To już czwarty tom, to już czwarty raz kiedy przedłożyłem sen nad dobry komiks. Blacksad "Piekło, spokój" to już kolejny raz kiedy duet Diaz Canales i Guarnido udowadniają jak stara sprawdzona forma, w nieco nowym wydaniu, powala na kolana.
Zacznijmy od słowa.
Słów w Blacksadzie jest jak zwykle sporo, jak na ten tytuł:) Sam Blacksad to ponowenie album niegruby, wręcz cienki. W porównaniu do ostatnio męczonych przeze mnie samurajów i kulturogniewnych pozycji, nieco eteryczny. Jednak z każdy z Was, kto miał już z tą serią styczność wie, że taki to już tytuł. (Każdy kto nie miał - już wie:). Zawsze szybki, zawsze z (nieco) zaskakującym zakończeniem.
Przygody naszego tytułowego detektywa - Blacksada - tym razem w Nowym Orleanie. Tak tak, dobrze myślicie - Blues. Historia dobra, choć zdecydowanie bywały lepsze. Chociażby tom 3 (POLECAM!). Trudno napisać tu coś więcej, aby przypadkiem nie zdradzić szczegółów, a już pointy na pewno. Tym samym, powiem tylko, że ilość bedgaji, była wyjątkowo mała, a intrygi dość płaskie. Sami zdecydujcie, czy to aby na pewno minus.
Teraz kreska (prawie jak Teraz Polska).
Jeżeli jest coś, co sprawia, że kupuje ten komiks (niezależnie od ceny i stanu mojego portfela) to jest to właśnie kreska. Nigdy nie zapomnę jak 2001 roku po raz pierwszy zobaczyłem "Pośród Cieni" i po raz pierwszy stwierdziłem, że grzeczną kreską można kopnąć w kroczę.
Co to jest grzeczna kreska? To tak, której można użyć do narysowania 4 pluszaków wędrujących po lesie i śpiewających piosenki dla dzieci.
Wracając do kreski. Poziom jest co najmniej taki jak za pierwszym razem. Jeżeli jednak wierzyć w teorię Jima Lee - rysownik, za każdym razem kiedy siada do serii, kiedy rysuje tego samego bohatera po raz 100 tego dnia. w nowej pozycji, z nowym grymasem, robi to lepiej. Nie inaczej. Bohater jest ten sam. Robi to bardziej szczegółowo, bohater zaczyna żyć. Rysownik z biegiem czasu ożywia bohatera....
Zdecydowania zgadzam się z Panem Lee. Chodzi tu o prostu fakt, że widzimy tego bohatera w coraz to nowych sytuacjach, z kolejnymi ekspresjami twarzy, co sprawia, że coraz łatwiej jest nam sobie go wyobrazić w ruchu, w animacji. Do tego właśnie dąży komiks - do wyobrażenia sobie tego co niewidoczne między kadrami narysowanymi przez autora.
Przy takim spojrzeniu na Blacksad - nie tylko na "Piekło, spokój" -, ale na całą serię, to jeden z moich ulubionych tytułów. Wychodzi rzadko (jeżeli liczyć średnią, to jakoś tom co 2,5 roku), historie ma krótkie (zawsze w okolicach 64 stron) jednak klimat kryminału noir i kreska (o przedstawieniu bohaterów w formie humanoidalnych zwierząt niewspominając) tworzy klimat, o który we współczesnych komikach coraz trudniej. Zdecydowanie nie jestem sentymentalny. Na pewno nie jeżeli chodzi o komiksy. Blacksad jednak swoją formą i treścią, czyli słowem i kreską, udowadnia że komiks francuski (komercyjny) ma się bardzo dobrze. A dzięki temu - komiks w ogóle - ma się dobrze. Kryzysu brak.
Zdecydowanie polecam. Warto.