Ta historia całkowicie mną zawładnęła! Autorka bardzo dosadnie, prosto i realnie przedstawia nam obraz pracy polskich opiekunek w Niemczech. Pisze go w formie pamiętnika. A ogrom emocji powala.
"Człowiek ugina się pod balastem, jakim są starość i choroba. Ma lepsze i gorsze dni. Należy docenić te lepsze. Nikt natomiast nie ma prawa osądzać nas za te gorsze. Każdy ma prawo do słabości…”
Książka porwała mnie kompletnie, otworzyła oczy na wiele aspektów pracy za granicą, o której miałam raczej nikłe pojęcie. Pani Barbara pisze bardzo prostym, lekkim, przystępnym językiem. Jej bohaterowie to prawdziwe osoby, jednak dla potrzeb powieści zmieniła ich tożsamość. Taki wyjazd zawsze związany jest z dużym ryzykiem, nigdy nie wiemy, na kogo trafimy. A ludzie są bardzo różni. Autorka szczerze, dosadnie, bez upiększania ukazuje rzeczywistość taką jak jest. Fakty i wydarzenia, jakie miały miejsce w realnym życiu, często wydają się wręcz nieprawdopodobne. Panująca znieczulica dzieci wobec rodziców, aż boli. Autorka w swojej pracy, jako opiekunka - a pracuje już ponad pięć lat - zajmuje się osobami w bardzo podeszłym wieku, często te osoby całkowicie są od niej zależne. Ograniczeni fizycznie i psychicznie, osoby bardzo schorowane, często agresywne. Ukazuje trudną codzienność, monotonię, rutynę. Nie jest to łatwe, wywołuje ogromny stres i niepewność. Do tego dochodzi niełatwy kontakt z dziećmi tych osób, mają oni bardzo roszczeniowe wymagania, co do zakresu pracy opiekunek. Często traktują opiekunów z wyższością, lekceważeniem, jak zło konieczne. Nie lepsi są sami podopieczni wyzwiska, złośliwe uwagi, brak szacunku, wygórowane wymagania. Przykre. Słowo demencja chyba jest najczęściej używanym słowem w książce.
Taka wydaje się błaha i oczywista rzecz – jedzenie, które jest zagwarantowane w u mowie – wywołuje całą masę nieporozumień, często jest wręcz wydzielane, narzucane - poniżające. Odwieczny problem z podawaniem leków, opiekunki często nie mają do tego uprawnień, co nie dociera do rodziny podopiecznego. I znowu konflikt. Autorka od lat próbuje walczyć o poprawienie warunków pracy, o zapewnienie minimum socjalnego, potrzebnego, aby godnie pracować. Warunki mieszkaniowe czasami przerażają. Firmy zajmujące się organizowaniem takich wyjazdów i rekrutacją chętnych, dobro pracownika mają na szarym końcu. Co bardzo rzuciło mi się w oczy i jest zarazem bardzo przykre, to prawie minimalne wsparcie od koleżanek po fachu. Zamiast poprzeć, spróbować razem wpłynąć na podejście firm do pracowników, te osoby jeszcze oskarżają i podcinają skrzydła. Wydaje się, że autorka porywa się z motyką na słońce.
Szacunek dla Pani Barbary za jej konsekwentność, niezłomność – przepłacaną ogromnymi nerwami, prostolinijność, szczerość, odwagę i… poczucie humoru.
Przedstawione historie głęboko poruszają, są drastyczne i smutne. A jest to tylko wierzchołek góry lodowej. Trzeba mieć silną osobowość, aby podjąć się takiej pracy, albo być zdesperowanym. Nie każdy się do niej nadaje. Jednak każdy powinien zapoznać się tą książka. Otwiera oczy, daje bardzo realny obraz pracy, jaką opiekunowie muszą wykonywać, na co dzień. Często ponad siły. „Beznadzieja” idealnie oddaje prawdę. Za książę dziękuję autorce. Była to bardzo trudna wędrówka po trudnych wyboistych ścieżkach, jakimi kroczy autorka. Jej doświadczenie, odczucia, przeżycia. Polecam J