Książka przedstawia autoportret 'prawdziwego' Polaka, Seby, właściciela komisu samochodowego pod Warszawą. To przede wszystkim człowiek nieufny, wszyscy inni to potencjalni wrogowie: albo chcą go oszwabić, albo są potencjalnymi frajerami, których można zrobić w konia; świat to miejsce walki, zagrożenia, braku zaufania. Seba nie pogardzi drobnym szwindelkiem, a dawanie łapówek to dla niego chleb powszedni. Zaś jego żona ma dwie pasje, po pierwsze wyjazdy do ośrodków all inclusive raz na rok, żeby można się było czym pochwalić na fejsie, po drugie porównywanie cen w Lidlach, bardzo jest podniecona gdy znajdzie ten sam towar za niższą cenę w innym sklepie.
Najbardziej przerażające są poglądy naszego bohatera na różne tematy. Ruch drogowy: „Jazda pięćdziesiątką zbytnio usypia i rozleniwia, człowiek traci czujność. Szybka jazda jest bezpieczniejsza. Oczywiście są sytuacje nieprzewidziane. Piesi wlezą na pasy zamiast poczekać, aż auta przejadą. Trudno im postać parę minut, aż się pusto zrobi na ulicy. Wlezie taka krowa, nie wyhamujesz wtedy i pieszego zdejmiesz.” Brr.. Po tych słowach jestem ostrożniejszy na przejściach dla pieszych, bo zawsze można trafić na takiego troglodytę. Ekologia: „A drzewa to przecież tylko kłopot i problem. W miastach, według mnie, nie powinno być w ogóle drzew poza parkami. Jak ktoś chce drzewa oglądać, to może do parku iść. Wszystkie inne wyciąć.” itd. itp.
Oczywiście Seba to katolik: „Jestem Polakiem, to normalne, że chodzę do kościoła. Oczywiście kościół rzymskokatolicki, żaden tam protestancki czy, nie daj Bóg, jehowych.” Oraz patriota: „jak ktoś nie-Polak, to nic dobrego z niego nie będzie. Polak to porządny człowiek, a z takiego obcego ch..j tam wie. Jakby każdy naród był taki jak Polacy, toby zupełnie inna ta Europa była. Szlachetniejsza. Lepsza. Mądrzejsza.” No pewnie...
Książka jest trochę śmieszna, czasami straszna, a od pewnego momentu mocno nudna i powtarzalna. Przez całą książkę bowiem Seba jeździ z kochanką na wypady weekendowe po Polsce i wygłasza swoje poglądy, po pewnym czasie staje się to mocno nużące. Widać wysiłek autora przedstawienia zdania bohatera na każdy temat.
Ponoć autor zebrał do kupy poglądy wyrażane na forach internetowych, tak, są tacy ludzie, czasami ich spotykam i staram się uciekać, gdzie pieprz rośnie (jeśli mam taką możliwość). Czy to sól tej ziemi? Mam nadzieję, że nie.
Nie jest to żadna dobra literatura, ot świadectwo naszych czasów, trochę śmieszne, ale bardziej przerażające.