Miasteczko Sanda Mondega gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Zapomniana przez świat mieścina pełna ciemnych typów i różnych szumowin. Jest to też jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na Ziemi. Co 5 lat w Santa Mondega dochodzi do całkowitego zaćmienia Słońca. I tylko tam…
Sanchez jest barmanem w barze Tapioca. Jest też jego właścicielem. Absolutnie nie przeszkadza mu fakt, że lubią się tu spotykać miejscowe szumowiny, a każdy nowy klient traktowany jest niezbyt przyjemnie.
Pewnego dnia do Tapioci zachodzi pewny siebie gość w kapturze. Jego obecność natychmiast zostaje dostrzeżona przez miejscowych. Mężczyzna zamawia bourbona, jednak Sanchez – zgodnie z niepisaną tradycją – podaje mu w szklance zawartość butelki do odlewania się. Jeden ze stałych bywalców imieniem Ringo zaczepia go, licząc, że będzie to kolejna ofiara, na której on i jego kumpel będą mogli sobie ulżyć. Zakapturzony zaskakuje jednak ich wszystkich i po wypiciu bourbona – tym razem prawdziwego – urządza krwawą jatkę, z której żywy wychodzi jedynie barman Sanchez.
5 lat później.
Wyspa Hubal. Kilku mnichów z miejscowego zakonu zostaje zamordowanych. Przełożony – ojciec Taos – wysyła dwóch młodzieńców, Kyle’a i jego protegowanego Peto, do miasteczka Santa Mondega w celu odzyskania skradzionego Oka Księżyca – niebieskiego kamienia, który rzekomo posiada magiczną moc.
Chłopcy są pełni zapału i gotowi na przygodę, jednak boją się też trochę kontaktu z zewnętrznym światem, który jest dla nich całkowicie obcy. Jak wszyscy hubalanie całe swe życie spędzili na wyspie. Są podekscytowani wyprawą, ale pouczający ich ojciec Taos wydaje się raczej smutny.
Czyżby spodziewał się, że młodzi mnisi nie wrócą?
Santa Mondega. Chociaż minęło już 5 lat od krwawej masakry, jaką urządził miastu zakapturzony mężczyzna zwany Bourbon Kidem, wydarzenia te na zawsze wryły się w pamięć mieszkańców.
Sanchez uratował wówczas pewną piękną dziewczynę. Zarobiła ona mnóstwo kulek, jednak jakimś cudem przeżyła. Mężczyzna ukrył ją u swego brata Thomasa i jego żony Audrey. Dziewczyna cały czas była w śpiączce, ale nie przeszkodziło to Sanchezowi podkochiwać się w niej.
Gdy Thomas i Audrey zostają brutalnie zamordowani, a dziewczyna znika, Sanchez postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wynajmuje płatnego mordercę – podziwianego w okolicy i noszącego się jak Król typka zwanego Elvisem.
Do baru Sancheza zagląda razu pewnego słynny łowca nagród, Jefe, i wypytuje o miejscową grubą rybę – El Santina – dla którego odnalazł kamień zwany Okiem Księżyca. Swoją szansę dostrzega wtedy inny opryszek – Marcus Gnida – który upija Jefe i okrada go z całej forsy i, oczywiście, kamienia.
Marcus melduje się w hotelu, posługując się nazwiskiem Jefe. Nie wie jeszcze, że jest to najgorszy krok w jego życiu.
Przy okazji w sprawę kamienia zostaje wplątana pracująca w hotelu para młodych ludzi – porywczy Dante oraz jego dziewczyna Kacy. Kradną Gnidzie Oko Księżyca, a z innego pokoju zabierają wypchaną pieniędzmi walizkę.
Miles Jensen jest detektywem od spraw nadprzyrodzonych. Zostaje wysłany przez rząd do Santa Mondega w celu zbadania sprawy brutalnych morderstw. Jakże wielkie jest jego zdziwienie, kiedy na miejscu zostaje mu przydzielony partner. Archibald Somers był już na emeryturze, ale przywrócono go do służby. Nie jest poważnie traktowany przez swoich kolegów, gdyż wszyscy znają jego obsesję na punkcie Bourbon Kida – od czasu masakry przypisuje mu zabójstwa wszelakie, jakie mają miejsce w Santa Mondega. Jednak tym razem, o dziwo, może mieć rację.
Znakiem rozpoznawczym mordercy jest pozbawianie swych ofiar oczu i wyrywanie im języka. Ogólnie rzecz biorąc, niewiele zostaje z ich zewnętrznej powłoki – tak zmasakrowane są zwłoki. Jensen skłonny jest uwierzyć, że sprawcą tych zbrodni jest Bourbon Kid, jednak kim tak naprawdę jest ten zakapturzony człowiek? Kluczem do rozwiązania zagadki wydaje się być odkrycie cienkiej nitki powiązania pomiędzy ofiarami.
