Co to jest za książka! W życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego!!!
Z okładki zerka na nas biedna, smutna dziewczyna, a opis sugeruje traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, ale nie ma ani słowa o tym, że wszystko to dzieje się w przyszłości, mamy rok 2100, tak mniej więcej, ponieważ nasza Lili i wspomina, i opowiada o tym, co dzieje się teraz w jej życiu.
Autorka urodziła się w roku 1969, ukończyła studia w Lyonie, jak dowiadujemy się z okładki książki, od 10 roku życia marzyła o tym, by zostać pisarką, jak widać udało się jej to znakomicie. Pierwszy tytuł opublikowany w 2006 r. to "Tort weselny". Obecnie autorka jest mężatką, ma trójkę dzieci, tak jak ja, mieszka koło Paryża.
Czytamy o tytułowej Lili, małej dziewczynce, która zostaje brutalnie rozdzielona z ukochaną matką. Przebywa teraz w Centrum, miejscu dla ludzi nieprzystosowanych, gdzie dochodzi do siebie dzięki pomocy pewnego lekarza, a później jego następcy. Marzy tylko o tym, by znowu być z mamą i przypomnieć sobie, co się działo w jej życiu "przed Centrum", niestety niewiele pamięta... Wreszcie wychodzi na wolność, choć boi się ludzi, tłumów. Jest bardzo dzielna i szczerze ją podziwiam, że tak wspaniale radzi sobie w społeczeństwie.
"Ballada Lili K." opowiada w gruncie rzeczy o miłości, wielkiej, bezsprzecznej miłości dziecka do rodzica, której nie potrafią zniszczyć bezduszni pracownicy Centrum, której nic nie jest w stanie zachwiać ani zburzyć. Odkrywamy z każdą kolejną stroną tej niesamowicie ciekawej, tajemniczej historii prawdę, krok po kroku dowiadujemy się, jakie było jej dzieciństwo i stosunek jej matki do niej samej. Czy kochała swoje dziecko, czy świadomie robiła mu krzywdę? Czy coś takiego można wybaczyć, czy istnieją jakieś okoliczności łagodzące? Trudna to lektura, ponieważ miejscami niezwykle traumatyczne, dramatyczne opisy, pobudzają naszą wyobraźnię, zmuszają do tego, by myśleć i czuć się jak ta maleńka, niewinna istotka, biedna, brudna, zjadająca zawartość puszki przeznaczonej dla kota i oblizująca się ze smakiem po tym "posiłku"... i do tego mieszkająca w garderobie... miejscu ciemnym, ciasnym... a jednak to jej ukochany dom, jej ukochana matka... czy można to zrozumieć???
I na dodatek to wszystko nie dzieje się w naszych czasach, tylko w przyszłości... wszystko jest tam inne, nowe, nieznane nam... I wyobraźcie sobie, że książka, prawdziwa, papierowa jej forma to ... przeżytek, tak!!! Na koniec ciekawy fragment dotyczący książki właśnie, taki tekst dotyczący środków ostrożności, jakie należy zachować przy dotykaniu papierowej lektury:
"Zadrukowany papier może zawierać substancje toksyczne i mikroorganizmy, które u osób wrażliwych mogą wywołać reakcje alergiczne, w tym zmiany chorobowe na skórze i zaburzenia oddychania. Zachować ostrożność. Nie zostawiać w zasięgu dzieci..."
I co o tym myślicie??? Czy kiedyś naprawdę tak będzie... ?