Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Elżbieta Łokietkówna, córka Władysława Łokietka i Jadwigi Kaliskiej, siostra Kazimierza Wielkiego, Piastówna. Tyle, a czasem nawet mniej wie o niej przeciętny Polak.
Tylko interesujący się trochę bardziej historią – jak np. ja - wiedzą, że była żoną węgierskiego króla Karola Roberta, matką Ludwika Węgierskiego i babką Jadwigi Andegaweńskiej.
A ci, którzy historię bardzo lubią, wiedzą, że urodziła się najprawdopodobniej w 1305 roku, 06.07.1320 wzięła ślub z Karolem Robertem, urodziła mu pięciu synów, w latach 1370 – 1380 była regentką w Polsce, a zmarła 29.12.1380.
Ale czy wiemy jakim była człowiekiem i władczynią ta tak bardzo utytułowana kobieta, koronowana królowa Węgier, matka i babka królów? Czy była bezwolną marionetką, posłuszną najpierw ojcu, a potem mężowi i synom? Czy nowoczesną kobietą, z którą przynajmniej najbliżsi musieli się liczyć? Jakie wnioski można wyciągnąć z tego o niej wiemy, z zachowanych dokumentów i kronik?
Autorka zdecydowała się na prowadzenie narracji w pierwszej osobie, co daje wrażenie jakbyśmy rzeczywiście czytali opowieść samej Elżbiety. Rozpoczęta 20 stycznia 1320 roku, w Krakowie, w dniu koronacji Władysława Łokietka na króla Polski, toczy się, rok po roku, aż po kres jej życia. Nie jest to oczywiście relacja „dzień po dniu”, nie – dowiadujemy się tylko o tym, co było najistotniejsze w tymże roku. Czasem są to króciutkie wzmianki, a czasem długa i szczegółowa relacja, zależnie od wagi wydarzenia i, zapewne, od ilości zachowanych o nim wiadomości.
Zachowane informacje świadczą bez żadnych wątpliwości, że Elżbieta Łokietkówna była osobą jak na swoje czasy nieprzeciętną. Wówczas rolą kobiety było rodzenie dzieci i zajmowanie się domem, a wszelkie rządy były domeną mężczyzn. Tymczasem ona, wykształcona, piękna, mądra, urodzony polityk, śmiała – po zamążpójściu musiała szybko zdobyć uznanie w oczach męża, a następnie wśród poddanych i możnych Europy, skoro korespondowała z papieżem i królami, często podróżowała nie tylko po Węgrzech i do Polski, ale była też m. in. w Rzymie, Neapolu, Akwizgranie, Tyrolu, kilka razy była regentką ….
Dokonała też rzeczy wówczas właściwie niemożliwej – doprowadziła do uznania swojej wnuczki (kobiety! W średniowieczu!) za króla ...
Umiała posłużyć się wszystkimi dostępnymi sobie środkami, choć wydaje się, że częściej i chętniej posługiwała się nagrodami niż karami – uśmiechem, węgierskim złotem, nadawaniem przywilejów i stanowisk.
Zapisy z 60 lat życia królowej pokazują jak bardzo była to fascynująca kobieta – prawdziwie królowa. Zaznała szczęścia, ale też nie omijały jej smutki i tragedie.
Piękna opowieść i nie tylko dla lubiących historię. Bo to przede wszystkim relacja o życiu niezwykłej kobiety, „samo czytająca się”, a przy tym wiernie zgodna z tym co w tej chwili nam wiadomo o historii XIV wieku w Europie.
I jeszcze dodam, że ta książka jest jedną z tych nielicznych, gdzie nic nie wiedząc o treści i autorce zwróciłam uwagę na okładkę: pod malachitową zielenią kryją się zarysy miasta, na zieleni tła lśnią złote litery tytułu – prosto a pięknie. A jak w drugim rzucie oka zobaczyłam o kim jest ta książka, to już było pewne, że przeczytam.
A że nie zawiodłam się, to naprawdę polecam.
I sięgnę po inne książki autorki.