Jakie powinno być dzieciństwo? Pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy kojarzy się ze słodkością. Dzieciństwo powinno być słodkie mieć smak czekolady i gumy balonowej. Być beztroskie i pachnące wiosennym deszczem. Czy takie było dorastanie dzieci w erze Gierka?
Choć nie urodziłam się w PRL, to poniekąd znam realia dekady gierkowskiej. Co prawda głównie z opowiadań moich rodziców czy innych członków rodziny, ale doskonale wiem, że słodko wtedy nie było. Kartki, brak produktów w sklepach czy ograniczenia to tylko niektóre z przykładów z czym musieli mierzyć się obywatele Polski. I w tym całym kotle były również dzieci, które pragnęły czegoś innego niż szarość. O tym jak naprawdę wyglądało dzieciństwo opowiada książka Chcesz cukierka? Idź do Gierka. Wspomnienia z dzieciństwa w złotej dekadzie gierkowskiej.
Książka podzielona jest jest na dwie części. W pierwszej głos zabiera autorka książki, a w drugiej autor. Często zdarza się tak, że gdy pozycja napisana jest przez kilka osób, to lektura jest bardzo nierówna. W tym przypadku powiedzenie stają się rzeczywistością. O ile z zaciekawieniem czytałam pierwszą połowę, to druga niesamowicie się dłużyła. Autorka skupia się na swoim życiorysie, jednocześnie opisując z czym musiała się mierzyć. Zabawy na podwórku, komitet kolejkowy czy wyrażanie siebie poprzez muzykę. To co mi jednak zgrzyta, to próba przełożenia tamtych realiów na obecne czasy. Nie da się tego zrobić, a autorka nieustannie przekonuje, że dzisiejsza młodzież wcale nie ma źle w życiu. W drugiej połowie pozycja nabiera bardziej filozoficznego wymiaru. Dużo pytań, które zostają w zawieszeniu.
Dla mnie z pozycji osoby młodej jest to zderzenie ze światem, którego nie znam osobiście. Jednak dla osoby, która urodziła się w epoce Gierka nie będzie to ciekawe spotkanie. To tak jakby opisywali swoje dzieciństwo i swoje przeżycia. Nic to nowego nie wnosi, niczego nie dodaje. Jest tylko powrotem do tego, co już znane. Z miłą chęcią dowiedziałabym się czegoś nowego, a tak czytałam o tym, co już gdzieś słyszałam.
Jest to pozycja z gatunku łatwe, proste do przeczytania w jeden, maksymalnie dwa wieczory. Nic nie wnosi, ale pokazuje inny, może nie do końca znany nam świat.