„Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła”*
Niepełnosprawni kiedyś byli czymś odmiennym, czymś co trzeba było ukrywać. Z czasem to się zmieniło choć trudno obalić stereotypy coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać, że niepełnosprawność nie jest niczym strasznym, a chorzy ludzie są jak każdy. Pragną czerpać z życia wszystko co możliwe. Chcą tylko spełnić swoje marzenia...
„Blondyn i Blondyna” to zapiski z bloga Magdy, dziewczyny chorującej na zanik mięśni. Od kąd pamięta musiała zmagać się ze swoją niepełnosprawnością. Zawsze potrzebowała też osób trzecich by gdziekolwiek iść. I choć początkowo nie akceptowała tego i uważała, że nic jej nie jest z czasem zaakceptowała ten fakt, pogodziła się z zaistniałą sytuacją, ale nigdy nie poddała. Krok po kroku spełniała swoje marzenia przy pomocy rodziny oraz przyjaciół i życzliwych ludzi. Szkoła, praca, wyjazdy. Zaciekle też walczyła o psa przewodnika mimo słabych rąk. I udało się, dostała psa Igora, wtedy też założyła bloga, na którym opisywała swoje i Jakiego perypetie. Nie zawsze było pięknie i kolorowo, ale Blondyna nigdy się nie poddała. Walczyła o to by wraz z psem mogła iść na studia, wejść do biblioteki, kościoła co nie było łatwe. W życiu Magdy bardzo ważni byli też jej przyjaciele, którzy zawsze ją wspierali i zaskakiwali, a co ważne w żaden sposób nie pokazali jej, że czują się z nią źle...
Długo się zastanawiałam nad tym co napisać o tej pozycji. Gdy zabierałam się do czytania „Blondyna i blondyny” w żaden sposób nie podejrzewałam, że wywrze ona na mnie takie piorunujące wrażenie. Nie sądziłam też, że z Magdą może łączyć mnie tak wiele. Trakcie śledzenia kolejnych wpisów cały czas kołatało mi się po głowie zdanie „Jak ja ją doskonale rozumiem!” Przeszkody, barier, które cały czas napotyka i prawdopodobnie jeszcze długo będzie nie stanowiły dla niej przeszkodą by spełnić swoje marzenia. Dla Blondyny i innych niepełnosprawnych każdy kolejny dzień jest wyzwaniem bo nigdy nie wiedzą co ich w danej chwili czeka. W życiu osoby chorej pierwszym ważnym krokiem jest akceptacja siebie, a potem nauka radzenia sobie z życiem na swój sposób. Ważne by się nie poddać. Tak samo bardzo istotne jest wsparcie rodziny i przyjaciół. I nie mówię tego jako osoba patrząca z boku, ja doskonale wiem co czuje Magda, rozumiem jej zapał do działania, chęć zdobycia tego co niby jest nie osiągalne. Dziewczyna ma rację, że dużą rolę w naszym życiu odgrywają osoby, które spotykamy, które wyciągają pomocną dłoń i traktują nas jak normalnych, bo my jesteśmy tacy. Zawsze denerwowało mnie jak ktoś dziwnie patrzył gdy mówiłam, że gdzieś „idę” i Magda miała tak samo, a my naprawdę idziemy tylko... po swojemu. „Blondyn i Blondyna” bawi, wzrusza oraz pokazuje prawdziwe życie osoby niepełnosprawnej. Blondyna często słyszała, że jest radosna, zawsze uśmiechnięta i czerpie z życia ile może, dziwią się skąd to bierze. Ja na takie pytania zawsze odpowiadam, że szkoda mi czasu na narzekanie i gdybanie, co ma być to będzie... Och! Każdemu zdarzają się gorsze dni więc i my je mamy. Każdy musi po marudzić i się pomartwić... Nic nie jest idealne...
W żadnym wypadku nie uważam tego za oficjalną recenzję i długo myślałam czy napisać te kilka zdań... Moim zdaniem „Blondyn i Blondyna” to obowiązkowa lektura dla wszystkich...
*str. okładka