„Chiny według Leszka Ślazyka” to książka-objawienie. Nie dość, że czyta się ją szybko, i z wypiekami na twarzy, to człowiek zdaje sobie sprawę, że przez tyle lat raczono nas marną i kłamliwą papką zachodniej (czytaj: amerykańskiej) propagandy. Od jakiegoś czasu interesuję się tematyką Chin. Przeczytałem grubo ponad kilkadziesiąt książek, polskich i zagranicznych autorów, ale żadna nie otworzyła mi oczu tak jak ta. Nie będę tutaj złym prorokiem, jeśli stwierdzę, że każdy człowiek interesujący się Państwem Środka musi, podkreślę, musi po nią sięgnąć. Trochę to obrazoburcze, ale „Chiny według Leszka Ślazyka” to istna biblia ludzi samodzielnie myślących o współczesnym świecie.
Od blisko dwóch lat śledzę artykuły Leszka Ślazyka na facebookowym Chiny24.com. Za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem zawartej w nich wiedzy. Tym bardziej jestem wdzięczny, iż Autor wpadł na pomysł zebrania i wydania swych prac. Zawarta w książce wiedza jest przeogromna i dosadna. Nie ma żadnej propagandy, żadnych interpretacji w stylu zachodnich mediów. Jest prawda, tylko prawda i brutalna prawda. Przyznam, że chyba nigdy nie czytałem tak mądrej i prostej lektury. Leszek Ślazyk zawarł w niej swoje spostrzeżenia o Chinach zmieniających się przez ponad ćwierć wieku. Świetnie czyta się o jego przygodach w Chinach, spostrzeżenia tak brutalnie szczere, że aż trudno uwierzyć, że świat wygląda tak, jak o nim pisze Autor. Tym bardziej, że uczono mnie o czymś zupełnie innym w odniesieniu do tego państwa.
Co w niej zawarł? Przede wszystkim rozprawia się z prozachodnią propagandą, która wciska nam brednie o tym, jak funkcjonuje Chińska Republika Ludowa, jak prowadzi swoje interesy, i że wszystko co Chiny robią, ma swoje drugie (w domyśle: mroczne) dno. Wszystko, czym raczą nas media, nie tylko zagraniczne, ale i polskie, to pierdoły, zwykłe kłamstwa! Chiny, takie jakie znamy z epoki Mao Zedonga, dawno nie istnieją, to już zupełnie inny świat. Co rusz, ktoś wypomina o tym, że Pekin nie przestrzega zasad międzynarodowej polityki, że ciągle miesza, że ciągle ma problemy z praworządnością, prawami człowieka i tak dalej. A kto sieje taki defetyzm – Ameryka, która czuje oddech Pekinu na swych skrwawionych plecach. Dlaczego? A dlatego, że właśnie Chiny nie mieszają się w przemiany polityczne innych państw (to Ameryka wysyła wojska i wprowadza siłą „demokrację”. Przykład: Irak, Afganistan, Korea, Wietnam, państwa Ameryki Łacińskiej itd.). Państwo Środka zainteresowane jest tylko interesami i robi je z każdym, nikogo nie oceniając. To Chiny coraz bardziej dążą do tego, aby państwa takie jak Stany Zjednoczone, przestrzegały zasad umów międzynarodowych, które nie tak dawno same narzucały innym. Chiny nie mają zamiaru predestynować do miana „szeryfa światowego porządku” jak Waszyngton. Nikomu nic nie narzucają, z każdym chcą współpracować i potrafią to robić. Chciałbym wam zdradzić więcej, ale byłaby to zbrodnia z mojej strony. W drodze ku wiedzy, musicie pomęczyć się sami.
