𝑆𝑖𝑒𝑟𝑜𝑐𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐 to kolejna powieść Przemysława Kowalewskiego z Ugne Galantem w roli głównej. Z każdą kolejną książką autor utwierdza i tak już mocną pozycję w moim prywatnym rankingu najlepszych i ulubionych pisarzy. Sięgając po kolejną książkę autora, wiem, że się nie zawiodę, a wprost przeciwnie otrzymam dawkę emocji, jakich oczekiwałam, a nawet więcej. 𝑆𝑖𝑒𝑟𝑜𝑐𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐 po 𝐾𝑜ź𝑙𝑒 i 𝑆𝑧ó𝑠𝑡𝑐𝑒 jest już trzecim kryminałem Przemysława Kowalewskiego, w którym na podstawie prawdziwych zdarzeń, autor snuje znakomite fikcyjne historie i zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest najlepszą ze wszystkich trzech części serii.
Ugne Galant, odkąd stracił nadzieję na kolejną szansę u Basi, całkowicie pogrążył się w alkoholizmie. Od poprzedniej sprawy został zdegradowany, a w milicji pracuje jeszcze tylko dlatego, że kiedy ma przebłyski w piciu nie ma lepszego śledczego. Gdy natrafi na ślad, nie odpuści, aż do końca. Basia awansowała na kapitana i prowadzi zwyczajne śledztwa, które nie powodują u niej wzrostu adrenaliny. Nadchodzi jednak dzień, kiedy na komisariat przychodzi młoda kobieta, która chce zgłosić sprzedaż swojej siostry. To zdarzenie miało miejsce piętnaście lat temu i Basia nie wie, czy to, co mówi kobieta, jest prawdą, ale sama wychowywała się w sierocińcu, w którym doznała traumatycznych przeżyć, więc postanowiła zająć się tą sprawą. Przyjmuje zgłoszenie i udaje się do Państwowego Domu dziecka im. Pionierów Szczecina, gdzie kiedyś przebywały dziewczynki. Nie wie, że przekroczenie progu tego przybytku spowoduje otworzenie puszki Pandory, a ona sama wkroczy w ciemność, która może ją pochłonąć. Niewygodne pytania zadane dyrektorce uruchomią lawinę nieprzewidzianych zdarzeń, mroczne ścieżki prowadzą bowiem na szczyty komunistycznej władzy.
Basia angażuje do pomocy psychologa Izabelę Lewandowską, która kiedyś naraziła się władzom, odmawiając tuszowania wypadku z udziałem czołgu, który podczas defilady wojsk Układu Warszawskiego wjechał w tłum dzieci, zabijając kilkoro z nich. Zwraca się też o pomoc do Lwowiaka i jego asystenta Kuby Kawalca. Lwowiak zaś prosi o pomoc Ugne, który początkowo odmawia, ale gdy pojawia się w grupie, jest nie tylko trzeźwy, ale przychodzi z mocnym postanowieniem, że tym razem definitywnie odrzuci alkohol, by mógł jeszcze raz zawalczyć o Basię.
Niespodziewanie Irena, kobieta, która zgłosiła przestępstwo, wycofuje oskarżenie, a szef w tej sytuacji uważa sprawę za niebyłą. Basia czuje jednak, że sprzedaż siostry Ireny to tylko czubek góry lodowej. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że sprawa sierocińca ma dużo większy ciężar, niż początkowo się jej wydawało. Wygląda na to, że to zorganizowana grupa przestępcza, która dla korzyści materialnych krzywdzi bezbronne dzieci. Basia ze swoją ekipą prowadzą nieoficjalne śledztwo, ale ludzie, którzy stoją za tym procederem, są wysoko postawieni i tak łatwo nie odpuszczą. Wkrótce wszyscy znajdą się w wielkim niebezpieczeństwie, bo ci, którzy są zamieszani w ten proceder, szykują dla siebie wielką imprezę z udziałem dzieci i gości dewizowych nazywając ją Wielką Pardubicką i nie pozwolą sobie w tym przeszkodzić. Zagrożeni przestępcy zrobią wszystko w dosłownym słowa tego znaczeniu, by zespołowi śledczych uniemożliwić odkrycie prawdy. Oni zaś z kolei będą zmuszeni działać wbrew prawu, by do niej dotrzeć. Czy będą w stanie poświęcić wszystko, w co wierzą i kochają, by przywrócić sprawiedliwość? Prawda okaże się bardziej przerażająca, niż można było to sobie wyobrazić.
