Co to była za książka!
Nowość od wydawnictwa Niegrzeczne Książki wciągnęła mnie od pierwszej strony. Pochłonęłam ją, a autorka stworzyła historię, która zdecydowanie zapadnie mi w pamięć i do której z pewnością nie jeden raz wrócę.
"Droga na szczyt" autorstwa Eweliny Dobosz, jest pierwszą książką autorki, z którą miałam przyjemność się poznać. Na początku miałam małe ale do tego, jak szybko potoczyła się akcja między głównymi bohaterami jeśli wziąć pod uwagę ich pierwsze spotkanie i pierwsze zbliżenie, ale wiecie co? Cała reszta fabuły sprawiła, że przymknęłam na ten drobny szczegół oko, bo jest to tak mało znaczące w porównaniu z tym, co dzieje się później, że naprawdę szkoda czasu na gdybanie, czy to nie za szybko. Naprawdę, ten tytuł to nie tylko świetny romans, ale coś co dostarcza czytelnikowi wiele emocji. W pierwszej kolejności rodzą się liczne pytania dotyczące Liwii i jej przeszłości oraz związku z Robertem. Związek ten nie jest idealny, ale przez długi czas nie otrzymujemy pełnego zobrazowania tego, czemu tak się stało. To zaczyna się stopniowo zmieniać właśnie w chwili, w której Liwia poznaje Daniela. Zapalonego alpinistę, który przed rokiem podczas zdobywania jednego z największych szczytów, stracił ukochaną kobietę. Nie pogodził się z tym. Co gorsza ma problem z przypomnieniem sobie poszczególnych wydarzeń, które miały tamtego dnia miejsce. Między Liwią i Danielem naprawdę szybko rodzi się chemia, której żadne z nich nie jest w stanie się oprzeć. I tu zaczynają się pojawiać komplikacje, które wpływają na kolejne wydarzenia i prowadzą do odpowiedzi na pytania, które rodzą się w głowie jedno za drugim.
Przyznam szczerze, że nie wiedziałam czego się po tej książce spodziewać. Tytuł jest dwuznaczny, ale jest to ogromny plus, bo szczyt w tej książce faktycznie można rozumieć dwojako. Bardzo podoba mi się to, jak autorka przedstawiła nie tylko przygotowania do zdobycia przez głównych bohaterów najwyższego szczytu, jakim jest Mount Everest, ale również podróż, którą odbyli ze swoją ekipą. Ta książka jest nie tylko naprawdę dobrym romansem, ale też dramatem. Mamy okazję dowiedzieć się, jak wygląda podróż na szczyt tej góry. Co czują postaci, pokonując kolejne niebezpieczne metry, widząc w swojej drodze tylko jeden cel, który znajduje się ponad 8 tysięcy metrów nad poziomem morza. Co myślą o tym, że ryzykują swoim życiem, bo to czy zdołają wrócić do domu jest zależne nie tylko od ich umiejętności i solidnego przygotowania, ale również od kaprysów Mount Everest, który zaskoczył już nie jedną doświadczoną osobę. Ten najwyżej położony cmentarz, jest przedstawiony w "Drodze na szczyt" w taki sposób, że wciąż fascynuje a zarazem budzi lęk. Mimowolnie czytając o Liwii i Danielu, możemy pomyśleć o tym, co my sami czulibyśmy stając z tą górą oko w oko. Kolejnym plusem jest to, że autorka nie umieściła w swojej książce tylko i wyłącznie namiętnych scen seksu. Wszystko jest tutaj tak dopracowane, że mogę śmiało powiedzieć, iż równowaga została zachowana.
Z ciekawszych rzeczy jest również to, że gdy czytamy o tej przygodzie, w jaką wyruszyli Liwia i Daniel, czytamy o realnych miejscach, realnych zwyczajach ludzi, którzy wyruszają w taką podróż i o realnych reakcjach ciała i organizmu na nagłe i niebezpieczne zmiany, które następują w skutek wspinaczki. To wszystko naprawdę fascynuje i całość czyta się z zapartym tchem,
Dodam również, że jest tam więcej dobrych rzeczy. Nie będę zdradzać jakich, bo musiałabym rzucić spojlerem a nie chcę tego robić, ale zwroty wydarzeń związanych z Liwią zwalają z nóg. Spodziewałam się niektórych rzeczy, ale nie przypuszczałam, że to wszystko przyjmie taki obrót, a w tej książce zostanie również poruszony temat społecznego problemu, którego istnienia w rzeczywistym świecie, niewiele osób do siebie dopuszcza.
Co jeszcze? Styl autorki. Bardzo, bardzo przypadł mi do gustu. Ewelina Dobosz ma lekkie, przyjemne w odbiorze pióro. Nie ma przydługich, nudnych opisów. Nie ma pozbawionych sensu dialogów. Akcja toczy się wartko wtedy kiedy powinna, a kiedy należy się odrobina wytchnienia od niej, jest to doskonale zrównoważone. No i zakończenie. Te jak najbardziej na plus. Podobało mi się i w świetny sposób zamknęło tę historię.
Reasumując... Jestem osobą, której bliżej do gór niż morza. Mount Everest jest dla mnie fascynującym, budzącym respekt miejscem, które chciałabym zobaczyć na własne oczy, aczkolwiek tylko z dołu. Tym bardziej trafiła do mnie ta książka, a pisząc tą recenzję oglądam po raz dziesiętny film "Everest", który serdecznie polecam tak samo jak i "Drogę na szczyt". Jeśli chcecie się zatracić w doskonałej lekturze to cóż... Wrzucajcie do swojego koszyka ten tytuł, bo naprawdę warto! A ja serdecznie dziękuję wydawnictwu za to, że mogłam utonąć w tej fabule!