Ciężko pozbierać mi myśli po reportażu Gregora Ziemera. To książka, której lektura jest bardzo przykra, ale jednocześnie niezwykle potrzebna. Zwłaszcza, że to unikatowa praca, powstała w 1941 roku! Nie słyszałem wcześniej o istnieniu tego reportażu opisującego proces fanatycznej edukacji w III Rzeszy. Został on niedawno „na nowo odkryty” i udostępniony szerszemu gronu odbiorców wysiłkami wydawnictwa Znak. Warto jednak wiedzieć, że o jego wartości i rzetelności świadczyć może choćby to, że wykorzystywano jego fragmenty jako dowód w powojennych procesach norymberskich.
ŚWIADEK WYJĄTKOWEGO MROKU
Kim jest Gregor Ziemer i dlaczego napisał o tym jak wychować nazistę? To Amerykanin, który żył w Berlinie w latach poprzedzających wojnę. Na własne oczy widział przemianę Niemiec po dojściu Hitlera do władzy. Z trwogą przyglądał się nastrojom społecznym i coraz bardziej niepokojącym przejawom nienawiści rasowej, przyjmującej najróżniejsze formy. Jako dyrektor Szkoły Amerykańskiej w Berlinie, zechciał przyjrzeć się nazistowskiemu procesowi edukacji. Udało mu się uzyskać odpowiednie pozwolenia (ach ta niemiecka biurokracja!) dzięki odpowiednim kontaktom w środowisku oraz kilku łapówkom. W 1939 roku – w miesiącach bezpośrednio poprzedzających agresję Niemiec na nasz kraj – Gregor Ziemer wizytował wszystkie rodzaje placówek odpowiedzialnych za kształtowanie kolejnych pokoleń nazistów.
Nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie jak trudnego zadania podjął się autor. Jestem przekonany, że nie chciał widzieć tego, co jego oczy zmuszone były oglądać. Jeden z nazistów z satysfakcją odnotował, że „Amerykanin nie wytrzymał” wizyty w placówce sterylizacyjnej. Widział tam przeprowadzane niemal taśmowo zabiegi dzięki, którym jeden z jego rozmówców mógł pochwalić się z dumą, że od kilku lat w Niemczech nie urodziło się dziecko z daltonizmem. Cóż – nie był to cud Bożej opatrzności. Był to wynik bezdusznej sterylizacji wszystkich „obciążonych genetycznie jednostek”, które nie przyczyniały się do „wzmacniania rasy”.
W „Jak wychować nazistę” przeczytamy wiele strasznych rzeczy. Gregor Ziemer choć nie chciał oglądać tych rzeczy, miał jednocześnie świadomość, że to jego dziejowa odpowiedzialność. Być może był jedynym nie-nazistą, który został w tamtym czasie dopuszczony jako obserwator tak blisko całego procesu edukacji. Skrupulatnie notował wszystkie swoje rozmowy i obserwacje, choć jak sam zaznacza, wiele z tego co doświadczył, tak mocno nim wstrząsnęło, że nawet brak zapisków nie wiele by zmienił w kwestii jego pamięci.
AUSCHWITZ NIE SPADŁO NA NAS NIESPODZIEWANIE
Będąc już bezpiecznym w Ameryce, postanowił w 1941 roku napisać ten ważny reportaż w oparciu o wszystko co widział podczas pobytu w Niemczech. W książce widać, że przyświecała mu w tym przedsięwzięciu konkretna misja. Ten reportaż to arcyważne ostrzeżenie. Ziemer kieruje „Jak wychować nazistę” w pierwszej kolejności do ludzi odpowiedzialnych za edukację w Stanach Zjednoczonych. Alarmuje: „Zobaczcie co się może stać, jeśli pozwolimy o edukacji decydować fanatykom!”.
Jako ludzie mamy tę zdolność, że potrafimy się dostosowywać. Nie oceniając tej zdolności, zwróćmy uwagę na fakt, że coś co początkowo nas szokuje – po dłuższym czasie wydaje się być już całkiem normalne. Takiej „nowej normalności” doświadczyliśmy w okresie pandemicznym. Aktualnie – uderzam się w pierś – w moim przypadku podobny mechanizm zadziałał w kwestii doniesień z ukraińskiego frontu. Rzeczy, które nie tak dawno wydawały się nie-do-pomyślenia, dziś nie mają już mocy przebić się na szczyty najbardziej „klikalnych” nagłówków. Nadal ciężko nam się pogodzić z tym co dzieje się niedaleko nas, ale dostawcy newsów muszą sięgać po coraz bardziej brutalne i szokujące informacje, jeśli chcą jeszcze choć na chwilę kupić uwagę społeczeństwa. Omijamy artykuły o wojnie i wracamy do czytania o sadze transferowej z udziałem Roberta Lewandowskiego, bo chcemy żyć normalnie. Nasze „jak do tego mogło dojść?!” nie ma zbyt długiego cyklu życia.