Korupcja, władza, żądza zysku bez względu na koszty jest jak hydra, bo na miejsce odciętej głowy natychmiast pojawia się następna. Narkotyki, handel ludźmi, narządami, bronią, wydaje się, że przestępczość na tym polu nie ma końca. W rzeczywistym wymiarze nie pojawi się grupa sprawiedliwych, gotowych na wszystko, by walczyć ze złem tego świata. Świat skorumpowanych polityków, wymiaru sprawiedliwości wciąż, ma się dobrze, nikt o zdrowych zmysłach im się nie sprzeciwi, z czego oni doskonale zdają sobie z tego sprawę.
[…] 𝑔𝑑𝑦 𝑑𝑜𝑡𝑎𝑟ł 𝑑𝑜 𝑑𝑟𝑧𝑤𝑖 𝑝𝑟𝑜𝑤𝑎𝑑𝑧ą𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑑𝑜 𝑠𝑒𝑘𝑟𝑒𝑡𝑎𝑟𝑖𝑎𝑡𝑢, 𝑜𝑑𝑤𝑟ó𝑐𝑖ł 𝑠𝑖ę 𝑗𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑏𝑖𝑒𝑔ł 𝑤𝑧𝑟𝑜𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑝𝑜 𝑡𝑤𝑎𝑟𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑢𝑟𝑧ę𝑑𝑛𝑖𝑘ó𝑤. 𝐷𝑜𝑝𝑖𝑒𝑟𝑜 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧 𝑧𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑎ł, ż𝑒 𝑏𝑦𝑙𝑖 𝑡𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑝𝑟𝑎𝑐𝑜𝑤𝑛𝑖𝑐𝑦 𝑚𝑎𝑔𝑖𝑠𝑡𝑟𝑎𝑡𝑢, 𝑙𝑒𝑐𝑧 𝑐𝑧ł𝑜𝑛𝑘𝑜𝑤𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑟𝑡𝑖𝑖 𝑘𝑜𝑚𝑢𝑛𝑖𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒𝑗 𝑧 𝑊𝑜𝑗𝑒𝑤ó𝑑𝑧𝑘𝑖𝑒𝑗 𝑅𝑎𝑑𝑦 𝑁𝑎𝑟𝑜𝑑𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑜𝑟𝑎𝑧 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑛𝑛𝑖𝑘𝑎𝑟𝑧𝑒 𝑟𝑒ż𝑖𝑚𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 „𝐺ł𝑜𝑠𝑢 𝑆𝑧𝑐𝑧𝑒𝑐𝑖ń𝑠𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜” 𝑔𝑜𝑡𝑜𝑤𝑖 𝑤𝑦𝑑𝑟𝑢𝑘𝑜𝑤𝑎ć 𝑘𝑎ż𝑑𝑒 𝑘ł𝑎𝑚𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑤𝑦𝑚𝑦ś𝑙𝑜𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑝𝑎𝑟𝑡𝑦𝑗𝑛𝑖𝑎𝑘ó𝑤. 𝐵𝑦𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑜𝑘𝑢𝑟𝑎𝑡𝑜𝑟𝑧𝑦 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑐𝑖𝑒𝑙𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑐𝑖ń𝑠𝑘𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑎𝑙𝑒s𝑡𝑟𝑦 […] 𝑂𝑘𝑟ą𝑔ł𝑒, 𝑐𝑧𝑒𝑟𝑤𝑜𝑛𝑒 𝑚𝑜𝑟𝑑𝑦 𝑧 𝑝𝑜𝑑𝑤ó𝑗𝑛𝑦𝑚𝑖 𝑝𝑜𝑑𝑏𝑟ó𝑑𝑘𝑎𝑚𝑖. […] 𝑊 𝑖𝑐ℎ 𝑜𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑎ł 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑝𝑢𝑠𝑡𝑘ę 𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑛𝑖𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑎 𝑜𝑑𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑎𝑙𝑛𝑜ś𝑐𝑖, 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑐ℎ 𝑖 𝑧𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧ę𝑐𝑦 𝑖𝑛𝑠𝑡𝑦𝑛𝑘𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑡𝑟𝑤𝑎𝑛𝑖𝑎, 𝑐ℎęć 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑠𝑖ę 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑒𝑘𝑎𝑛𝑖𝑎 𝑛𝑎𝑔𝑜𝑛𝑘𝑖. 𝐷𝑜 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢, 𝑎ż 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑢𝑐𝑖𝑐ℎ𝑛𝑖𝑒, 𝑎ż 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑛ą. – fragment powieści 𝑆𝑖𝑒𝑟𝑜𝑐𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐. Opis dotyczy tamtej rzeczywistości, ale te słowa doskonale odzwierciedlają naszą teraźniejszość.
