Fabuła książki opiera się na podróży czterdziestoletniego Jonathana w przeszłość. Jon jest Czyścicielem, czyli osobą odpowiedzialną za usuwanie ze swojego świata przenikających pomiędzy wymiarami demonów. Któregoś dnia zostaje wezwany do szkoły, a właściwie do tego, co z tej szkoły zostało, aby usunąć z niej niechciane zło. Nie spodziewa się, że oprócz złośliwego chochlika, zastanie tam potężnego demona, który wepchnie go w Szczelinę. Po jakimś czasie Jon budzi się w tej samej szkole, jednak ponad 20 lat wcześniej. Nie wie, dlaczego tu jest i nie wie, jak ma wrócić. Całe szczęście jego obecność zostaje szybko odkryta przez innego Czyściciela, bo już zdążył jako nastolatek wpakować się w kłopoty. Drugim wątkiem w powieści jest wątek Danny’ego, demona, którego dopuszczono do utrzymywania ładu na Ziemi. Danny również jest nastolatkiem i walczy z demonami, jednak stosowane przez niego metody znacząco różnią się od tych, których używa Jonathan. Danny łamie ustalone zasady. I chociaż Jon pragnie jedynie wrócić do swojego świata, będzie musiał rozwiązać problem w przeszłości. Co się stanie, gdy Jon i Danny staną ze sobą twarzą w twarz?
Autor miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę. Uwielbiam czytać o podróżach w czasie, szczelinach, czy portalach umożliwiających zwiedzanie innych rzeczywistości. Tutaj mamy do czynienia jeszcze z walką ze złem w każdym ze światów, przy czym zło nie zawsze okazuje się być złem, a dobro dobrem. Pomysł fajny, jednak do jego realizacji mam pewne zastrzeżenia. Historia początkowo jest dość statyczna, dzieje się niewiele, a na pewno nie tyle, żeby skutecznie pchać akcję do przodu. Później jednak dość mocno się ona rozkręca. Nie brakuje w niej zaskakujących zwrotów akcji, które skutecznie mieszają w głowie, a fabuła zaczyna być bardzo rozbudowana i trochę zawiła. I tu wkrada się do powieści pewien chaos. Wątki przeskakują jeden do drugiego i nie ma w tym jeszcze nic złego, jednak niektóre wydają się być zapchajdziurami. Nawet nie wątki, a rozdziały. Jest na przykład taki moment, w którym podczas jazdy tramwajem, Eryk (duchowny, który zaopiekował się Jonem po przeskoku do przeszłości) i Jonathan muszą zamknąć szczelinę. Wydaje im się, że założyli osłonę, aby Niewidzący (czyli zwykli ludzie) nie zobaczyli, co robią. Jednak w tramwaju jest dziewczyna, która nie tylko widzi Szczelinę, ale też widzi, co robią Czyściciele. Mężczyźni zastanawiają się więc, czy nie ma ona jakichś zdolności właściwych Czyścicielom. I co dalej? Wątek zostaje nagle urwany i w kolejnym rozdziale przechodzimy do rozważań Jona nad tym, czy kupić sobie lody gałkowe, aby w ten sposób lepiej wtopić się w otoczenie. Następnie bohater ratuje z opresji jakiegoś nastolatka artystę i na tym ten rozdział się kończy. Nie, żeby to był istotny szczegół, ale tych lodów nie kupił. Po co więc było w ogóle o tym wspominać? Nie chodzi też o to, że się czepiam. Nie, ostatecznie książka mi się podobała. Uważam jednak, że lepiej by jej zrobiło skupienie się na ważnych, rozpoczętych już wątkach i pociągnięcie ich do końca. Niestety niektórym sprawom i bohaterom poświęcono w powieści zbyt mało uwagi. A niektóre z tych, na których uwaga została skupiona bardziej, pozostały otwarte, czego nie rozumiem. Po lekturze pojawiło się sporo pytań bez odpowiedzi i aż prosi się, aby powstała kolejna część, która wyjaśni wszystkie wątpliwe kwestie.
Liczba stron książki nie zapowiada tego, jak obszerną i rozbudowaną historię otrzymujemy. Na 213 stronach tekst został upakowany gęsto, co nie ułatwia czytania, ale tłumaczy niewielką objętość powieści. Format książki też nie jest standardowy. To coś pomiędzy wersją kieszonkową a normalną. Nie powiem, żebym przepadała za takim formatem i za tak gęsto zapisanym tekstem, tym bardziej, że przeważają w powieści opisy. Dialogów jest zdecydowanie mniej, a szkoda, bo akcja biegłaby trochę szybciej. Na szczęście na dynamikę akcji nie można narzekać. Jest w miarę szybka, chociaż od czasu do czasu zwalniają ją nie zawsze potrzebne fabularne wstawki. Jednak w tym aspekcie jestem zadowolona. Jeśli chodzi o kreację bohaterów, również, z zastrzeżeniem, że charakterystyka postaci drugoplanowych, szczególnie tych wnoszących coś więcej do fabuły, mogłaby być bardziej rozbudowana. Główni bohaterowie to intrygujące i skomplikowane osobowości. Jonathan daje się polubić od razu, mimo zawodu, który wykonuje. Ma trudną przeszłość, która wpłynęła na to, kim się stał. Łatwo go zrozumieć i chętnie się mu kibicuje. Z Dannym idzie trochę bardziej opornie. To pewny siebie demon w skórze nastolatka o czarującej aparycji, skrywający w swoim wnętrzu nie tylko ogrom tajemnic, ale i prawdziwe zło. Mimo pewnych niedociągnięć, które dostrzegam w tej powieści, jestem usatysfakcjonowana lekturą. Oprócz pomysłu, o którym już wspominałam, podoba mi się, jak autor zwodzi czytelnika. Coś, co wydaje nam się pewne, chwilę potem staje się największą niewiadomą. Podobają mi się również sceny walk, ze względu na różnorodność użytej broni, a także magii i z powodu dość szczegółowego ich rozpisania. Książkę czyta się przyjemnie i miło spędza z nią czas. Nie brakuje jej humoru, ale także poważniejszych tonów, zwracających uwagę czytelnika na aktualne w dzisiejszym świecie tematy.
„Szczelina” Kacpra Mielcarka to wielowątkowa powieść science fiction. To interesujący i wciągający debiut, chociaż niepozbawiony wad. Jak na debiut jednak jest bardzo dobrze i już nie mogę doczekać się kolejnych publikacji autora. Liczę oczywiście na ciąg dalszy recenzowanej historii. Polecam!
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl