Laurelin Paige losy Cadena i Jolie czyli bohaterów serii “Dirty Wild” kończy tytułem “Namiętne serce”. Wszyscy Ci, którzy mieli możliwość poznać się z tymi bohaterami dobrze wiedzą, że ta historia nieoderwanie łączy się ze skrywanymi tajemnicami i dużą dawką trudnej przeszłości, która siedemnaście lat wcześniej połączyła młodziutkich Jolie i Cadena. Razem przeszli przez piekło, po to by teraz wspólnie zemścić się na osobie, która najbardziej ich skrzywdziła. Nie spodziewają się jednak, że w domu rodzinnym pojawi się niespodziewany gość, który ponownie zachwieja ich ledwie co odbudowaną relację.
Nie będę bawić się w zbędne podsumowania, bo już dwukrotnie pisałam Wam, że bardzo podoba mi się kreacja głównych bohaterów, tym razem do tego grona możemy dodać również postać Tate, który wniósł fajny powiew świeżości do tej historii. Jego pojawienie wywołało troszkę szumu, jednak sama aura jaką wokół siebie tworzył, była urzekająca. Podobnie mam z postacią, która powróciła matką Cadena. Podobała mi się przemiana Carli i charakter jaki pokazała.
Powiedzieć, że w tej historii pojawia się wiele zwrotów akcji, to jak nie powiedzieć nic. Autorka bardzo umiejętnie potrafiła budować napięcie, i w pewien sposób przygotowywała czytelnika na przyszłe wydarzenia. Głównie tyczy się to sekretów, które były bardzo długo głęboko skrywane. Co łączy się z dużą dawką emocji, które autorka odwzorowuje bardzo autentycznie.
Podobnie jak w poprzednich częściach w środku nie brakuje namiętności, chwil uniesień i dużej dawki uczucia. Pojawią się dylematy, jednak prawdziwa miłość znajdzie rozwiązanie wszystkich problemów. Nie wszystko będzie proste, jednak muszę przyznać, że autorka potrafiła mnie rozczulić prawdziwym i szczerym uczuciem, które pojawia się w środku. Myślę, że to duży atut tej historii, który sprawia, że czytanie tej historii to czysta przyjemność.
Po przeczytaniu ostatnich zdań książki, uświadomiłam sobie, że finalnie ta historia ma ręce i nogi, jakkolwiek dziwnie to może brzmieć. Wszystkie puzzle zostały ułożone w jedną całość. Nadal podtrzymuję moją opinię, że ta seria jest dość przewidywalna, jednak mi osobiście to nie przeszkadzało w czytaniu. Wręcz przeciwnie, z czasem sprawiał mi przyjemność fakt, że mogłam domyślać się pewnych spraw wcześniej. Mogłam zabawić się w takiego detektywa, który potwierdzał swoje przypuszczenia.
Cała seria “Dirty Wild” w moim odczuciu jest warta przeczytania. Nie jest to słodki romans, a trudna i momentami brutalna historia o prawdziwej miłości, która ponownie rodzi się po latach. A może tak naprawdę nigdy nie umarła?
Sprawdzicie sami! ❤️