Leszek Ślazyk w dosadny sposób ukazuje przemiany nie tylko systemu politycznego, ale i społecznego, gospodarczego i mentalnego samych Chińczyków. Kraj ten nie jest już dawno zaściankiem, wręcz przeciwnie, w wielu aspektach znacząco prześcignął wszystkie światowe potęgi. Przykład? A choćby to, że Chiny zawsze mają plan, zawsze patrzą w przyszłość. Nie ma wciskania ludziom kitu, propagandy jak to czynią nasi politycy. Tutaj za słowem idzie czyn. A jeśli ktoś skłamie, coś nie spełni swego celu lub zwyczajnie ktoś coś zdefrauduje, ponosi konsekwencje, srogie, ale jednak (nie tak jak w Polsce, że partia rządząca zawsze uchroni swych podwładnych, wytykając cudze błędy, swoje tuszując). Każda decyzja poprzedzona jest badaniem opinii chińskiego społeczeństwa, licznymi badaniami i wnioskami wysnuwanymi przez najwyższej klasy uczonych, czy to ekonomistów, naukowców, medyków… Wszystko jest dokładnie przemyślane, zbadane, i dopiero wtedy wdraża się zamierzenie w czyn, ciągle monitorując, czy nie ma w tam wypaczeń, niedociągnięć, błędów. W naszej „demokracji” typu zachodniego, jest wręcz przeciwnie. Najpierw czyn, nie poparty nawet oczekiwaniami większości społeczeństwa, a tylko popierającymi jego aktualnie rządzącą partię. Potem jego bezustanne korekty, ponoszenie konsekwencji błędnych decyzji i wynikłych z tego problemów. Słowem – współczesne Chiny stają się wzorem do naśladowania, a nie prześladowania, czy wytykania palcem.
Inny dowód? Proszę bardzo. Rząd Chin, choć komunistyczny robi wszystko, aby zyskać legitymizację swej władzy. I to zrozumiałe, dla tych, którym zależy nie tylko na władzy dla niej samej. Przywódcy Chin starają się spełniać oczekiwania swego społeczeństwa. Nie tylko pytają ich o zdanie, ale i starają się wybiegać im naprzeciw. W ten sposób stwarzają mechanizmy, które wspierają rozwój przedsiębiorczości wśród obywateli. Dają Chińczykom możliwość, aby mogli się rozwijać na swój własny sposób, promując to, czego państwo jako społeczeństwo, a nie władza, potrzebuje. Ponadto rząd w Pekinie pilnuje, aby wszelkie wypaczenia systemu ciągle naprawiać, aby społeczeństwo miało poczucie, iż to ono rządzi państwem. Pojawia się jakiś kataklizm – od razu przystępuje się nie tylko do odbudowy, ale i roz- i przebudowy wszystkiego, co było wcześniej. Nie ma zapomóg, które mają tylko kupić spokój sumienia rządzących. Stwarza się możliwość, aby obywatel sam wszystko naprawił, aby sam podniósł się z upadku. U nas zaś – daje się zapomogi i w zasadzie na tym się kończy. Odbudowa trwa latami i przywraca stan sprzed katastrofy, nie bacząc, że świat się zmienił, że można było coś zmienić, że można było wspomóc nie tylko samych poszkodowanych, ale i całą okoliczną społeczność. Teraz rozumiecie? Chiny to osobny mikrokosmos, z którego warto brać przykład (przynajmniej jeśli chodzi o mechanizmy gospodarcze, o planowanie przyszłości geopolitycznej…), a nie tylko oceniać i to w dodatku, nierzetelnie. Chciałbym o tak wielu rzeczach wam napisać, ale nie wiem od czego zacząć, a i moja wypowiedź ma ograniczenia.
Jedyną wadą, którą znalazłem jest fakt, iż w tekście znajduje się wiele literówek. Trochę to psuje wrażenia, można by to poprawić. Jednak tym razem, mimo tego kłopotliwego „zachowania” jestem zdania, że opisywana przeze mnie książka jest czymś niesamowitym. Kocham tę książkę miłością czytelnika wtajemniczonego w największe sekrety świata. Moje wrażenia są tym większe, iż wszystkie informacje w niej zawarte są tak łatwo dostępne!
Czy warto ją przeczytać? Tak, tak, tak, tak! W moim odczuciu jest to jedna z najciekawszych książek tego roku, o zdecydowanie najlepsza o współczesnych Chinach, jaką kiedykolwiek do tej pory czytałem. Analiza geopolityczna i gospodarcza Państwa Środka powala.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.