Zastanawialiście się kiedyś jakby to było dostać amnezji? Nie tylko nie wiecie kim jesteście, ale także nie pamiętacie swoich najbliższych, a co nawet ważniejsze, nie potraficie odróżnić dobra od zła, wroga od przyjaciela. A co, gdy w takiej sytuacji od razu zostaniecie postawieni przed dokonaniem wyboru, który może zaważyć na reszcie waszego życia? W takiej sytuacji stanął właśnie Seth Sorenson, bohater „Smoczej straży”, o której trzecim tomie chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć.
„Seth Sorenson został pozbawiony wszelkich wspomnień. Nie wie kim jest i komu może zaufać. Zmanipulowany doprowadza do zniszczenia tego, co przysiągł chronić. Przed jego siostrą Kendrą staje niełatwe zadanie – szukając brata, toczy walkę z ciemnymi mocami”. Ten krótki opis widniejący na tylnej części okładki książki krótko, acz treściwie przedstawia z czym będziecie mieli do czynienia przez prawie 500 stron wciągającej lektury.
W porównaniu do poprzednich tomów, tym razem Brandon Mull wprowadza więcej zmian w formie narracji. Jako, że główni bohaterowie zostali rozdzieleni, śledzimy losy dwóch grup – jednej pod wodzą Kendry, drugiej kręcącej się wokół Setha. Każda z tych grup ma swoje interesy i rusza własną drogą. Co więcej w tej części cyklu na dalszy plan schodzi wojna ze smokami, a na pierwszy plan wybija się przede wszystkim więź siostry z bratem, która dla jego odnalezienia zrobi wszystko!
Po raz kolejny nasi bohaterowie zostają zmuszeni do zdobycia pewnych przedmiotów – Perła Zmierzchu i Wiecznokwiat – które przybliżą ich albo do zrealizowania osobistych celów, albo do podtrzymania nadziei na zwycięstwo w trwającej wojnie. Wiąże się to oczywiście z podróżami, dzięki którym poznajemy zupełnie nowe miejsca na magicznej mapie świata. Odwiedzamy m.in. Podziemną Dziedzinę gdzie urzęduje władca nieumarłych – Podkról, wpadamy na Syrenią Ostoję przy okazji zaglądając w głębiny oceanu, a przez jakiś czas jesteśmy także w znanej nam Twierdzy Czarnodół.
Jednym z najciekawszych punktów „Pana Widmowej Wyspy” jest odkrywanie przez Setha jego mrocznej strony, rozwój jako zaklinacza cieni oraz relacja z Ronodinem. Charakter naszego głównego bohatera się nie zmienia, ale podejmowane przez niego decyzje nie są już szlachetne i przepełnione dobrem tak jak to miało miejsce wcześniej. Autor w interesujący sposób pokazał nam jak Sorenson radzi sobie z konsekwencjami swoich czynów, co do których nie ma stuprocentowego przekonania.
Z drugiej strony, przyglądamy się temu jak Kendra radzi sobie z całą sytuacją. Praktycznie w mgnieniu oka cały jej świat się zawalił. Tym razem nie jest już tak słodko i coraz mniej można liczyć na szczęśliwe zakończenie. Czytając, czytelnik zastanawia się czy bohaterowie podejmują właściwe decyzje oraz czy mogli zrobić coś inaczej, czy może kolejne porażki (zaginięcie Setha, upadek Gadziej Opoki) były nieuniknione.
Cyklopi, syreny, elektryczne węgorze, ożywieńcy. To tylko kilka z gatunków magicznych istot jakie napotykamy podczas lektury. Brandon Mull znów bardzo dokładnie je opisuje, tworząc obrazy na stałe zapadające w pamięć, które dodatkowo zostały uwiecznione na pięknych czarno-białych ilustracjach przez Brandona Dormana.
Jedną z rzeczy, które nie spodobały mi się w tym kolejnym tomie z serii byli bohaterowie dalszego planu. Tanu, Haka, Tess, Vanessa, Grady, to tylko niektórzy z nich. Jest ich bowiem więcej, a mam wrażenie, że bardziej służą jako sztuczny tłum lub po prostu niezbędny element mający pomóc głównym bohaterom zrobić krok do przodu, a o nich samych nie dowiadujemy się zbyt wiele i nie poznajemy ich bliżej. Rozumiem, że ilość wątków jakie da się upchnąć w jednej książce jest ograniczona, ale uważam że autor mógł lepiej zagospodarować postaciami.
„Pan Widmowej Wyspy”, to dobra odmiana po nieco bardziej szablonowych poprzednich tomach „Smoczej Straży”. Historia zmierza w zupełnie innym kierunku niż można było się tego spodziewać, a to sprawia, że w książce czeka nas więcej niespodzianek oraz zwrotów akcji. Fabuła nadal pełna jest dynamiki, w zasadzie nie zwalniając ani na chwilę. Nie ma tu może tylu zagadek co w poprzednich dwóch częściach, ale nadal czujemy się częścią jedynej w swoim rodzaju przygody, na której dalszy ciąg już nie mogę się doczekać!