Lubicie książki, w których poruszany jest temat mitycznych postaci, duchów, demonów i tym podobnych? Jeśli tak, to z pewnością, tak jak mnie, zainteresuje Was opis z tyłu okładki „Mrocznego zakonu”.
W pierwszej kolejności dowiadujemy się, że biesy to demoniczne istoty, które od dawna krążą po świecie. Są zdolne do wnikania w ludzi i wywierania na nich wpływu, stąd uważane są za wysłanników piekła. Ich ofiary nazywa się półbiesami. Półbiesy charakteryzują się dość osobliwymi cechami jak skrzydła czy ogon. Tropieniem ich zajmuje się Święty Zakon Inkwizycji, który zdaje się nie mieć sentymentów podczas swojego działania. Odprawiane rytuały związane są z ogromnym cierpieniem, a niekiedy nawet śmiercią poszkodowanych. Pewnego dnia Isan budzi się ze świadomością, że stała się ofiarą biesa. Żyje w samotności aż do spotkania z Leonelem, który wyjawia jej prawdę odnośnie tych bytów. Co się stanie, jeśli Inkwizycja unicestwi wszystkie te istoty? Czy ich niszczenie rzeczywiście jest dobrym rozwiązaniem?
Po przeczytaniu opisu z tyłu okładki spodziewałam się, że „Mroczny zakon” będzie historią, która przybliży mi nieco temat biesów, czyli złych duchów pochodzących z przedchrześcijańskich wierzeń słowiańskich. Uwielbiam książki, które dotyczą różnego rodzaju mitycznych postaci, stworzeń, dlatego po zapoznaniu się z opisem chętnie sięgnęłam po tę pozycję. Zawsze z wielką chęcią zagłębiam się w takie historie, ponieważ z reguły jest to gwarancja satysfakcji z lektury. Czy tak było tym razem? Niestety, nie do końca. Pomysł uważam za świetny. Nawiązanie do dawnego wierzenia, zapowiedź wielkiej przygody, tajemnice. Czego chcieć więcej? Może przedstawienia całej historii w nieco inny sposób. Trochę męczyłam się podczas czytania opisów zwłaszcza, że strony są dość gęsto zadrukowane drobną czcionką. Ponadto momentami nie mogłam się skupić. Jakbym gubiła się w akcji. Zaburzyło mi to cały odbiór i przyjemność z lektury. A co z bohaterami? Cóż, nie zachwycili mnie aż tak, żebym chciała do nich wracać. Jednak najbardziej zabolał mnie pewien rażący błąd ortograficzny. To, niestety, bije po oczach.
Bardzo żałuję, że ta książka nie spełniła moich oczekiwań. Zapowiadało się naprawdę dobrze, a przykro mi to stwierdzić, dokończyłam trochę dla zasady, żeby nie zostawić nieprzeczytanej pozycji. Szkoda, bo historie w takim klimacie w większości przypadków zostają w moim sercu na długo. Jeśli jednak chcecie sami się przekonać, to sięgnijcie po „Mroczny zakon” i sami oceńcie. Wszak książka wywiera różne wrażenie na różnych czytelnikach.