Adrian Bednarek to moje literackie odkrycie zeszłego roku. Przepadam za serią o Kubie Sobańskim i równie mocno polubiłam serię o Stelli Skalskiej. Oprócz tego „Ona” okazała się najlepszą książką, a w zasadzie audiobookiem, przesłuchanym w lutym 2023. Wreszcie zabrałam się za napisanie kilku słów na temat „Domu Straussów”, czyli slashera z krwi i kości – dosłownie i w przenośni.
Kilkoro przyjaciół wyjeżdża na wakacyjny wypad na Mazury. Adam proponuje, aby cała grupa zrobiła sobie przerwę od wirtualnego świata i schowała swoje telefony do sejfu. W pewnym momencie między uczestnikami wycieczki dochodzi do kłótni i każda para postanawia spędzić czas osobno. Jedyna singielka w grupie, Krysia, poznaje przystojnego Filipa, którego postanawia zaprosić do siebie. Niedługo okazuje się, że jedna para od wielu godzin nie wraca ze spaceru. Filip, jako że zna okolicę, bo mieszka w domu po drugiej stronie lasu, postanawia pomóc w poszukiwaniach. Grupa przyjaciół nie ma jednak pojęcia, że chłopak dobrze wie, co stało się z zaginioną parą i że zrobi wszystko, by nie zostali odnalezieni.
Co tak naprawdę dzieje się na malowniczych Mazurach? Czy pozostałej ekipie również grozi niebezpieczeństwo?
Slasher kojarzy mi się z filmami, takimi jak „Teksańska masakra piłą mechaniczną” czy „Piątek, trzynastego”. Nie wszyscy lubią ten gatunek, bo fabuła jest na ogół dość przewidywalna, a tak naprawdę chodzi o fruwające wnętrzności i brutalność tego głównego czarnego charakteru. Do tego dochodzą infantylne zachowania grupy przyjaciół – bo praktycznie za każdym razem akcja dotyczy jakiejś ekipy, która przyjeżdża na totalne odludzie i podejmuje nierozważne kroki. Podobnie jest w „Domu Straussów” z tą różnicą, że tutaj nie wszystko jest takie oczywiste, a fabuła lubi zaskakiwać.
Miałam przyjemność przesłuchać audiobooka w wykonaniu Mikołaja Bańdo i bardzo polecam właśnie tę formę powieści. Ten głos robi przysłowiową robotę, a jeżeli będziecie słuchać tego w letni wieczór lub nawet nocą, emocje gwarantowane. Długo nie mogłam przejść do porządku dziennego po przesłuchaniu tej historii. Jest niebezpiecznie, jest przerażająco, jest dreszczyk, a przy tym wszystkim nie da się nie wyczuwać tego dusznego, gęstego klimatu. Na samo wspomnienie o tej powieści mam przed oczami wyobrażenie jednego z „bohaterów” i nie jest to nic przyjemnego. Jednak muszę tu przyznać, że wywołanie takich wrażeń w czytelniku to nie lada wyzwanie, a panu Bednarkowi to się udało.
Co do samych bohaterów, jakoś niespecjalnie ich polubiłam. Niemniej, postać Jadzi jest godna uwagi. Nie mogę zdradzić, dlaczego, jednak uważam, że to najciekawsza bohaterka całej historii. Zdecydowanie budzi mieszane emocje. Trudno ją ocenić przez pryzmat wszystkich wydarzeń. Pozostaje zatem w sferze refleksji.
„Dom Straussów” polecam zwłaszcza latem. Dla miłośników slasherów – pozycja wręcz obowiązkowa. Nie dla czytelników o słabych nerwach ze względu na wiele drastycznych scen. Ja tę książkę/audiobooka wręcz pokochałam, choć jak napisałam wyżej, samo wspomnienie niektórych fragmentów do teraz mnie niepokoi.
We współpracy z Audioteką