"Pierwsze, co pamiętam po otwarciu oczu, to załamaną twarz mojego brata. W jego oczach widziałam, jak mocno wpłynęło na niego to wydarzenie. Blask, który tam był, został zastąpiony ciemnością. Wiem, że potrzeba wiele czasu, by odzyskać to beztroskie. Ze mną jest podobnie - nic, co było wcześniej, już nigdy nie będzie takie samo."
Kiedy przeczytałam opis z tyłu książki i dodatkowo zobaczyłam okładkę zastanawiałam się, czy dam radę przeczytać książkę bez przewracania oczami. Jakoś z gangami motocyklowymi czy porachunkami gangsterskimi mi nie po drodze aczkolwiek już dawno przestałam mówić, że czegoś nie przeczytam, bo nie. Założyłam z góry, że będzie mrocznie, brutalnie, wulgarnie a jakoś z takimi książkami mi nie po drodze. Zatem, czy tak właśnie było?
Zdarza się wam mieć przeczucia? Wierzyć, że wydarzy się coś złego? Robić coś wbrew sobie i bez przekonania? Takie wrażenie miała główna bohaterka Gena, która wraz ze swoim bratem Ozem odwiedzała ojca w więzieniu. Podczas widzenia dochodzi do buntu gangu motocyklistów i niezwykle bestialskich wydarzeń. Jeden z oprawców okalecza dziewczynę fizycznie ale co jest dla niej bardziej bolesne, psychicznie. Rany na ciele goją się szybciej niż te na psychice więc kiedy nadarza się okazja wyjazdu rodzeństwo z niej korzysta. Zmiana otoczenia ma pomóc Genie w dojściu do siebie.
"Nie jest mi na rękę mówienie o sobie ale (...) postanowiłam, że dam szansę temu miejscu i postaram się to zmienić. Chcę przestać być tą ciągle zamkniętą w sobie i bojącą się własnego cienia."
Pech, los a może przeznaczenie, sprawia, że Gena i Oz trafiają do miejsca, w którym Genie wszystko będzie przypominało o przebytym koszmarze bowiem na drodze rodzeństwa staje gang motocyklistów z przystojnym Mo na czele.
Czy można mierzyć wszystkich jedną miarą i z góry oceniać? Czy warto, albo może bardziej czy możliwe jest aby wymazać z pamięci wyrządzone krzywdy i otworzyć się na nowe? Nowo poznane koleżanki, nowa praca sprawa, że Gena powoli wraca do równowagi, jednak lęk, strach, obawa pozostaje a stare krzywdy nie dają o sobie zapomnieć.
"Minął już tydzień, odkąd zaczęłam pracować w barze motocyklowym. Śmiać mi się czasem chciało, bo wcześniej sama myśl o przebywaniu obok tych ludzi sprawiała, że byłam gotowa uciec, a teraz z niektórymi sobie nawet żartuję. Rae miała rację, oni nie są źli, a nawet bym powiedziała, że to do nich pierwszych zwróciłabym się o pomoc."
Byłam niezwykle zaskoczona jak szybko mnie ta książka wciągnęła. Kiedy zaczęłam ją czytać nie spodziewałam się, że nie odłożę jej zanim nie poznam zakończenia. Zastanawiałam się, co mnie w niej urzekło albo może bardziej przyciągnęło i dochodzę do wniosku, że to chyba niezwykle plastyczny język autorki. Szalenie realistyczny, bynajmniej dla mnie, opis buntu sprawił, że miałam ochotę jak opos, udać, że mnie nie ma.
Zakładałam, że będzie standardowa historia. Zraniona dziewczyna po przejściach, płochliwa i lękliwa i facet z przeszłością i niekoniecznie z kryształowym życiorysem. Po trosze tak jest lecz dla mnie ta historia była czymś nowym. Może przez fakt, że nie miałam okazji jeszcze czytać podobnych powieści a może dlatego, że autorka naprawdę postarała się, żeby czytelnik nie nudził się podczas czytania.
"Anioły ciemności. Piekielna miłość" mogę zaliczyć do udanych spotkań z autorką. Wyraziste postaci, pędząca akcja, tematyka, z którą wcześniej nie miałam do czynienia sprawiło, że, pomimo dramatyzmu i niekiedy wulgarnego słownictwa, niezwykle przyjemnie spędziłam czas.
Z wielką ciekawością sięgnę po kolejne powieści tej autorki. Dziękuję Wydawnictwo WasPos za egzemplarz do recenzji.
"Jest taki moment w życiu, że czujesz się, jakbyś stał nad przepaścią. Ziemia usuwa ci się spod nóg, a ty spadasz bez końca w nicość, wymachując rękoma. To jest ta chwila, kiedy wiesz, że nic nie jest w stanie cię uratować, ale i tak za wszelką cenę próbujesz się ocalić."