XVIII w., Londyn; to tutaj John Hunter po raz pierwszy towarzyszy bratu przy sekcji zwłok nieznanego mężczyzny. Już wówczas, gdy był tylko dwudziestokilkuletnim mężczyzną wiedział, że być może to właśnie medycyna stanie się jego życiowym kierunkiem. Od najmłodszych lat fascynowała go przyroda. Codziennie towarzyszyło mu pytanie, na jakiej zasadzie funkcjonuje świat i wszystkie jego znane mu elementy. Z chłopaka, który nienawidził książek i nauki wyrósł na pasjonata anatomii, który starał się przetrzeć ścieżki dla kolejnych pokoleń chirurgów. Niestety, jak to w życiu bywa, zawiść innych lekarzy przystopowała jego wielkie plany, a wiele spośród jego odkryć trafiło w ręce pozostałych pasjonatów medycyny. Dziś mamy wreszcie okazję poznać tego, który po raz pierwszy odważył się głośno zaprotestować przeciwko niektórym formom badania czy operacji pacjentów.
Kiedy na moje ręce trafiło tomiszcze z twardą oprawą, pierwsze co zrobiłam, to oczywiście sprawdziłam ilość stron- 576! Byłam pod wrażeniem, a jednocześnie trochę się obawiałam, jak szybko uda mi się przedrzeć przez historię o Johnie Hunterze. Tematyka bardzo mnie zaintrygowała (głównie przez wzgląd na porywaczy ciał, przynajmniej na początku), lecz książki opisujące czyjeś życie mają to do siebie, że nierzadko wypełnione suchymi faktami, które stają czytelnikowi w gardle. Zastanawiałam się, jakie życie prowadził ów prekursor chirurgii, że zostało mu poświęcone aż tyle kartek. Gdy jednak rozpoczęłam swoją przygodę, przenosząc się do osiemnastowiecznego Londynu, wszystkie moje obawy i drobne strachy pierzchły. Ta pozycja jest świetna!
John Hunter przeszedł bardzo długą drogę; urodził się w wielodzietnej rodzinie, pół życia spędzając na rodzinnej farmie. Zdawał sobie sprawę, iż musi w końcu postanowić, co dalej. Z pomocą przyszedł mu starszy brat William, który akurat potrzebował asystenta- sam od kilku lat przebywał w Londynie, zajmując się sekcjami zwłok. W tych czasach pozyskanie ciała do sekcji było nie lada wyzwaniem; co prawda anatomom niby przysługiwały zwłoki osób straconych za różne machlojki, lecz fizyczne otrzymanie ich było o wiele trudniejsze- musieli walczyć z innymi przedstawicielami swego zawodu lub z bliskimi, którzy ze strachem myśleli o oddaniu ciała do sekcji. Wierzono, iż rozkawałkowanie ciała zaprzepaści możliwość duszy zmarłego do dostania się do Raju. Dlatego też z taką zaciekłością rodzina czy przyjaciele bronili zwłok bliskiego im straceńca. Stąd też pierwszym zadaniem młodego Johna było pozyskiwanie dla brata ciał do sekcji, a jak już zauważyliście, nie było to zadanie łatwe. Zapotrzebowanie na "świeże" zwłoki było ogromne, dlatego Hunter i grupa pomagających mu mężczyzn nie ograniczyła się jedynie do walki pod stryczkiem o kolejnego skazańca, lecz również wyruszali na nocne łowy, przemierzając... cmentarze. Ostatecznie jednak i ta część kariery młodego Huntera się zakończyła, a on sam wkrótce potem stanął za stołem sekcyjnym, dzierżąc w dłoni skalpel. Tak zostało aż do jego śmierci.
John Hunter to niebywale fascynująca postać; nikt nie dawał mu szansy, bo jako wiejski chłopak, który w dodatku stronił od wiedzy, nie dawał nadziei na jakiekolwiek przyszłe sukcesy. A tu niespodzianka, bo nie dość, że świetnie radził sobie z sekcjami, to wkrótce potem zaczął udoskonalać wszystkie swoje talenty, rozpoczynając karierę chirurga. Mówił głośno o tym, co mu nie pasowało, a w XVIII w. było tego wiele. Negował metody innych lekarzy, opierających swoje zadania na starych księgach. Wprowadzał wiele unowocześnień, leczył ludzi, był takim chirurgiem ostatniej szansy- tylko on był na tyle odważny, by podejmować się operacji z góry skazanych na niepowodzenie. A jednak udawało mu się, i to niezwykle skutecznie! Zresztą, dzięki takim ekstremalnym przypadkom zebrał także całkiem sporą kolekcję... osobliwości, którą konserwował i umieszczał w słojach wypełnionych spirytusem. To dla niego sprowadzano nieznane jeszcze w Londynie zwierzęta. To on był wzywany do najsławniejszych osobistości, których jednak traktował na równi z tymi najbiedniejszymi. Kochano go i nienawidzono równie zaciekle. Ale to właśnie poniekąd dzięki niemu wiedza o chorobach, zwierzętach czy chirurgii samej w sobie wygląda tak, jak obecnie.
Choć Huntera można by określać po części jako człowieka gburowatego, który bardzo szybko wpada w złość, a skupiony jest jedynie na swoim celu, to ja po części mu współczułam- był taki samotny w środowisku chirurgów! Nielubiany przez swoje głośne wyrażanie zdania, przez swoje sukcesy, a z drugiej strony brać lekarska tylko czekała, by odebrać mu lata pracy. Tylko w zaciszu domowego ogniska, wśród bliskich mu osób oraz ukochanych eksponatów mógł czuć, że poszedł właściwą ścieżką i zrobił wiele dobrego dla ludzi.
Fascynujący człowiek. Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak bardzo mnie wciągnie- plusem tu oczywiście jest także fakt, iż autorka nie skupia się tylko na jego postaci, ale dokładnie nakreśla nam tło ówczesnych czasów, przybliża sylwetki innych osób, jak również skrupulatnie wyłuszcza czytelnikowi teorie Huntera. Ta pozycja to majstersztyk, którą czytelnik wręcz się delektuje.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Znak :)