Rzeczywistość nastoletniej Dylan to jedna bura bylejakość: bieda, napięte relacje z matką, szkoła pełna dręczycieli, pogoda jak to w Szkocji. Gdy wydaje się, że spotkanie nieznanego ojca będzie wreszcie ekscytującym zwrotem w życiu, wspomniane życie gwałtownie się kończy – Dylan pozostaje przejść tylko na drugą stronę. Z pomocą przystojnego przewodnika o przepięknych oczach, reszty się domyślcie.
Największym grzechem „Przewoźnika” jest przede wszystkim to, że jest absolutnie, okropnie, niesamowicie, niemożebnie NUDNY. Jeżeli lubicie książki pełne nieurozmaiconych spacerów i recyklingu scen, to boy oh boy, mam dla was dobrą wiadomość! Jasne, skupienie na emocjonalno-dialogowych aspektach samo w sobie nie jest grzechem, ja też lubię niespieszne książki bez akcji pełne chodzenia, szkoda tylko, że za tym chodzeniem nie idzie nic: nie mamy ani ciekawych opisów, ani interesujących dialogów, ani sensownych rozważań w tym ledwo maźniętym (za)świecie z dykty.
Jeżeli – tak jak mnie – skusił was aspekt pośmiertnej wędrówki, to dajcie sobie spokój. Zaświaty w wersji McFall są słabo zarysowane, pełne zasad wymyślanych ewidentnie naprędce, pozbawione detali, niespójne w scenerii i rekwizytach. Nazwa stanowiska „przewoźnik” powinna zostać przechrzczona na „przewodnik PTTK” zważywszy na to, że poza krótkim epizodem z przeprawą przez jezioro bohaterowie cały czas lezą przez burobrązowe góry okazjonalnie wpadając w błoto, Dylan w kółko dostaje zadyszki i mentalnej kolki, punkt postojowy w rozpadającej się chatce, idziemy dalej, zapętlić. Dlaczego duszy nie chce się jeść, ale chce się pić, dlaczego z przyzwyczajenia chce się spać, ale w trakcie się odzwyczaja, dlaczego niematerialny byt wędrujący przez projekcję się męczy, poci i potrzebuje się umyć oraz wyprać gacie – kto to wie, na pewno nie ja. Dobra, to ostatnie akurat wiem, trzeba było pretekstu do rozebrania heroiny, żeby amant mógł ją sobie ukradkiem popodziwiać. Jeżeli McFall proroczo pisze jak jest, to w kwestii zwiększenia swoich szans na dotarcie do raju mam dla was następującą dobrą radę: umrzyjcie w sile wieku, wysportowani (preferowane zaprawienie w marszach, sprincie i pływaniu – w zaświatach trzeba zdumiewająco dużo biegać), mając za sobą liczne przygody o charakterze seksualnym, przestrzeganie kodeksu moralnego jest całkowicie opcjonalne. Pewnie chcecie rozwinięcia pewnego punktu, więc spieszę z wyjaśnieniem: otóż demony z jakiegoś powodu są bardzo łase na czyste duszyczki, agresywniej je atakują i łatwiej namierzają – przy tym czystość duszy nie ma tu nic wspólnego z etycznym postępowaniem, tylko… z byciem dziewicą. Aż mną telepnęło przy lekturze, kelner, w moim romansie YA jest purytańska propaganda!
