Recenzja:
„Kiedy jak nie dziś” Pauliny Wiśniewskiej to powieść obyczajowa. Klara przyjeżdża na wakacje do Kalisza Pomorskiego do swojego ojca, który prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Dziewczyna jest studentką medycyny. Na co dzień mieszka z matką w Szczecinie.
Na wakacjach poznaje Maćka i się z nim zaprzyjaźnia. Sielanka nie trwa długo i do Klary przychodzi tajemniczy list. Co będzie skrywał, jakie będą w nim tajemnice? Co na to ojciec dziewczyny? „Miłość rodzicielska to wielka moc, jest czymś w rodzaju prawdziwej magii. Jak za dotknięciem różdżki mama i tata potrafią odczarować złe chwile i ponownie wywołać uśmiech na twarzy swojego dziecka”.
Gdy zobaczyłam, że Paulina wydaje kolejną powieść musiałam ją przeczytać. Autorkę znam z jej debiutu „Jak smakuje szczęście” i z opowiadania Antologii „Kilka chwil miłości”. Moim zdaniem styl autorki uległ zmianie od jej debiutu oczywiście na plus. Pisarka doskonale poradziła sobie z ilością osób w tej historii. Intrygowała mnie od początku. Czytałam z wielkim zainteresowaniem, płynęłam przez nią.. Ogólnie wzięłam tę książkę jako coś lekkiego do czytania i trochę się myliłam. W tej pozycji przeplata się wiele wątków oraz problemów, choroba, alkoholizm, a nawet prostytucja, choć prostytucja występuje tylko we wspomnieniach i jest opisana w sposób delikatny, a nie wulgarny.
Szkoda myślałam, że to będzie taka pozytywna powieść, a wzruszyła mnie i uroniłam przez nią sporo łez, długo o niej myślałam. Nie żałuje, że sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ wiele uczy i daje nadzieje na lepsze dni. Myślałam, że fabuła potoczy się trochę inaczej. Współczułam mamie Klary, biedna i poturbowana przez życie kobieta. „Ludzie za często tracą czas na rozpamiętywanie tego, co było kiedyś, zamiast skupić się na tym, co jest teraz. Czasami przeszłość bywa bolesna, ale ciągłe rozgrzebywanie ran w niczym nie pomaga.”.
Polubiłam małego chłopczyka Kacpra, był tylko dzieckiem, a więcej rozumiał czasem od dorosłych, dużo przeżył bólu przez swoją chorobę. Szkoda, że autorka trochę inaczej pokierowała życiem Maćka, przyjaciela Klary, spokojny i cichy chłopak, mający sporo kłopotów, na które zbytnio nie może zareagować.
Ta powieść to dobra odskocznia od mafii, ochroniarzy, prawników, a przede wszystkim scen erotycznych. „Miłość okazuje się nie tyle słowami, ile czynami, bo to one definiują nas jako ludzi. Wszystko należy od nas samych.”
Autorka nawiązała do książek o „Harrym Potterze”, lekturze „Dzieci z Bullerbyn”, „Jej portret” Anny Niemczynow oraz Agaty Przybyłek „Bądź przy mnie zawsze”, miło z jej strony.
„Życie trzeba brać takim, jakim jest. Trzeba czerpać z niego garściami, trzeba po prostu… żyć.
Sięgnąć po to, co jest na wyciągnięcie ręki..”.
Podsumowując, książka opowiada o portretach psychologicznych ludzi w różnym wieku, o chorobie, alkoholizmie i śmierci, pełna emocji, smutnych i nieszczęśliwych wydarzeń.
„Życie pisze różne scenariusze, często takie, które wyglądają na przypadek, są nieprzewidywalne, zaskakujące. Skrywane tajemnice w najmniej spodziewanym momencie wychodzą na jaw, raniąc duszę niczym różane kolce.”
Polecam. Godna przeczytania.
- Ilona