„Autostrada Łez to 725-kilometrowy odcinek autostrady w północno-zachodniej Kolumbii Brytyjskiej. I jest ona niczym mikrokosmos narodowej tragedii”.
Lubicie reportaże? Często po nie sięgacie? Ja ostatnio robię to coraz częściej. I muszę przyznać, że reportaże zawsze mnie przerażają. Nawet bardziej niż najstraszniejsze horrory. Ilość ludzkiej tragedii, która wylewa się z tych reportaży, jest ogromna i przytłaczająca. Nie inaczej było z reportażem Jessicy McDiarmid.
„Autostrada Łez Prawdziwa historia rasizmu, obojętności i szukania sprawiedliwości dla zaginionych i zamordowanych kobiet i dziewcząt z rdzennych społeczności” to reportaż, który opowiada o dziesięcioleciach zaginięć i morderstw rdzennych mieszkanek północno-zachodniej Kolumbii Brytyjskiej. Gęste lasy, brak zasięgu i publicznego transportu sprawiły, że odcinek autostrady numer 16, stał się idealnym miejscem dla seryjnych morderców i gwałcicieli. A rasizm, obojętność i brak wsparcia od rządu, tylko zwiększyły cały proceder.
O Autostradzie Łez po raz pierwszy usłyszałam na jakimś kanale na YouTube (bij, zabij, ale nie pamiętam na którym!). Historia wstrząsnęła mną do głębi. Na początku nie dowierzałam w to, co słyszałam. Potem zagłębiałam się dalej w ten temat. Gdy dostałam propozycję od @wydawnictworelacja, aby zrecenzować książkę „Autostrada Łez”, z chęcią z niej skorzystałam.
I tak na nowo weszłam w te historie. W tę niesamowicie przerażającą i łamiącą serce opowieść. I choć jest to reportaż opowiadający o kobietach, które zginęły lub zaginęły na odcinku autostrady numer 16, to Autorka w niesamowity sposób przeprowadziła nas przez historię, politykę oraz warstwę społeczną Kanady. W szczególności zaś Kolumbii Brytyjskiej.
Na „Autostradzie Łez” zginęło/zaginęło wiele kobiet. Autorka przedstawiła na historię wielu z nich. Przerażające są dane o ilości kobiet, które w ciągu dziesięcioleci były ofiarami na tym odcinku autostrady. „Do tej pory nikt nie zdołał zliczyć zamordowanych – ani w całej Kanadzie, ani na Autostradzie Łez. Problem nie został nawet jasno zdefiniowany”.
Przerażające jak inny kolor skóry czy pochodzenie może definiować to, jaką pomoc otrzyma. Czytając tę książkę, miałam łzy w oczach. Chciałam krzyczeć i walić pięściami w stół. Nie mogę sobie wyobrazić, co czuli bliscy tych kobiet, kiedy raz za razem byli odsyłani z kwitkiem. Kiedy rządzący marginalizowali ich rolę i cierpienie. „W owianym złą sławą wywiadzie Harper powiedział, że kwestia zaginionych i zamordowanych rdzennych kobiet, «szczerze mówiąc, nie jest wysoko na naszej liście priorytetów»”.
Wyobrażacie sobie jaki ból musieli czuć bliscy, kiedy ich córka, wnuczka, siostrzenica, siostra ginęła, a nikt nic z tym nie zrobił? A kiedy zaś ginęła biała dziewczyna, krajowe media od razu wrzucały temat na pierwsze strony gazet? Kiedy nikt nie chciał im pomóc i zostało im szukać po omacku samemu?
Przerażające jest to, że ta sytuacja miała miejsce nie tylko dawniej, kiedyś. To ma miejsce nawet dziś. Kiedy tyle się mówi o równości. Ze łzami w oczach czytałam o osamotnieniu tych ludzi. Ich samotnej walce. Ich bólu i łzach. O braku zrozumienia wśród społeczeństwa. O marginalizowaniu, odtrącaniu. „Powszechne w świecie dziennikarskim powiedzenie, że «krwawa przemoc dobrze się sprzedaje» nie jest trafne, ponieważ w rzeczywistości okazuje się, że to zależy od tego, kto krwawi”.
Jest to jeden z bardziej poruszających reportaży, które czytałam. Dodatkowo zdjęcia sprawiły, że lepiej poznałam te dziewczyny, te młode kobiety. Bo na Autostradzie Łez zginęło mnóstwo nastolatek. Dziewczynek, które ledwo weszły w ten nastoletni wiek. Kiedy całe życie było przed nimi. A jedyne co potrafili zrobić stróże prawa to bronić się, że przecie to margines społeczny. Że przecież wiele z nich było prostytutkami, ćpało albo było wykorzystywanych seksualnie. „Zbyt często te morderstwa i zaginięcia są postrzegane jako skutek wykroczenia ze strony ofiary, a nie to, czym naprawdę są, czyli trwającą już kilkadziesiąt lat porażką społeczną”.
Nie jest to łatwy reportaż. Wręcz przeciwnie. Wysysa z człowieka całą energię. Sprawia, że chodzimy struci i przerażeni. Że pytamy-dlaczego? Dlaczego nikt nie pomógł tym biednym ludziom? Dlaczego mimo ich błagania o pomoc, prawie wszyscy odwracali się od nich plecami? Dlaczego musieli cierpieć? Dlaczego znaczenie ma kolor skóry czy pochodzenie?
„Ich sprawa jest naszą sprawą. To kwestia człowieczeństwa”.