia, bardzo “normalnej” rodziny. Marek Lipke to jedyny potomek prodziekana toruńskiej uczelni i emerytowanej nauczycielki języka najpierw rosyjskiego, potem zaś angielskiego. Jego rodzice (zwłaszcza ojciec) są osobami bardzo szanowanymi w mieście Chełmży. Mają w posiadaniu dom z ogrodem, ich syn może się pochwalić mieszkaniem w stolicy…
Wszystko pięknie, odniosłam jednak wrażenie, iż bohaterowie tej książki przypominają figurki, odwrócone (być może) do góry nogami, widniejące na okładce książki. Wszystkich cechuje… chłód. Widać go w związku Marka i Magdy, który rozpoczął się w czasach liceum z inicjatywy dziewczyny. Dlaczego się nim zainteresowała? Chodziło o to, że syn prodziekana rokował jak najlepiej, i tych nadziei nie zawiódł… No, nie do końca, bo po trzynastu latach trwania tej relacji trzydziestoletnia już Magda nie może się doczekać kluczy do mieszkania Marka.
Emocjonalny dystans, tak wyraźny w tej książce, nabiera dramatycznego wyrazu w momencie, kiedy jednej z postaci – chodzi tu o matkę głównego bohatera – odrobina wsparcia ma się ogromnie przydać. W rodzinie Lipke dochodzi do dramatycznego załamania linii życiowej: tak bardzo szanowany w Chełmży prodziekan Henryk zostaje aresztowany za branie łapówek. Jego troskliwa, gadatliwa, gotująca i robiąca przetwory żona szuka postanawia zamieszkać na trochę w warszawskim mieszkaniu syna…
Od samego początku informatyk Marek ma dość rodzicielki. Jej desperackie próby “ugłaskania” syna za pomocą pysznych, domowych kolacji nie osiągają zamierzonego efektu… Znika cały urok “normalnej” rodziny – czyż istniał on jednak wcześniej? Rewelacje, jakich główny bohater dowiaduje się o swoim pozostającym w areszcie ojcu pokazują, że sytuacja domowa państwa Lipke podszyta była kłamstwem grubymi nićmi szytym.
Poczucie uwięzienia w pułapce wywołuje, rzecz jasna, pragnienie uwolnienia. Marek reaguje na całą sytuację… Pozbywaniem się rzeczy. Początkowo nie ma to nic wspólnego z niechcianą obecnością mamy Heleny i bolesnymi kłamstwami jej męża. Chodzi o rodzaj zakładu z jego dziewczyną, Magdą. Stopniowo, powoli pozbywanie się różnych rzeczy zaczyna przekraczać granice zdrowego rozsądku, wprawiając w osłupienie wszystkich.
“Ciąg zbieżny” to bez wątpienia powieść znakomita. Ten niezwykle udany debiut zasługuje na uwagę i pochwałę. Autor posiada “to coś” – szczyptę talentu która sprawia, że jego książkę czyta się – bez przesady – jednym tchem. To jednak nie wszystko. Bohaterowie stworzeni na kartach powieści zapadają w pamięć – chłodny, inteligentny i sympatyczny Marek, jego arogancki ojciec i matka, która zupą pomidorową chce “zarobić” na odrobinę uwagi pozostaną ze mną na długo. To wiele w czasach, gdy informacje przelatują nam przez głowę bez śladu…
Autor: Wawrzyniec Hyska
Wydawnictwo: SEQOJA
Literatura piękna