„Bajki dla niektórych dorosłych. O nim. O niej.” - Karol Arentowicz
wyd. IMG Partner
rok: 2011 (wydanie pierwsze 2010)
str. 130
Ocena: 4,5/6
Zaraz na wstępie chciałabym Wam powiedzieć skąd u mnie ta książeczka. Trafiła do mnie dzięki uprzejmości serwisu „Słowem Pisanym o Polskich Autorach”, który to serwis zorganizował akcję „Włóczykijka”. Wiem, wiem. Już o tym wspominałam. Ale wspominania nigdy dość. Akcja polega na propagowaniu czytania powieści polskich autorów. Zapisujesz się, książka przychodzi do ciebie, opisujesz wrażenia, przesyłasz książkę dalej, zostawiając na niej swój ślad. Akcja przednia. Uwielbiam ją. Ta książeczka trafiła do mnie dzięki szczęściu. Moja recenzja jednej z poprzednich książek przeczytanych w ramach Włóczykijki zyskała pewne poparcie i miałam prawo wybrać jaką chcę dostać teraz powieść. Zdecydowałam się więc na „Bajki…”. Bo kto nie lubi bajek?
Czym są bajki? To chyba wie każdy czytelnik. Nieważne są definicje i opisy. To wie się intuicyjnie. Ale czy intuicyjnie się je interpretuje? Chyba nie zawsze. Do bajek należy podejść w dość specyficzny sposób. Należy nastawić się na morał, na pewne przesłanie tekstu. Przyznam szczerze, że ja tak nie postąpiłam. Przynajmniej na początku.
Zgodnie z instrukcją zamieszczoną na okładce (a raczej okładkach) rozpoczęłam lekturę od części „O Nim”. Owym tajemniczym „Nim” jest Paweł i ta część książki jest maleńkim fragmentem jego życia. Jednym weekendem. Książka zaczyna się dość tragicznie. Pod kościołem potrącona zostaje dziewczyna. To Paweł spieszy jej na pomoc. Kim jest ten mężczyzna? Czy to on prowadził samochód, pod którego koła wpadła kobieta? Te pytania kłębiły mi się od początku powieści… która już po kilku stronach popędziła do przodu, pozostawiając wspomnianą historię daleko w tyle. I tak, raz znajdowaliśmy się u niego w mieszkaniu, raz w szpitalu, raz u rodziny, a wszystkie te epizody rozdzielane były wspomnieniami z przeszłości. Niejednokrotnie tragicznymi wspomnieniami. Książka kończy się niespodziewanie… Tak jak fragment tej recenzji…
Część „O Niej” opowiada historię Joanny D. Wyrywkowo. Fragmentarycznie. Jak u Pawła. Jeden weekend, mnóstwo wydarzeń. Opowieść zaczyna się od przygarnięcia sąsiadki, której mąż miał gorszy dzień… i postanowił wyładować się na rodzinie. Tylko Joanna odważyła się otworzyć drzwi. A później drzwi już się nie zamykały. Jedno wydarzenie goniło kolejne, jedna historia straszniejsza od poprzedniej. I tak aż do końca. Do końca weekendu. A na jego zwieńczeniu… niespodziewana niespodzianka. Jaka? O tym przekonać musicie się już sami.
Muszę przyznać, iż książka mnie urzekła. Zaciekawiła. Zaintrygowała. Zmusiła do myślenia. Do analizowania. Do przewidywania przyszłości. Wstrząsnęła mną dokumentnie. Sprawiła, iż mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach. I ciągle przetwarzał jedną informację. Jakim jestem człowiekiem? Jakim człowiekiem powinnam być? Czy dobrym ludziom dzieją się czasem dobrze rzeczy? Czy to możliwe, by jednej osobie przytrafiło się aż tyle tragedii? To wprost nieprawdopodobne. Ile można?
Jedno wiem na pewno. Książkę warto przeczytać. Warto zapamiętać. Warto mieć. I gdy tylko nadarzy się okazja, znajdzie się w mojej biblioteczce. Bo chciałabym do niej wrócić. Chciałabym jeszcze raz znaleźć się w tej… bajce…