Najwybitniejsze z dzieł literackiego czy filmowego horroru to te, które pod płaszczykiem makabry, krwi i okrucieństwa niosą bardziej wzniosłe treści – nierzadko niełatwe w odbiorze czy przyswojeniu. Pokazują one prawdę o człowieku, jego zachowaniach i lękach – a nierzadko także zabobonnych uprzedzeniach. Ukazują „drugą twarz” najwybitniejszego przedstawiciela zwierzęcego królestwa. Przedstawiają także inny charakter Zła, ciemnego i zamieszkanego przez dziwne istoty ukrytego przed oczyma śmiertelników świata. W wędrówkę po takiej krainie zaprasza nas po raz kolejny Clive Barker.
Świat Aarona Boone’a został zniszczony w ciągu kilku zaledwie chwil, gdy leczący tego rozchwianego emocjonalnie młodzieńca doktor Decker stanowczo ukazał mu dowody na to, że jego podopieczny jest mordercą, wycinającym w pień całe rodziny. Boone rozpoczyna ucieczkę, ta jednak kończy się potrąceniem przez ciężarówkę i wizytą w szpitalu. W nim, z ust nieco nawiedzonego Narcyza, słyszy słowo powtarzające się w jego snach (wraz z wizualnym przedstawieniem) od pewnego czasu - Midian, miejsce schronienia banitów i „odmieńców”. Po krótkim okresie poszukiwań, trafia do ogromnego cmentarza, położonego nieopodal kanadyjskiej miejscowości Shere Neck. Nie zaznaje tam jednak spokoju – już pierwszej nocy zostaje zaatakowany i ugryziony przez Peloquina, charyzmatycznego przedstawiciela Plemion Nocy. Na opuszczającego w malignie cmentarz Boone’a czeka już Decker, na czele sprowadzonych oddziałów policyjnych. Wsutek oszustwa doktora, Boone ginie, wielokrotnie postrzelony z broni palnej… lecz nie na długo. Zyskujący teraz swą drugą, demoniczną naturę, powraca do Midian, aby wziąć udział w ostatecznej ceremonii przyjęcia do Plemiona Nocy, którą to przeprowadza kapłan Lylesburg. Tymczasem tropem Boone’a rusza jego dziewczyna, Lori. Zawiadomiona o śmierci ukochanego, pozostaje jeszcze jednak w miasteczku w towarzystwie nowo poznanej Sheryl Lee. Gdy ta nie wraca z randki z tajemniczym biznesmenem, Lori postanawia jej poszukać – dochodzi w wyniku tego do konfrontacji dziewczyny z drem Deckerem, a raczej jego morderczym alter ego, Maską. Z opresji Lori ratują Narcyz i Boone, jednak Deckerowi udaje się uciec. Teraz snuje on plan zemsty na byłym pacjencie i królestwie Nieumarłych…
Taką prozę Barkera lubię najbardziej. Bez przesadnie barokowych ozdobników, długich opisów i popisywania się sporą erudycją. Akcja toczy się wartko, sympatia czytelnika dość szybko przechodzi na stronę Midianitów – decyduje o tym także dość często stosowany u Barkera chwyt literacki, polegający na przedstawieniu negatywnych postaci ludzkich oraz jeśli nie pozytywnych, to choć niezwykłych i interesujących istot „z tamtego świata”. Niemal każdy człowiek w tej powieści ma „podwójną naturę” – czy jest to schizofreniczny Decker, sadystyczny w swych poczynaniach policjant Eigermann (zdecydowanie wzbudzający antypatię czytelnika) czy noszący pod sutanną koronki ksiądz Ashbery. Sam świat Nocnego Plemienia jest ukazany w taki sposób, że pozostawia jeszcze sporo pola do popisu odbiorcy i jego wyobraźni. Ukazanie psychologiczne bohaterów jest dobre, autor nie przesadza też nadmiernie z makabrycznością opisów i scen – dość często ich miejsce zajmują już wizje rodem z gatunku fantasy, silniej zaakcentowane w następnych powieściach Barkera. Nie brakuje też dwuznacznego finału ( w końcu w nurcie splatterpunk, którego Clive jest prekursorem, Zło nie ginie - przynajmniej nie definitywnie :). Powieść już w momencie napisania niezwykle wartościowa, zyskała jeszcze na znaczeniu ponad dekadę temu, gdy Barker określił jednoznacznie swoją orientację seksualną – niemniej jednak to wciąż kawał naprawdę dobrej, niebanalnej literatury.