Dobra, postacie. Poza małymi cameo obsada zaczyna się na Dylan i kończy na Tristanie. Dylan jest tak przeciętna, jak tylko się da – ot, miła standardowa nastolatka, nie jestem w stanie powiedzieć o niej nic więcej. Tristan to klasyczny amant z YA, oschły burak który tak naprawdę jest nieszczęśliwy i samotny tam, w środeczku, piękny młodzian z oczami w wydumanym (tutaj „kobaltowy”) kolorze. Autorka specjalnie nie udaje, że chodzi jej o coś innego niż romans (valid), więc tak jakby do bani, że tenże romans jest tak pozbawiony chemii i niekomfortowy. Nie mam najbledszego pojęcia, co Tristan (który przeprowadził już tysiące dusz) takiego niesamowitego zobaczył w Dylan i które gderanie „ło jezu daleko jeszcze” sprawiło, że mocniej zabiło mu serce. Dylan wiadomo, pierwsze nastoletnie zauroczenie, chłopak (dosłownie) ze snów, szkoda tylko, że to proste zadurzenie w poznanym z trzy dni temu typie kuriozalnie ewoluuje do Legendarnej Miłości łamiącej prawa boskie, dla której warto zaryzykować życie, bliskich i zbawienie. Zmarnowano całkowicie potencjał scen, w których zderzają się perspektywy śmiertelnej, wrażliwej Dylan ze zrozumiale zobojętniałym przewoźnikiem (patrz: anegdotka o świętym Mikołaju). No i w końcu – Tristan nie jest nastolatkiem. Tristan jest wielowiekowym bytem potrafiącym oglądać czyjąś biografię jak film, co celowo przybrał postać pięknego nastolatka, żeby łatwiej manipulować szesnastoletnią klientką. Tu czytelnik nie musi sam sobie uświadamiać dyskomfortowości tego romansu eonu, no typ sam z siebie ma refleksje, że romansowanie z Dylan jest jak podkochiwanie się w „kimś niewiele starszym od niemowlęcia” (!). NO TAK JAKBY NIEZRĘCZNIE.
Sceny akcji jak już są, to niesamowicie toporne, męczy to, że każda jedna reakcja bohaterów musi być opatrzona wyjaśnieniem narracji (ona zmarkotniała, ponieważ wiedziała że porusza niewygodny temat, on zmarszczył brwi, bo zrozumiał, że jego uwaga była złośliwa, i tak przez całą książkę), temu wszystkiemu nie pomaga sztuczny język (podejrzewam, że to może być też wina tłumaczenia, te wszystkie jakże naturalne "Tristanie, to niedorzeczne"). No i Auschwitz, ten przeklęty wątek z Auschwitz, tylko tego brakowało w tej książce.
Od złej książki gorsza jest tylko nudna książka – a w „Przewoźniku” nie potrafię znaleźć ani pół dialogu czy grama pomysłu, który by mi się po prostu podobał, żadnego punktu zaczepienia, żeby powiedzieć „dobra, to jedno było przynajmniej fajne” (poza przypadkową sugestią, że niebiosa najwyraźniej podpięły się cichaczem demonom do wodociągów i kradną im wodę, cholera wie po co). Ewidentnie jednak jest coś na rzeczy, skoro początkowo zignorowana przez czytelników książka znienacka zrobiła taką furorę w Chinach (pewnie najbardziej zdziwiona była sama McFall) i nieźle sobie poradziła w Ameryce po wznowieniu. Historia sukcesu zdecydowanie ciekawsze od samego dzieła, życie jest pełne pozytywnych zwrotów akcji, miejcie nadzieję ducha nie gaście.
[Recenzja została po raz pierwszy (30.06) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]
^ reakcja Dylan na wieść, że czeka ją rozstanie z typem, którego zna pięć dni, a przecież łączy ich wycieczka krajoznawcza, koloryzowane
Poruszająca historia miłości, która stawia opór śmierci Dylan przeżyła straszliwy wypadek pociągu. Ale czy na pewno? Ponury krajobraz wokół niej to nie Szkocja, lecz pustkowie, po którym krążą zj...
Komentarze
MA
@Maryboo · ponad 2 lata temu
Kaziku, ja nic nie mówię, ale to najwyraźniej trylogia jest/ma być, więc...będzie relacja z dalszych części? ;) (O, i podobno mają nakręcić ekranizację - fajno, krindżowe YA powoli wypadają z łask producentów, filmowej Selekcji się chyba już nigdy nie doczekam, więc na bezrybiu i rak ryba).
Komentarze (1)
@KazikLec · ponad 2 lata temu
... ... ...I GUESS. Chociażby dla samego sprawdzenia, o czym do cholery mogą być te dwie kolejne części. Mam nadzieję, że druga to będzie komedia młodzieżowa, jak wielowiekowy astralny byt w ramach stawania się pRaWdZiWyM cHłOpCeM zapisuje się do haj skula i ma wesołe przygody typu "klasówka z matematyki".
Wciąż trzymam kciuki za filmową "Selekcję", ten to daje i zabiera ten się w piekle poniewiera
Poruszająca historia miłości, która stawia opór śmierci Dylan przeżyła straszliwy wypadek pociągu. Ale czy na pewno? Ponury krajobraz wokół niej to nie Szkocja, lecz pustkowie, po którym krążą zj...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @KazikLec
Chryzantema, cytra, topór
To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...
1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...