Je to ten druhý od okna, ten v pomačkaných šatech: kdo by do něho řekl, že je to Amerikán?
Po polsku powieść ta wychodzi zwykle w antologiach - szkoda. Jest piękną całością i z niczym bym jej nie chciał przy lekturze łączyć. Wymaga zastanowienia. Nie jest to kryminał, choć mamy tu morderstwo i śledztwo, a dramat, na podstawie którego Čapek przedstawia swą historię, odegrał się naprawdę w wiosce Bardova k. Mukaczewa. Gazda Juraj Hordubej, wróciwszy z Ameryki do domu został zamordowany 27.X.1931 przez parobka najętego przez jego żonę, Wasyla - nomen omen - Maňáka. Nikomu powrót gospodarza nie był na rękę. Pisały o tym 14. października 1932 Lidové noviny, kiedy właśnie skończyła się rozprawą przed Sądem Najwyższym w Brnie, bo sprawa była głośna w całej republice. Čapek opisał tę historię "na gorąco" (ukazywała się w odcinkach w tychże LN od 27.11.1932 do 21.01.1933) i dość wiernie: nieznacznie tylko zmienił nazwiska, ale przebieg wydarzeń i zasądzona kara są takie, jak w rzeczywistości. Wprowadził jednak w literackiej wersji wydarzeń bardzo ciekawy zabieg, pozwalający śledzić tę historię z trzech punktów widzenia: samego gazdy, starosty i ludzi we wsi, oraz z punktu widzenia prowadzących dochodzenie żandarmów i sądu. I za każdym razem widzimy inne uzasadnienia, inne spojrzenie. Jest to powieść psychologiczna. Głównym tematem dla autora nie jest jednak "kto zabił", lecz niepoznawalność człowieka - jego motywacji, myśli - nawet gdy jest naszym sąsiadem, czy bliskim. Ale także jakiś rodzaj dawnej, chłopskiej dumy, zanikający ethos człowieka uczciwego i wierzącego w porządek świata, która to wiara jednak już nie jest w stanie go ocalać, gdyż zaczyna się nowa epoka, rządząca się innymi prawami - pieniądzem i żądzą. A może to tylko Juraj był tak naiwny? Bez wątpienia kochał swą ponad 10 lat młodszą żonę - nie chciał widzieć jej zdrady, zamykał na to oczy, wbrew wszystkim dowodom bronił jej czci przed ludźmi. Wybaczyłby jej to. Ale dla niej nie było powrotu do dawnego małżeństwa. Nie wiemy dlaczego - z jej strony sprawa nie została w powieści przedstawiona. Czytelnik nie wie, co Polana sobie myśli - nie odzywa się ani słowem. Jak na procesie. A przecież jej los przypomina trochę postać Jagny Borynowej z Chłopów Reymonta. Przecież to nie ona opuściła dom, by szukać lepszego zarobku i życia. A kiedy latami mąż nie dawał znaku życia, poznała może siłę pożądania i miłości. I nie chciała dać sobie jej wydrzeć - wbrew całej wsi, która ją potępiła. Rozumiem ją, ale nie jej mi naprawdę żal. Čapek bardzo czule i delikatnie, choć nie wprost, opisał co się dzieje w duszy Juraja. Mimo że to twardy, pracowity chłop i górnik, ma w sobie wyjątkową delikatność, wręcz nieśmiałość wobec swej żony. Nie chce jej do niczego zmuszać. Chce jej zostawić przestrzeń, czas. Aż przykro, że wszystkie jego wysiłki idą na marne. Sam by się jej usunął z drogi... Ten mężczyzna zachowuje się jak żona Tristana w średniowiecznym romansie, która umiera, by zrobić miejsce kochance swego męża. Romans dworski pod chłopską strzechą na łemkowskiej wsi. Juraj jest postacią tragiczną, ale chyba pojął swój błąd, że wyjeżdżając po lepszy byt i pieniądze, stracił to, co było o wiele cenniejsze: szacunek i miłość żony oraz zaufanie dziecka. Bo czas poświęcony róży - miłości, kobiecie, dziecku - czyni ci ją tak drogą. Gdy poświęcasz ten czas czemuś innemu, twe serce, a może się przecież zdarzyć, że właśnie ich serca, przylgną do czegoś lub kogoś innego. A wciąż jest tyle osób, rodzin, które chcą pójść - dla chleba, Panie, dla chleba - tą samą drogą. Nawet brat Hordubala, który ma gospodarzyć w jego chałupie po wszystkim. Historia cudza niczego człowieka nie nauczy.
Czytałem po czesku i trzeba powiedzieć, że Čapek snuje opowieść wyjątkowo pięknym językiem. Wprowadził wschodni akcent, wiejskie słownictwo, wmieszał nawet anglicyzmy w opowiadanie Juraja. Myślę, że tłumaczenie tego tekstu na polski nie było łatwe. I wolę tych prób nawet nie oglądać - nie wierzę, by można to było zrobić lepiej, niż w wersji oryginalnej.