Jest to pierwsze me spotkanie z Niną Niralli. I mam od razu kłopot. Kłopot z umiejscowieniem powieści "Oblicza księżyca" na odpowiedniej półce literackiej. Czy to romans z tłem obyczajowym. Czy thriller psychologiczny z domieszką romansu. A może wszystko naraz. Koktajl, mieszanka wybuchowa. Po głębszym zastanowieniu jednak zostawiam ten temat na marginesie. To nie mój kłopot. Inaczej mówiąc: literatura piękna daje czytelnikowi dziś aglomerat różnych różności w granicach jednej powieści, tak że nie mam co deliberować nad formą powieści.Ważniejsze jest to o czym ( a nie w jaki sposób) Niralli opowiada. A jest to ważny temat. Nieodpowiedni stosunek mężczyzn do roli mężów. Antykobiecy, antyfeministyczny.
Rzecz co prawda dzieje się w New Delhi, lecz wydaje mi się że problem dotyczy każdej szerokości geograficznej. Nie wierzycie. To posłuchajcie. Oto główna bohaterka, Ranja Patel, pochodząca z zamożnej i wpływowej rodziny, wychodzi za mąż za obiecującego adwokata. Powinienem powiedzieć że małżeństwo zostało zaaranżowane. To w Indiach ustalona norma, chyba do tej pory. Co prawda nie sądzę aby w Polsce dochodziło do przypadków ożenku "na prośbę rodziny", lecz to co się dzieje na kolejnych stronicach powieści, jak najbardziej mogło się wydarzyć w naszym kraju, tu nad Wisłą. Mąż, przeuroczy przed ślubem, po ceremonii staje się brutalem do potęgi n- tej. Mówiąc wprost ( proszę odsunąć dzieci od ekranów komputerów) codziennie gwałci Ranję, odbiera jej godność osobistą. Wyzywa, opluwa. Bije. Ma kochanki i nie ukrywa się z tym. Pewnego dnia kobieta postanawia popełnić samobójstwo. Lecz - w ostatnim momencie, ratuje ją od śmierci młody człowiek. Okazuje się nim lekarz z pobliskiego szpitala.
Do tego momentu rozumiem intencje Autorki. Chciała przedstawić ciemną, może nawet czarną stronę małżeństw zawartych "na siłę". I to Niralli udało się. Lecz to co się wydarza na stronach powieści już po uratowaniu Ranji, jest grubymi szyte nićmi. Rozumiem, że Autorka chciała aby akcja powieści szła gładko, bez żadnych przestojów. Lecz za dużo zbiegów okoliczności w tym wszystkim. Czasami to wygląda jakby wszystko z góry było zaplanowane,"ustawione". W tym momencie na scenie ma się pojawić ta postać z owym rekwizytem. A za pięć minut inna postać przyniesie tamten gadżet. I to dzieje się na małej przestrzeni czasowej. Czyżby Niralli wymyślała ciąg dalszy powieści na bieżąco? Nie miała planu powieści zapisanego w brulionie? I chciała kulminacyjne momenty wepchnąć gdzie się da i jak się da? Napisałem w pierwszym akapicie, że nieważne jak ta powieść jest napisana, tylko o czym traktuje. Połowicznie cofam to zdanie. Chodziło mi o samą formę powieści. Ale, na Boga, nie o treść i fabułę. Forma nie decyduje o dwóch pozostałych. Jest tylko szkieletem, układem. Treść i fabuła już mają coś do powiedzenia na temat losów bohaterów. W tym właśnie punkcie mamy do czynienia z atrakcyjnością powieści lub jej brakiem. Jak nadmieniłem kilka zdań temu, Autorka upchała zasadnicze momenty powieści bardzo blisko siebie. To niezbyt dobra decyzja. Miałem w pewnym momencie myśl, iż powieść "Oblicza księżyca" jest pierwszą częścią większej całości. Rozwiązanie akcji przyszło ... zbyt późno. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem. Że czytelnik zrozumiał moje intencje.
Czyta się powieść szybko i dynamicznie. W przypadku tej powieści to raczej wada. Taki temat jaki przedstawiła Niralli wymaga zupełnie innej konstrukcji językowej niż zaproponowała Autorka. Jakiś hard thriller, czy ja wiem ... A język "Oblicza księżyca" celuje raczej w harlequina. Dość ! Nie będę się pastwił ...
Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl