Kiedy jak nie dziś... korzystać z życia, doceniać to, co posiadamy, cieszyć się zdrowiem, utrzymywać dobre relacje z rodziną i przyjaciółmi. Kiedy jak nie dziś... pyta swoich czytelników Paulina Wiśniewska tytułując swoją drugą książkę takim właśnie zwrotem. Powieść miała swoją premierę przed tygodniem, więc bez trudu odnajdziecie ją w księgarniach.
Autorka zabiera nas do zachodniej części Polski abyśmy mogli poznać Klarę - studentkę medycyny, która mieszka ze swoją mamą Natalią w Szczecinie, kończy właśnie kolejny rok nauki, zdaje egzaminy i zamierza wyjechać do ojca na wakacje. Marek prowadzi ze swoją drugą żoną Emilią gospodarstwo agroturystyczne w pobliskim Kaliszu Pomorskim i z niecierpliwością oczekuje córki, która uwielbia spędzać tu czas, odpoczywać, spacerować, obcować z końmi i ładować akumulatory na kolejny rok. Tym razem jednak pobyt u ojca burzy spokój i równowagę Klary. Nieoczekiwany list od Natalii uruchamia całą lawinę zdarzeń i sprawia, że uporządkowany świat Klary rozsypuje się niczym przysłowiowy domek z kart. Dobrze, że Marek, Emilia i przybrana babcia Ewa, a potem także przyrodnia siostra Julka są na miejscu by wspierać dziewczynę w trudnych chwilach. Jest też Maciek - chłopak z sąsiedztwa, z którym Klara lubi spędzać czas, może z nim otwarcie rozmawiać i dzielić się problemami. Ich relacja staje się coraz bliższa, ewoluuje w stronę przyjaźni i miłości. Niestety mimo tych romantycznych wzlotów kłopoty rodzinne wciąż piętrzą się przed bohaterami i trudno stawić im czoła.
Paulina Wiśniewska podzieliła się z czytelnikami niezwykle emocjonującą historią, która z jednej strony wzrusza do łez, z drugiej zapada głęboko w pamięć. Mamy tu rodzinne tajemnice, kłamstwa z przeszłości, zdrady, chorobę alkoholową, walkę z nowotworem, aborcję i jeszcze nieco więcej. To opowieść, z której nietrudno wyciągnąć wnioski i dostrzec to, co w życiu jest naprawdę ważne. To historia, która uczy wybaczać nawet najgorsze przykrości i doceniać to, co posiadamy. To książka, która daje nadzieję i pozwala uwierzyć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a życie pisze dla każdego z nas zupełnie odmienny scenariusz. Aż trudno uwierzyć, że w jednej powieści można zawrzeć aż tyle różnych tematów. Ale rzeczywiście autorka zaakcentowała wiele trudnych spraw, jedne wątki są rozbudowane bardziej, inne mniej, a niektóre tylko wspomniane. Myślę, że można było ograniczyć nieco tę różnorodność tematyczną i skupić się na wyczerpaniu tylko dwóch, może trzech, a tak w kilku miejscach pozostaje niedosyt.
Powieść została podzielona na krótkie rozdziały. W każdym z nich głos zabiera inna osoba, która przedstawia swój punkt widzenia na opisywane wydarzenia. A ponieważ bohaterów mamy dziesięcioro, to początkowo obawiałam się, że taki sposób przedstawienia spowoduje jeden ogromny chaos. Na szczęście tak się nie stało, zdarzenia są klarowne i poukładane, nie ma przeskoków w treści. Autorce udało się stworzyć spójny, ciekawy przekaz, tak, że trudno oderwać się od lektury. Mam małe zastrzeżenia dotyczące bohaterów, gdyż niektóre postaci moim zdaniem zostały za bardzo wyidealizowane. Emilia sprawia wrażenie świętej kobiety, tak dobrej i wyrozumiałej, że aż trudno uwierzyć. Marek i Klara w swoim zachowaniu, reakcjach na problemy chwilami przestawali być autentyczni, chociaż nie było to aż tak rażące. Przymykam też oko na część drugą powieści, czyli wydarzenia, które rozgrywają się po dziewięciu miesiącach. Myślę, że trochę bardziej rozwinięte mogłyby stać się tematem kolejnej książki, a tak sprawiają wrażenie doklejonych i zostaly potraktowane dość pobieżnie.
Kiedy jak nie dziś" to opowieść, która intryguje, zachęca do przemyśleń i dostarcza wielu, także skrajnych emocji. Warto odwiedzić Kalisz Pomorski, oddać się niesamowitej atmosferze tego miejsca i na jakiś czas zapomnieć o rzeczywistości. Z przyjemnością sięgnę po kolejną część cyklu "Cztery pory uczuć" i poznam historię kolejnej intrygującej kobiety. Jestem przekonana, że wrażeń i emocji na pewno nie zabraknie.