„Zła mamusia” to debiutancka powieść Tiny Baker, zainspirowana jej własnymi nieudanymi próbami zostania matką. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka, prezenterka i krytyk telewizyjny. Obecnie w przerwach od pisania, prowadzi zajęcia fitness jako instruktorka.
Bohaterkami powieści są dwie kobiety pochodzące z różnych środowisk. Jedna jest bogata, ułożona, piękna. Druga jest matką dwójki dzieci, z trzecim w drodze, na nadmiar pieniędzy nie może narzekać. Pierwsza z nich – Sara – ma wszystko, prawie wszystko. Do szczęścia brakuje jej dziecka. Nie może mieć swojego, więc któregoś dnia zabiera dziecko drugiej kobiety – Kim. Z zatłoczonego sklepu. Ocenia Kim jako złą matkę, bo zamiast zwracać uwagę na swoje najstarsze dziecko, rozmawia przez telefon. Sarze wydaje się, że ratuje dziewczynkę, zabierając ją z toksycznego środowiska. Tresuje ją później jak małe zwierzątko, jednak dziewczynka nadal nie spełnia jej oczekiwań. Nie chce stać się idealnym dzieckiem, jakiego pragnie Sara. Czy mała Tonya wróci do rodziny? Co stanie się z Kim i z Sarą?
Mam mieszane odczucia po lekturze powieści. I sama do końca nie wiem, jaka jest ich przyczyna. Tym bardziej, że ostatecznie stwierdzam, że książka mi się podobała. Ale chyba spodziewałam się czegoś innego. Może większej dynamiki? A może innego rozwoju wydarzeń? Powieść skupia się przede wszystkim na portretach psychologicznych obu kobiet – matki trójki dzieci i kobiety, która chciałaby bardzo matką zostać. I jeśli o charakterystykę i zagłębienie się w psychikę postaci chodzi, jest naprawdę bardzo dobrze. Autorka przedstawiła Sarę i Kim bardzo dokładnie. Pokazała, co w ich przeszłości spowodowało, że stały się takimi, a nie innymi osobami. Dzięki temu czytelnik łatwo może zauważyć, że chociaż kobiety są zupełnie różne, pochodzą z innych środowisk, mają ze sobą wiele wspólnego. Przede wszystkim przeszłość naznaczoną okrucieństwem najbliższych. Obie przeszły w dzieciństwie przez piekło i straciły zaufanie do dorosłych. Kiedy Tonya zostaje porwana, media jak sępy rzucają się na jej rodzinę, a przede wszystkim na matkę dziewczynki i wyciągają z jej przeszłości same brudy. A nawet, gdyby tego nie robiły, ona sama nie przedstawia się w mediach w pozytywnym świetle. Wiecznie z zaciętą miną, wrogo nastawiona, przeklinająca. Mimo to ciężko uwierzyć w obraz wyrodnej matki, jaki kreują media. Bo widać, że kocha Tonyę i że strasznie tęskni. W porównaniu z nią Sara, która kreuje się na kobietę elegancką, obytą w świecie, kulturalną i wierzącą, wypada o wiele gorzej. Powiedzieć, że to potwór nie kobieta, to jak nie powiedzieć nic. Boli to, jak traktuje tę biedną porwaną dziewczynkę. Nie dość, że trzyma ją ciągle w domu, równie eleganckim i wysprzątanym co cuchnącym (czym, musicie już sprawdzić sami, ale uprzedzam, że to może być szok), to wymusza na dziecku posłuszeństwo odmawiając jej jedzenia. Później dochodzi również przemoc. Sara tak bardzo pragnie być kochana, że nie może znieść stosunku dziecka do niej. Sądziła, że małej było w domu źle, że była bita, głodzona i że ją ocaliła zabierając matce. Okazuje się, że rodzice dziecka, chociaż niezbyt zamożni, z przeszłością, kochają i troszczą się o dzieci najlepiej jak potrafią. Dzieci są zadbane, najedzone, szczęśliwe. A Sara robi z życia małej Tonyi piekło.
Kraje się serce, kiedy obserwuje się, co dzieje się z porwanym dzieckiem w nowym domu. Kraje się również, kiedy w wyniku porwania zmienia się życie rodziny dziewczynki, a najbardziej Kim, która cierpi tak bardzo, że zaczyna jej całkiem odbijać. Nie brakuje w powieści drastycznych scen i takich, które chwytają za serce. Szczególnie od Sary bije tak wiele negatywnych emocji, że nawet poznając trudną przeszłość kobiety, która z całą pewnością rzutuje na jej obecne postępowanie, ciężko jej współczuć. Z tego powodu liczyłam na nieco inne zakończenie powieści, szczególnie jeśli chodzi o losy tej psychopatki i może też stąd moje mieszane odczucia po lekturze. Bo taki finał zwyczajnie mnie zawiódł. Akcja powieści jest wyrównana, jednak nie jest jakoś specjalnie dynamiczna. Przy lekturze trzyma przede wszystkim sprawa porwania i chęć dowiedzenia się, czy Tonya cała i zdrowa wróci do domu. A także chęć sprawdzenia, czy Sara poniesie odpowiedzialność i zasłużoną karę za wszystko co zrobiła. A musicie wiedzieć, że ma na sumieniu dużo więcej niż „tylko” porwanie dziecka i znęcanie się nad nim. Po tym wszystkim, czego dowiadujemy się na temat Sary w powieści, Kim i jej grzeszki wypadają na jej tle wyjątkowo blado. Jednak media, jak to media, wiedzą lepiej, określając Kim złą matką. Powieść dobrze pokazuje, co dzieje się z człowiekiem w sytuacjach kryzysowych, do czego potrafi się posunąć, kiedy w grę wchodzi życie najbliższych. I jaki wpływ na przyszłość dziecka ma to, w jakiej rodzinie się wychowuje. A także to, jak szybko oceniamy innych nie znając ich, ich obecnego życia, ich przeszłości. Jak łatwo dajemy się zwieść pozorom. Jak już wspomniałam, charakterystyka bohaterów jest w powieści na najwyższym poziomie, a ich portrety psychologiczne są pogłębione. Świetnie na tle dorosłych wypada kreacja małej bohaterki powieści. Dziewczynka ma pięć lat, kiedy zostaje porwana. Jest żywym srebrem, wygadana, wesoła, ciekawa świata. Widać jak na dłoni, jak zmienia się pod wpływem uwięzienia i obcej dla niej kobiety, która chce z niej zrobić młodą damę. I kiedy mała nie spełnia jej oczekiwań, bo zwyczajnie jest sobą, zaczyna ją tresować jak zwierzę. A Tonya jest pyskata i nie podporządkowuje się łatwo. Nie chce i nie może pokochać tej kobiety. Emocje dziewczynki są czytelne i oddziałują na czytelnika z siłą huraganu. Doskonała kreacja! Na koniec dodam – biedna Elsa. Chciałabym wiedzieć, co się z nią stało, jednak wyjaśnienie tego wątku zostało w powieści pominięte. A szkoda, bo był to promyk słońca w świecie pełnym mroku, do którego trafiła Tonya. Kim jest Elsa i dlaczego była tak ważna, przeczytacie w powieści.
Czy polecam? Owszem, ze względu na doskonałą psychologię postaci i w ogóle rewelacyjną kreację bohaterów. Nie nastawiajcie się jednak na pędzącą akcję i jej spektakularne zwroty, bo tego nie dostaniecie. „Zła mamusia” mimo to jest ciekawym, dającym do myślenia thrillerem psychologicznym, który warto sprawdzić. Serdecznie polecam!