Bohaterowie powieści Przemysława Kowalewskiego to ludzie z krwi i kości. Może trochę ponad przeciętni, ale w ogólnym rozrachunku śmiertelni jak każdy. Epilog nie napawa nadzieją, ale nie mógł być inny.
𝑆𝑖𝑒𝑟𝑜𝑐𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐 to powieść, która łączy wciągającą intrygę kryminalną ze świetną sensacją, czyta się ją jednym tchem i z wypiekami na twarzy. Nie sposób nie docenić trudu i olbrzymiej pracy, jaką autor musiał włożyć w stworzenie swojej książki. Dokonał doskonałego researchu, dzięki czemu ta powieść wypadła tak realnie. Przemysław Kowalewski ma jedyny w swoim rodzaju styl pisania, który go wyróżnia. Okazuje się, że nie trzeba stosować udziwnień i wprowadzać wątków poprawnych politycznie, by można było uznać, powieść za bardzo dobrą. Chylę czoło przed niebywałym talentem autora, bo jak rzadko kto potrafi tworzyć fikcyjne opowieści na podstawie prawdziwych zdarzeń, a przy tym w jak niesamowity sposób oddać klimat tamtych czasów. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu autora w dociekaniu prawdy historycznej dowiedziałam się, co oznacza termin „dochowańcy” i tego, że sprzedaż sierot do pomocy na roli była czymś powszechnym w Polsce Ludowej, a „dochowańcy” byli początkiem procederu, który ostatecznie przyjął formę handlu sierotami. W tamtym okresie doszło do masowej sprzedaży dzieci. 𝑊 𝑃𝑅𝐿 – 𝑢 𝑢𝑐𝑧𝑒𝑠𝑡𝑛𝑖𝑐𝑧𝑦𝑙𝑖 𝑤 𝑛𝑖𝑚 𝑢𝑟𝑧ę𝑑𝑛𝑖𝑐𝑦 𝑟óż𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑏𝑙𝑖 𝑤ł𝑎𝑑𝑧𝑦. – napisał autor w posłowiu, przyznaje też, że nie było mu łatwo dotrzeć do dokumentów źródłowych tego problemu. Ostatecznie udało mu się na tym, co zebrał oprzeć fikcyjną opowieść 𝑆𝑖𝑒𝑟𝑜𝑐𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐 i poruszyć kolejną niechlubną kartę w historii naszego kraju.
Przemysław Kowalewski imponuje mi swoją wiedzą, pracowitością i determinacją w dociekaniu prawdy. Żadne fakty historyczne poruszane w jego książkach nie są wyssane z palca, autor tworzy historie, które miały miejsce w przeszłości, a na użytek powieści ubiera je w fikcję literacką. Cała bibliografia, z jakiej autor korzystał przy pisaniu Sierocińca, znajduje się na końcu książki. Wielki szacunek Panie Przemysławie i dziękuję za kolejną pouczającą i niesamowitą podróż w czasie.