Książka popularnonaukowa traktująca o zbawiennym wpływie systematycznych spacerów. To miód na moje serce, bo sam lubię bardzo chodzić, po parku, po lesie, a najlepiej po górach, za to niezbyt po mieście: samochody, hałas, smog.
Autor pokazuje, cytując badania naukowe, że systematyczne, długie spacery po pierwsze mają zbawienne skutki zdrowotne. Po drugie poprawiają nastrój; są zatem swoistą behawioralną szczepionką przeciwko depresji oraz powolnym szkodliwym zmianom niszczącym osobowość, a spowodowanym przez siedzący tryb życia. Ponadto chodzenie wspaniale rozwija zdolność rozwiązywania problemów, pobudza nasze twórcze impulsy. I jeszcze: „Chcecie zrzucić wagę? Nie odwiedzajcie siłowni, lecz wybierzcie się na naprawdę bardzo długi spacer. I powtarzajcie go regularnie w ciągu kilku dni czy tygodni. Przyniesie wam to znacznie większą korzyść niż ćwiczenia w siłowni.”
Książka zawiera też ważne informacje jak winno się projektować nasze miasta, aby były przyjazne dla piechurów. Autor, cytując urbanistę Specka, postuluje, że „że trasy spacerowe w naszych miasteczkach i miastach powinny być łatwe, dostępne, bezpieczne i przyjemne.” Trudno się nie zgodzić, ale tu jest problem, na mój gust miasta nasze są głównie dla kierowców, piesi jakby nieważni są, na przykład ile to razy musiałem przebiegać przez ulicę, żeby zdążyć przed zmianą świateł. Albo chodniki kompletnie zastawione parkującymi samochodami, dla pieszych pozostaje wąziutki przesmyk.
W części popularnonaukowej ciekawie pisze O'Mara o ewolucyjnych korzeniach chodzenia, pokazuje, że tylko te organizmy, które się poruszają, mają mózg, drzewa np. go nie mają. Poza tym tylko człowiek jest dwunożnym piechurem.
Są też tam rzeczy mniej interesujące, pisze np. sporo autor jak dzieci uczą się chodzić, analizuje dokładnie cały mechanizm, dla mnie to jest taka 'oczywista oczywistość' no ewolucja wyposażyła nas w nogi i umiejętność chodzenia i tyle, po co o tym tyle pisać? Albo mamy cały rozdział poświęcony mechanice chodzenia, dla mnie zupełnie nieinteresujący. Ta popularnonaukowość na siłę nie bardzo mi odpowiada.
Niemniej najważniejsze przesłanie książki jest jasne: chodzenie polepsza nasze funkcjonowanie w wymiarze społecznym i psychicznym, wpływa korzystnie na układ nerwowy. Jest prostym lekarstwem poprawiającym jakość życia i stan zdrowia; powinniśmy je stosować w regularnych dawkach, dużych i małych, najlepiej codziennie, na łonie przyrody czy w miastach. No właśnie, no właśnie! Czyli wysiadajmy z samochodów, idźmy na spacer!