Detektyw Robert Quentin z Centralnego Biura Kryminalnego dla Europejskiej Federacji zostaje wezwany do zbadania sprawy morderstwa cenionego naukowca, profesora Shella. Gdy przybywa do Genewy, okazuje się, że miejscowa policja prowadziła śledztwo tak nieudolnie, że to aż podejrzane. Przed Quentinem staje trudne zadanie dotarcia do prawdy po zatartych śladach.
Kryminalną zagadkę autorka umieściła w świecie przyszłości (alternatywnym?), gdzie zamiast Unii Europejskiej mamy Federację Europejską ze wspólnym dla wszystkich krajów Centralnym Biurem Kryminalnym. Mamy oczywiście postęp technologiczny w postaci chociażby wideofonów czy androidów. Niestety, poza ogólnym tłem, nie znajdziemy tu zbyt wielu informacji o tym świecie. Zdaję sobie sprawę, że książka w pierwszej kolejności ma być kryminałem, denerwowało mnie jednak, że androidy i inne roboty towarzyszą postaciom właściwie cały czas, a w ogóle nie zostały opisane. Ani ich wygląd, ani zadania, ani popularność czy cena… z jednej strony – nie jest to istotne dla właściwej fabuły, z drugiej – to są właśnie przyjemne dla czytelnika smaczki, które budują klimat. Generalnie odniosłam wrażenie, że światu brakuje szczegółowości. A szkoda, bo połączenie kryminału z fantastyką naukową mogłoby wypaść bardzo dobrze.
Sama fabuła jest dosyć ciekawa – skoro mamy genialnego naukowca, to mamy też do czynienia z tajemniczym projektem. Poza tym na scenę wchodzą kolejni podejrzani, dodatkowo w grę wchodzi romans i brudy z przeszłości. Teoretycznie mamy tu wszystko, czego potrzebuje kryminał – łącznie z pomysłowym zakończeniem.
Największą bolączką książki są postaci – bezbarwne, nie tylko nie posiadają żadnego życia osobistego, ale przede wszystkim nie mają żadnych cech charakteru, sposobu mówienia czy zachowania, który by je wyróżniał. Przez to nie budzą emocji. Dodatkowo książka w dużej mierze opiera się na dialogach, natomiast rzadko mamy okazję dowiedzieć się, co „siedzi” w głowach bohaterów.
Książka została wydana w ramach self-publishingu i kupić ją można m. in. w serwisie RW2010, gdzie dostępna jest w formacie PDF, EPUB i Mobi. Przy okazji pochwalę okładkę – widziałam różne samoróbki przy książkach self-publishingowych i bywają one piękne inaczej. Okładka „Genewskiej zagadki” jest za to całkiem ładna (ta wykonana przez Pawła Rosołka, gdyż istnieje jeszcze druga, gorsza wersja).
Powieść (dosyć krótką) czyta się przyjemnie, pozostawia jednak niedosyt. Postaciom przydałoby się dodać trochę kolorów, można by też szerzej przedstawić świat. Dobrze jednak, gdy kryminalnej zagadce towarzyszy ciekawe tło, a tu wyczuwam zmarnowany potencjał.