„Tak, być może, najgorsza zdrada to ujawnienie zapachu przeszłości, tej tam, tej po drodze, tej od nowa zaczynanej”
Nie mogłam nie zajrzeć do tej książki, brzmiącej tak swojsko znanym w PRL-u tytułem. Inga Iwasiów, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, krytyk literacki, poetka i prozaiczka. Jest również redaktorem naczelnym dwumiesięcznika literackiego "Pogranicza". W jej dorobku literackim można znaleźć opowiadania, wiersze, rozprawy i eseje. Pisarka prowadzi swój blog w internecie, kojarzona jest również z ruchem feministycznym. Powieść „Bambino” wydana w 2008 roku została nominowana do literackiej nagrody Nike.
„Bambino” to nie tylko jak wiele, szczególnie młodym osobom takim jak ja, nazwa kojarząca się z lodami. Jest to również nazwa modnego w latach Polski Ludowej gramofonu, ale nawiązując do samej powieści nazwa baru mlecznego w Szczecinie, w którym spotykają się główni bohaterowie wykreowani przez Ingę Iwasiów. Bar mleczny „Bambino” w Szczecinie istniał naprawdę. Może ktoś z was, pochodzących z tego miasta go nawet pamięta, bądź kojarzy z opowiadań rodziców. Szczecin to miasto, które po wojnie stało się miejscem zamieszkania ludzi o różnorodnej tożsamości narodowej. Ludzie ci często z bagażem wielu niemiłych wspomnień wojennych musieli zaczynać swoje życie od nowa w tym miejscu. Takimi ludźmi są właśnie czterej bohaterowie „Bambino”.
„Mają z sobą coś wspólnego: nie mają tu, w mieście, rodzin. Uklepują swoje życie, stykając się naskórkami z ludźmi stąd, zawierają przymierza, składają przysięgi”
Marysia pochodzi z Ukrainy, jest wiejską dziewczyną, która próbuje sobie ułożyć życie w wielkim mieście daleko od zacofanych rodziców. Janek to nieślubne dziecko, którego wychowywali dziadkowie w Wielkopolsce. Anna pochodzi z Gorlic, to ambitna i wiedząca czego chce kobieta z tzw. dobrego domu. Ula, właściwie Ulrike to z pochodzenia Niemka. Próbuje odnaleźć swoją tożsamość narodową. Zarówno Marysia, Janek, Anna i Ula poznają się w tytułowym barze „Bambino”. Od tego momentu ich losy nieodłącznie się ze sobą splatają. Powieść ukazuje ich poplątane życiorysy od końca II wojny światowej do roku 1981, kiedy to wydarza się tragedia, na zawsze zmieniająca ich życie.
Książka Ingi Iwasiów jest trudna i wieloznaczna. Sama konstrukcja budowy zdań może na początku zniechęcić potencjalnego czytelnika do dalszego zagłębiania się w jej treść. Cała książka to częste, krótkie, czasami urwane zdania. Zdania często zawierające po dwa lub trzy słowa. Zdania niedokończone. Język więc jak widać jest bardzo ciężki i dość nieprzystępny. Z każdą kartką jednak czytelnik przyzwyczaja się do niego, chcąc więcej.
Autorka przedstawia nam losy ludzi na tle przemian społecznych i politycznych w Polsce. Jest to swoista lekcja historii o prawdziwych ludziach. Postacią przykuwającą moją szczególną uwagę był Janek. Bohater od dzieciństwa napiętnowany brakiem ojca i bez ślubnym urodzeniem. Ten bękart jak go nazywali, w Szczecinie zaczyna robić karierę w służbach bezpieczeństwa. Jest to jego zemsta, ale także udowodnienie wszystkim i sobie samemu, że jest coś wart. Iwasiów w iście mistrzowskim stylu przedstawia psychologię poszczególnych bohaterów. Połączenie tła społeczno-obyczajowego z psychologią postaci, skłania czytelnika do głębokiej refleksji.
Mimo początkowych trudności z oryginalną narracją, książka wciągnęła mnie bez reszty. Idealnie ukazane realia PRL-owskiej rzeczywistości, naturalizm bohaterów, kultowy bar „Bambino”, wymusiły na mnie wiele przemyśleń. Sam wydźwięk powieści moim zdaniem jest raczej pesymistyczny i nie napawa wielką nadzieją. Żaden z bohaterów straconego pokolenia nie jest szczęśliwy z wyborów dokonanych w swoim życiu. Smutna refleksja ale niestety prawdziwa.
Czy polecę wam tę książkę? Tak, ale jedynie osobom, które nie zniechęcą się do początkowo trudnej w odbiorze budowie zdań. Jest to powieść dla osób nie bojących się trudnych pytań i równie trudnych odpowiedzi dotyczących kondycji życia ludzkiego. Kontynuacją „Bambino” jest książka „Ku słońcu”. Niebawem moja opinia o niej, gdyż jestem w trakcie jej czytania.