Najnowsza powieść Zofii Ossowskiej "Pensjonat samotnych serc" miała swoją premierę przed dwoma dniami, a zatem już możecie rozglądać się w księgarniach za klimatyczną okładką, która zaprasza w gościnne progi pewnego mazurskiego pensjonatu położonego we wsi Borówki nad Mamrami.
Temu kameralnemu miejscu nie potrzeba specjalnego nagłaśniania i internetowej reklamy. Za sprawą ludzi odwiedzających pensjonat drogę do Borówek bez trudu odnajdą wszyscy poobijani przez los, którym potrzeba pewnej szczególnej rekonwalescencji. Wiesława Kasiuk jest właścicielką tego magicznego miejsca, w którym każdy może odnaleźć spokój i nadzieję. Przemiła, taktowna gospodyni, niczym dobra wróżka, służy swoją gościnnością, pomocą i uwagą. Ale terapia nie jest jednokierunkowa. Dzięki oswajaniu problemów swoich gości pani Wiesia ma szansę zagłuszyć własną rozpacz, bo i jej w przeszłości życie nie szczędziło bólu.
Za sprawą Klary - szefowej i przyjaciółki z korporacji do pensjonatu trafia przerażona Matylda Jaśmin, która decyduje się ukryć tutaj przed mężem psychopatą. Kobieta ma nadzieję znaleźć w Borówkach bezpieczny azyl, gdzie będzie mogła zebrać siły na ostateczną walkę z Wojtkiem i zdobyć się na odwagę by stawić czoła jego agresji i przemocy. Dzięki zaufaniu jakim Mati obdarzyła panią Wiesię, dziewczyna jest w stanie otworzyć się i ze szczegółami opowiedzieć smutną historię swojego życia. Ta swoista spowiedź sprawia, że Jaśminek (jak nazwała kobietę gospodyni) może nabrać dystansu do swojej trudnej sytuacji, ma szansę odbudować poczucie własnej wartości, uwierzyć w swoje możliwości i odważyć się na dokonanie radykalnych zmian. Matylda może być pewna, że zarówno Wiesia, jak i jej poturbowany przez życie syn Artur są gotowi nieść jej pomoc i wsparcie. Tym bardziej, że Wojtek nie spocznie dopóki nie sprowadzi żony z powrotem do domu...
Powieść urzekła mnie magią i klimatem. Ciepło i życzliwość właścicielki emanują na całe otoczenie, udzielają się bohaterom, a za ich sprawą oddziaływają także na nas, czytelników. Dlatego lektura tej książki tak pozytywnie nastraja do życia i pozwala uwierzyć w dobro, które ma niezaprzeczalną przewagę nad złem. To niezwykle pozytywna opowieść, dzięki której czujemy się zdeterminowani do działania, gotowi na zmiany i przekonani, że chcieć oznacza móc. I co ciekawe, wcale nie musimy znajdować się w sytuacji podobnej do bohaterów żeby poczuć siłę i moc tej historii.
Pensjonat samotnych serc to taka bezpieczna przystań dla życiowych rozbitków, gdzie zawsze znajdą dobre słowo i wyciągniętą pomocną dłoń. Powołani do życia bohaterowie naprawdę mają za sobą trudny czas i wiele spraw do przemyślenia. A gospodyni niczym dobra wróżka stara się każdego otoczyć opieką i podsunąć szczyptę życiowej mądrości. Myślę, że każdy z nas chciałby mieć na codzień taką Wiesię, do której mógłby się zwrócić z każdym problemem, albo po prostu razem pomilczeć.
Autorka bardzo dobrze nakreśliła portret psychologiczny psychopatycznego Wojtka i zwróciła uwagę na mechanizmy rozumowania i postępowania takich ludzi. Być może dzieki tej historii uda się przestrzec kogoś przed związkiem z taką osobą. Matylda bardzo przypadła mi do gustu podobnie jak jej przyjaciółka Klara. Zachowania obu kobiet są bardzo wiarygodne, adekwatne do sytuacji i z pewnością mogłyby być udziałem każdej z nas.
Bardzo ucieszył mnie fakt, że "Pensjonat samotnych serc" to pierwsze odwiedziny w Borówkach i za jakiś czas ponownie zagościmy nad Mamrami żeby poznać dalsze losy sympatycznych bohaterów i ostateczne rozwiązania niedokończonych wątków. Tym bardziej, że zakończenie zapowiada naprawdę interesujący dalszy ciąg. Jakże miło będzie znów odwiedzić Wiesię, Artura, Matyldę i pozostałych bywalców tego magicznego miejsca. To pierwsza powieść autorki jaką miałam przyjemność przeczytać i muszę przyznać, że jestem zachwycona zarówno prowadzeniem wydarzeń, jak i samym pomysłem na fabułę. W ogólnym zarysie nie jest to nic nowego, ale gdy zagłębimy się w szczegóły odnajdujemy w tej historii sporo ciekawych rozwiązań.
Powieść zainteresowała mnie od pierwszej strony. Przypadł mi do gustu styl autorki, prosty język mocno nacechowany emocjami i realizm zarówno jeśli chodzi o postacie jak i towarzyszące im sytuacje. Drażniło mnie natomiast używanie samych nazwisk na określenie bohaterów. Przecież zamiast Matylda można było użyć słowa kobieta, dziewczyna, a nie wymiennie Jaśmin i Staroń, czyli nazwisko obecne i panieńskie. Tak mi to jakoś nie pasowało, choć z czasem trochę się przyzwyczaiłam. Podział opowieści na trzy części wypadł dość sztucznie i moim zdaniem można było go sobie w ogóle darować. Całość jest spójna, klarowna i nie było potrzeby zaznaczania poszczególnych części.
Jeśli tylko gustujecie w powieściach obyczajowych z klimatem, które podejmują trudne problemy i jednocześnie pokazują jak radzić sobie z bólem, strachem, traumą, czy stratą, to "Pensjonat samotnych serc" będzie idealnym wyborem. Warto przenieść się na kilka wieczorów na Mazury by np. poddać się testowi na szarlotkę, albo spędzić miło czas wśród pięknej przyrody, ciekawych ludzi i sympatycznych zwierzaków. Tak, ten pobyt na pewno będzie udany!