Jako miłośnik jazzu nie mogłem przegapić biografii jednego z gigantów jazzu, żywej legendy tej muzyki. Zaczyna Herbie od dzieciństwa w Chicago i fascynacji muzyką, pierwszą autorską płytę, ‘Taking off', wydał w 1962 r., i na niej zamieścił swój chyba najpopularniejszy utwór: 'Watermelon Man'. A potem był Miles Davis, jego mentor i nauczyciel, z którym grał 5 lat, mówi o nim z dużą czułością, wręcz miłością. Miles zostawiał swoim współpracownikom wiele przestrzeni, swobody, a jednocześnie pilnował współpracy, jedności muzycznej. To był chyba największy jazzman w historii, a Herbie, obok Chicka Corei, Wayne Shortera, Joe Zawinula, Johna Scofielda i paru innych, jest z pokolenia uczniów Milesa, które nadawało kierunek jazzowi w latach 70. i 80., i które obecnie odchodzi. Co będzie po nich? Zobaczymy.
A po Milesie było kilka autorskich projektów Herbiego, na przykład zespół Mwandishi, który tworzył muzykę powrotu do korzeni, do Afryki, wydał trzy płyty na przełomie lat 60. i 70., znakomite, pełne siły, gniewu, blasku, ale mało znane, bo słabo się sprzedawały.
Zawsze warto poczytać, co taki gigant sądzi o jazzie: „Jazz nie jest czymś, czego można się nauczyć, bo ta muzyka istnieje w danej chwili, a każdy moment jest wyjątkowy, i żeby go odczuć, trzeba zajrzeć w głąb siebie.” I o improwizacji, podstawie muzyki jazzowej: „Improwizacja – prawdziwe życie chwilą – oznacza odkrywanie tego, czego się nie wie. Chodzi o to, wejść do ciemnego pokoju, w którym niczego nie widać. O to, żeby opierać się tylko na działaniu tej części mózgu, w której przechowywane są wspomnienia.” I jeszcze: „Improwizacja jest niczym otwieranie pięknego pudełka wypełnionego przedmiotami, które widzisz po raz pierwszy w życiu. Nigdy się nie znudzisz, ponieważ zawartość pudełka zmienia się za każdym razem.”
Bardzo ciekawe jest śledzenie losów artystycznych Hancocka, tak jak Miles wciąż chce iść do przodu: „Nagrywanie każdej mojej płyty tak, by różniła się od poprzedniej, było próbą wyrażenia tego, czego dowiadywałem się o sobie. Z każdym albumem pragnąłem skoczyć z klifu i wylądować w innym miejscu.” Z tego pędu powstała świetnie sprzedająca się płyta `Future Shock', teledysk z tej płyty: 'Rockit' (dostępny w jutubie) zgarnął wiele nagród. To muzyka hip-hopowa i niestety słaba, moim zdaniem Hancocka zawiódł tu gust artystyczny. W każdym razie inni uwielbiani przeze mnie geniusze jazzu: Chick Corea, John Scofield, Jan Garbarek czy Pat Metheny, chociaż wiele eksperymentowali, nigdy się nie stoczyli na takie pozycje.
Co ciekawe pisał też sporo muzyki filmowej, może najsławniejsza jest ta z mało znanego u nas filmu 'Round Midnight' opowiadającego o życiu jazzmana w Paryżu, świetny obraz i znakomita muzyka. Polecam ten film wszystkim jazzfanom.
Jest też w książce parę ciekawych wątków osobistych. Bardzo szczerze pisze Herbie o swoim zauroczeniu buddyzmem i o nałogu palenia cracka, z którego ledwo wyszedł.
Wspaniałe jest to, że mogę sobie przesłuchać muzyki, o której mówi autor. Na przykład zawsze się wzrusza przy słuchaniu albumu Milesa 'Miles Ahead', rzeczywiście znakomity album, ale ja jakoś się nie wzruszam.
Lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników jazzu.