"Spotykamy na swojej drodze mniejsze i większe przyjemności, doświadczamy bólu i rozczarowań, przepełnia nas miłość i nienawiść, kalkulujemy zyski i straty, tworzymy, niszczymy i zmieniamy a wszystko po to, by nasza podróż miała sens".
Okładka tej książki zdecydowanie wskazuje na jeden, określony typ literatury – powieść erotyczną. I tak w istocie jest, to erotyk przez wielkie E, epatujący wulgarnymi i często balansującymi na granicy dobrego smaku - opisami uniesień seksualnych. To jednak również powieść, która zaskoczyła mnie swoją warstwą filozoficzną i po trosze mistyczną. Dawno nie czytałam tak różnorodnego kolażu kilku elementów literackich.
Adrian Saddler to kibic piłkarski, mąż, ojciec i patriota - z zawodu inżynier, absolwent mechaniki i budowy maszyn. Jest z zamiłowania muzykiem, pisarzem, fotografem i podróżnikiem, pasjonuje się brytyjskim rock’n’rollem i czarnym blusem rodem z Delty Missisipi. Jest także gitarzystą zespołów Parafraza, Wszystkie Wschody Słońca i Larwy Polarne. Na co dzień jest przedsiębiorcą i projektantem, buduje łodzie i jachty. Wyznaje idee "chcieć to móc!".
Główny bohater debiutu "Żyjmy wiecznie!" to nikt inny jak Adrian Saddler, inżynier, którego firma wysyła na szkolenie do Francji. Wraz z bohaterem czytelnik wyrusza w podróż po wielu miejscach w czasie i przestrzeni. Wraz z nim uczestniczy w wielu perwersyjnych aktach seksualnych, które pozwalają odkryć własne, ukryte głęboko pragnienia, jakich często nie dopuszczamy do naszej świadomości. Seks dla bohatera staje się zarówno wyzwoleniem, jak i pułapką.
Jeśli czytaliście trylogię E. L. James i uważacie, że opisy seksu BDSM zawarte w historii Greya i Anastazji są perwersyjne, to muszę Wam powiedzieć, że przy książce Adriana Saddlera poznacie prawdziwe znaczenie słowa perwersja. Opisy seksu, jakie serwuje swoim czytelnikom autor mogą bowiem nieprawionego w tego typu literaturze czytelnika mocno przerazić i zniesmaczyć. Adrian Saddler nie uznaje w seksie tematów tabu, nie opiera się żadnym granicom – bez skrępowania opisuje wszelkie wyuzdane akty, jakich człowiek jest w stanie dokonać. Muszę przyznać, że czytałam w swoim życiu sporo książek erotycznych, jednak debiut Saddlera plasuje się w czołówce dzieł, które potrafią zszokować w tej płaszczyźnie. Trzeba mieć naprawdę dużą, frywolną wyobraźnię by w tak plastyczny sposób ubrać w słowa przeróżne ludzkie żądze. Podczas lektury, często bowiem czułam się, jakbym oglądała migawki z filmu pornograficznego w wersji hard. Tak, płaszczyzna erotyczna w tej książce to jej niezaprzeczalny atut, więc miłośnikom literatury erotycznej z pewnością przypadnie do gustu. Ostrzegam, to książka przeznaczona wyłącznie dla dorosłych czytelników.
"Żyjmy wiecznie!" to również zauważalny hołd autora dla płci pięknej. W utworze zauważyć bowiem można motyw dominacji kobiet, czyli tak zwany Femdom. Widać więc tutaj przełożenie wyznawanych poglądów autora dotyczących matriarchatu na fabułę jego książki. Adrian Saddler poprzez wykreowanego przez siebie bohatera, swoiste alter ego pisarza – epatuje uwielbieniem dla kobiecości. Jest fetyszystą, kochającym kobiece stopy, traktującym je niemalże jako święte relikwie. Adrian jest także estetą, kochającym muzykę. Psychologizm tej postaci to wnikliwe studium ludzkiej psychiki - ciekawa wędrówka po niezbadanym, ludzkim umyśle.
Powieść posiada dość ciekawą i jednocześnie mocno zagmatwaną konstrukcję świata przedstawionego. Otóż Adrian przeżywa swoje uniesienia - zarówno fizyczne jak i uczuciowe na różnych płaszczyznach. Realna rzeczywistość miesza się ze snem, w ten sposób, że czasami ciężko odróżnić, co jest jawą, a co senną marą. To nie ułatwia lektury i zrozumienia prawd, jakie pragnie przekazać czytelnikom autor. Prawd oscylujących w temacie poszukiwania własnego ja, afirmacji życia, czy poznawania własnych pragnień. Uważam, że w niektórych partiach tekstu autor przedobrzył z poplątaniem fabularnym, co wpłynęło na fakt, iż musiałam tę książkę czytać bardzo uważnie, by nie pogubić się w tym nagromadzeniu wydarzeń.
W debiucie Adriana Saddlera oprócz świetnie uwidocznionej warstwy erotycznej, czytelnicy znajdą także płaszczyznę filozoficzną i psychologiczną. To ponad pięćset stron prozy, która szokuje i skłania do wielu pytań dotyczących naszej egzystencji. W niewielkiej również części męczy i wprowadza swoiste zamieszanie. Jedno jest jednak pewne – autor kocha życie. To widać w pełnej krasie. Może i Wam podczas lektury tej książki udzieli się afirmacja dnia codziennego?