Tajemnicze brutalne morderstwa, zamieszanie wokół Oka Księżyca, zbyt wielu ludzi chcących zdobyć ten kamień, przybycie mnichów z wyspy Hubal, no i zbliżające się zaćmienie – to wszystko za bardzo przypomina wydarzenia sprzed 5 lat. Czy Bourbon Kid znowu się pojawił? Czy miasto czeka kolejna masakra?
Wow. To właśnie mam ochotę powiedzieć po przeczytaniu tej książki. Bardzo mi się podobała. Ale po kolei.
Książka pełna jest wulgaryzmów, zwłaszcza w wypowiedziach postaci. Jest to jednak jak najbardziej naturalne i zrozumiałe, idealnie pasujące do przedstawionego w powieści środowiska. Nie możemy oczekiwać, że twardy gangster i zabijaka będzie mówił „o kurza stópka”, kiedy coś mu się nie uda. To prawda, przekleństwa kłują w oczy, uszy i w co tam jeszcze mogą, ale bez nich książka byłaby o wiele mniej prawdziwa.
A skoro już przy stylu jestem, nasz drogi autor bardzo się w tym względzie postarał. Prowadzi akcję z lekkością i humorem, dzięki czemu powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, chociaż przedstawione wydarzenia są nieraz bardzo brutalne. Uwaga, wciąga!
Fabuła bywa miejscami nieco zawiła. Akcję obserwujemy i przeżywamy z perspektywy wielu bohaterów, którzy dodatkowo często spotykają się w jednym miejscu większą lub mniejszą grupą. Taki zabieg bardzo mi się podobał, a czas nawet wywoływał uśmiech, gdy na przykład szukający Oka mnisi mijali się z Dante i Kacy, nie wiedząc, że kamień właśnie przemyka im obok nosa, lub gdy bohaterowie błędnie odczytywali własne intencje.
Fabuła prowadzona jest tak, że w zasadzie niemal do końca nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Naturalnie, pojawia się również wątek nadprzyrodzony, który bardzo ładnie się komponuje ze światem przedstawionym. Bynajmniej, nie jest nudno. Bohaterowie nieustannie wpadają w kłopoty, a trup ściele się gęsto. Staramy się rozgryźć zagadkę morderstw, tożsamość Bourbon Kida oraz co z tym wspólnego ma mały niebieski kamyk zwany Okiem Księżyca. Z zaciekawieniem przewracamy kolejną stronę, starając się domyślić, kto jest następny w kolejce na tamten świat, a komu będzie dane przeżyć.
Oczywiście podejrzewałam, kto może być mordercą. Moje przypuszczenia sprawdziły się, ale trafiłam tylko w osobę. Reszta okazała się dość logicznym, ciekawym wyjaśnieniem.
No dobrze, a co z Księgą, zapytacie? Bo tytuł wskazuje, że jakaś księga musi być. A, owszem, księga jest. „Księga bez tytułu” autorstwa anonimowego autora okazuje się być bardzo ważnym przedmiotem w sprawie. Jednak dopiero ostatnie rozdziały powieści wyjaśniają jej prawdziwe znaczenie, no i nieco z tego, co najbardziej nas ciekawi – czyli słów kilka o treści.
Bohaterowie są jak najbardziej prawdziwi. To ludzie z krwi i kości, twardziele, którzy muszą przeżyć w tak niebezpiecznym mieście jak Santa Mondega. Ich zachowanie nie jest przewidywalne, podobnie jak poszczególne umiejętności.
Nie ufaj pozorom! W tym miasteczku są bardzo złudne.
Moim ulubieńcem został mnich Peto. Chodząca niewinność tak podekscytowana kontaktem ze światem zewnętrznym. Zafascynowany wszystkim tym, czego zabrania mu mnichowski stan – głównie alkoholem i przekleństwami. We wszystkim zdaje się na swojego mentora Kyle’a. Chociaż tak słodko nieuświadomiony, potrafi spuścić niezły łomot i kiedy trzeba, bierze sprawy w swoje ręce. Jest po prostu uroczy.
Podsumowując i kończąc – książka jest naprawdę warta przeczytania. Wulgaryzmy, chociaż rażą, są integralną częścią przedstawionego świata. Czyta się bardzo przyjemnie, pomimo brutalnych opisów i tego, że bohaterowie często gęsto lubią schodzić z tego świata. Wątek nadnaturalny jest tutaj dość subtelny, chociaż ważny dla całej historii. Osobiście widziałabym tam inne istoty, ale nie mogę narzekać.
PS: Nie mam pojęcia, kim jest autor. W Internecie krążą różne pogłoski na ten temat - z różnym uzasadnieniem. Wewnątrz figuruje jedno nazwisko. The Bourbon Kid…