BIBLIA JADOWITEGO DRZEWA BARBARA KINGSOLVER
"- Ja będę mówiła o grzechach ojca - powiedziałam. - Gardziłam nim. To był człowiek godzien pogardy (...)
- Wiesz, w których momentach najbardziej go nienawidziłam? Kiedy naśmiewał się z moich książek. I kiedy uderzył którąkolwiek z nas. Zwłaszcza ciebie. Wyobrażałam sobie, że biorę naftę i podpalam go w łóżku. Nie podpaliłam go tylko dlatego, że ty tam leżałaś (...)
- Więc dlaczego tego nie zrobiłaś? Nas oboje jednocześnie. Trzeba było.
- Ponieważ wtedy ty również byłabyś wolna. A ja tego nie chciałam. Chciałam, żebyś pamiętała, co on nam zrobił."
Fanatyzm religijny...
Nawet nie wiem, czy nie gorsza choroba od szaleństwa. A może to ten sam kaliber?
Wszystko byłoby ok w tej historii, ale najgorsze jest to, że w ten cały obłęd zostały wciągnięte dzieci.
Rodzina Price pakuje swoje rzeczy i na rozkaz fanatycznego pastora/misjonarza, ojca i głowy rodziny, przyjeżdża do do Konga, nie spodziewając się tego, co tam zastaną i jak będzie wyglądało ich życie.
Zabrane z cywilizacji w głąb buszu, w inny świat, w inną kulturę - w nicość... Do dżungli, gdzie panował głód, smród, bieda. Na każdym kroku czaiło się niebezpieczeństwo: węże, plaga mięsożernych mrówek, krokodyle, moskity, choroby... Masakra jakaś...
I to wszystko dlatego, że nawiedzony "tatuś" miał wizję głoszenia "Słowa Bożego" wśród dzikich plemion, które i tak miały to głęboko w poważaniu.
Książka trudna. Narracja wymagająca. Ale warto przeczytać, chociażby dlatego, ażeby przekonać się, jak kończy się ta tragiczna historia i jak decyzje rodziców (- ca) determinują dalsze wybory dzieci...