Kiedy czytam książki o czarodziejach dla dzieci, z jakiegoś powodu porównuje je do serii o Harrym Potterze. Dziś na rynku wydawniczym jest wiele pozycji, które w treści mają czary, magię, fantastyczne wydarzenia, magiczne miejsca etc. Po wielkim hicie, jaki powstał ponad 20 lat temu, myślę, że dziś ciężko jest się wbić z tematyką magii na rynek. Wielu czytelników porównuje współczesne pozycje z tą o małym czarodzieju, a rodzice, którzy czytali przygody Harry’ego, mają naprawdę wielkie oczekiwania co do książek magicznych.
Sama przyznam, że z wielką chęcią sięgnęłabym po publikacje tak dobrą jak książki Pani Rowling, albo chociaż zbliżoną. Wojna cukierkowa Pana Brandona Mulla ma podobną tematykę, mimo że to zupełnie inna fabuła. Mimo to czytając tę pozycję zastanawiałam się nad tym jak bardzo podobne są oba dzieła. Nie mówię tutaj o tematyce, ale o stylu pisania. Bez wątpienia zagraniczni pisarze, wiedzą jak napisać, powieść dla młodych czytelników, która wciągnęłaby ich stylem, wartką akcją i humorem.
Czy Nate, Trevor, Gołąb i Summer zastąpią nam znanych bohaterów, którzy walczyli z Voldemortem to się jeszcze okaże, jednak muszę przyznać, że jeśli autor stworzy serię z tej jednej powieści ma wielkie szanse na dorównanie Pani Rowling.
Pewnego pięknego dnia grupa przyjaciół odwiedza nowo otwarty sklep ze słodyczami. Jego właścicielka jest przemiłą panią, która wynagradza dzieci magicznymi słodyczami w zamian za drobne przysługi. Po pewnym czasie jednak prośby Pani White staja się coraz bardziej osobliwe, a nawet niebezpieczne. Dzieci zaczynają nabierać podejrzeń, że coś jest nie tak. W międzyczasie do miasteczka przybywa lodziarz, którego produkty również mają magiczne moce. W sumie wszyscy mogliby prowadzić swoje interesy, a dzieci byłyby zachwycone jednak tajemniczy mężczyzna w płaszczu i fedorze burzy spokój młodych poszukiwaczy przygód. Zaczyna ich śledzić, dzieci nie wiedza komu mogą ufać, zapowiada się konflikt interesów w magicznych sklepikach.
Po przeczytaniu paru pierwszych kartek mocno zastanawiałam się, czy na pewno jest to pozycja dla dzieci. Przyznam, że zaskakuje, już na wstępie, a przez to robi się jeszcze ciekawsza, oraz intrygująca. Niech Was nie zwiedzie cukierkowy tytuł... To książka o prawdziwej przygodzie, magii, niebanalnych bohaterach i ciemnych, niebezpiecznych typkach, którzy polują na czarodziejów. Powieść z niezwykłym potencjałem, moim zdaniem śmiało może konkurować z serią Harry Potter. Jestem przekonana, że fani czarodzieja będą tą książką zachwyceni.
Mam wielką nadzieję na kolejne tomy. Byłby to wielki powiew świeżości po słynnej serii Pani Rowling. Myślę, że ekranizacja tego dzieła przyciągnęłaby tłumy fanów magii. Zachęcam do lektury nie tylko młodych ludzi, ale też rodziców, którzy wychowali się na przygodach Harry’ego Rona i Hermiony. Jestem przekonana, że Wojna cukierkowa przypomni Wam czasy, spędzane w Miodowym Królestwie z kuflem piwa korzennego.
Dzieło Pana Mulla wciągnęło mnie od pierwszej strony. Wydawało mi się, że jestem już za stara na takie pozycje, jednak odkryłam, że to naprawdę fantastycznie kiedy sięga się po książkę, która odświeża zainteresowania z dzieciństwa. Na przestrzeni lat stwierdzam, że naprawdę miło jest sięgnąć po coś ożywczego, świeżego i nieprzereklamowanego ciągłą sławą.
Życzę Autorowi wielu sukcesów. Czekam na kolejne przygody dzielnych dziesięciolatków, a Was Kochani zachęcam do zakupu bez wątpienia kolejnej niesamowicie magicznej książki, która przeniesie Was w świat przyjaźni, przygody i czarów. Magiczna premiera już 13 października.
Książkę do recenzji otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl