Sięgnąłem po tę biografię kompletnie dziś zapomnianego reżysera, bo jest twórcą najpopularniejszego polskiego filmu 'Krzyżacy', który do dziś dobrze się ogląda, niestety o robieniu tego filmu pisze Danielewicz niewiele.
Najciekawsze w książce jest pokazanie jak Ford, urodzony w 1907 lub 1908 roku jako Mosze Lifszyc, budował swoją biografię na fałszerstwach, mitach i wyobrażeniach: „Mosze przychodzi na świat podobnie jak większość ludzi, z Aleksandrem Fordem rzecz ma się inaczej. Ten utkany jest z fantazji i wyobrażeń. Najpierw własnych, potem też cudzych.” Nie wiadomo nawet kiedy i gdzie się urodził, a potem mamy kolejne fantazje i przemilczenia, na przykład przez całe życie utrzymywał, że chodził przed wojną na studia, co nie było prawdą. Czas wojny, spędzony w Sowietach, też owiany jest tajemnicą, po prostu tam był przez pięć lat i do kraju wrócił z armią Berlinga.
Z drugiej strony był niezwykle utalentowanym filmowcem, który zaczynał od zera i dzięki uporowi i ciężkiej pracy w wieku 24 lat zrobił film 'Legion ulicy', który z dnia na dzień uczynił z niego wielką nadzieję kina przedwojennego. Ale przed wojną nie udało mu się już nakręcić nic przyzwoitego – miał olbrzymie problemy z producentami.
Podobnie było po wojnie, tu miał raczej problemy z władzami, dość powiedzieć, że w ciągu 20 lat zrobił tylko sześć filmów. W środowisku był bardzo nielubiany, uchodził za takiego, co nie może wybaczyć innym ich sukcesów i lubuje się w podkładaniu ludziom świni, ale książka za bardzo tych obiegowych opinii nie potwierdza.
Sukces 'Krzyżaków' przysporzył mu wielu wrogów, a przecież ten film naprawdę jest świetnie zrobiony i niewiele się zestarzał. Wyemigrował z kraju w 1968 r., po wydarzeniach marcowych, opis zebrania na którym go wyrzucano z partii, jest przerażający, przypominają się czasy stalinowskie. A na emigracji zrobił zły film 'Krąg pierwszy' na podstawie Sołżenicyna, którym zamknął sobie drogę do powrotu do kraju i zraził do siebie producentów zachodnich; potem już nic nie nakręcił. W ogóle jego życie na emigracji to było pasmo porażek: nie mógł kręcić filmów, czyli robić tego, co najlepiej umiał i lubił.
Książka pozostawia pewien niedosyt, za wiele w niej niedopowiedzeń, białych plam, ale właśnie taki był jej bohater, nie chciał mówić o sobie, gubił tropy, zmyślał swój życiorys, konfabulował.
Niemniej jest to dosyć ciekawe przedstawienie polskiego środowiska filmowego w pierwszej połowie XX wieku, potwierdza raz jeszcze, że praca reżysera filmowego jest supertrudna: musi zdobywać pieniądze, użerać się z producentami, dotrzymywać terminów i budżetów a efekt jego pracy jest zawsze mocno niepewny.