Życzeniowo powtarzamy: „Nigdy więcej wojny!”, czując podświadomie, że to niemożliwe. Nie jesteśmy najlepsi w odrabianiu lekcji z historii. Co z tego, że szokuje nas sytuacja w Mariupolu? Nie potrafimy zrozumieć dlaczego się to dzieje, podobnie jak wciąż ciężko zrozumieć nam jak mogło wydarzyć się Auschwitz. Jednak takie zło rzadko spada na nas niespodziewanie. To wynik całych lat przesuwanych granic. To efekt edukacji śmierci, gdy społeczeństwo poddawane jest fanatycznej indoktrynacji. Ten proces często jest powolny, wdrażany stopniowo. Przypomina to znany obraz gotowanej żaby. Jeśli wrzucimy ją do wrzątku, momentalnie z niego wyskoczy. Jednak jeśli zaproponujemy jej relaksującą kąpiel w garnku o stopniowo podnoszącej się temperaturze – prawdopodobnie zorientuje się w tragizmie swojej sytuacji, w momencie gdy nie będzie już zdolna do żadnej reakcji. To się wydarzyło w Niemczech.
Auschwitz nie spadło na nas niespodziewanie. Ono nadciągało przez długie lata. Ono istniało w (pranych od najmłodszych lat) umysłach nazistów znacznie prędzej niż rozpoczęła się wojna. Podobnie jak pola śmierci w Kambodży nie były nagłą improwizacją Pol Pota. Podobnie jak tragedie, których doświadczały miliony w gułagach, były efektem odczłowieczenia trwającego długimi latami. Zło zawrzało, wskutek wieloletniego podgrzewania tego co w ludzkich duszach najmroczniejsze.
Gdy za sprawą reportażu Gregora Ziemera trafiamy do nazistowskich szkół 1939 roku, przeżywamy szok jakby ktoś oblał nas wrzątkiem. Jak Niemcy mogli się na to godzić? Ba! Mało tego! Jak to możliwe, że gorliwie wspierali takie bestialstwo i z radością ślubowali, że oddadzą swoje życie Hitlerowi? Ponieważ jako ludzie potrafimy się akomodować. Ten proces trwał latami, aż spadło na nas Auschwitz. Jednak gdy spojrzymy do nazistowskich podręczników szkolnych z lat trzydziestych – nie można powiedzieć, że było to niespodziewane.
Książka Gregora Ziemera – choć została napisana ponad osiemdziesiąt lat temu (!) – odpowiada pośrednio również na pytania, które dziś nas zadręczają. Jak mogło dojść do tego co dzieje się w Mariupolu? Jak to możliwe, że znaczna część Rosjan (prawdopodobnie zupełnie szczerze) popiera agresję na Ukrainę? Czy można było temu zapobiec? Choć pęka mi serce gdy oglądam obrazy z Mariupola, niestety nie mogę powiedzieć, że stało się to nagle. Zanim ta tragedia stała się sumą niewyobrażalnych dramatów konkretnych ludzi, wcześniej wydarzyła się już w duszach odpowiedzialnych za nią decydentów. Choć aktualnie wiele dzieje się w okropnym chaosie, zostało to poprzedzone chłodnymi rozkazami. Woda w garnku zaczęła się gotować, a żaba nie zorientowała się, że już nie żyje.
ODRÓBMY LEKCJĘ Z HISTORII
Gregor Ziemer apeluje aby „edukacji śmierci” przeciwstawić „edukację życia”. Oczywiście w jego odczuciu to Stany Zjednoczone są najlepszym krajem na świecie. Tak jak w Niemczech wychwalano aryjską rasę nadludzi, szydząc przy tym z amerykanów, podobnie autor tego reportażu przedstawia swoją ojczyznę jako tę, która stanowi podstawową nadzieję dla nadchodzącego świata. Może to być dla nas rażące w pewnych momentach lektury, ale weźmy poprawkę na to w jakim czasie i kontekście Gregor Ziemer napisał swoją książkę. Jest ona dla mnie źródłem wielu rzetelnych informacji z pierwszej ręki. Pomogła mi część posiadanej już wiedzy uporządkować, ale o wielu kwestiach czytałem pierwszy raz.
Czy mogę dziwić się bezgranicznemu uwielbieniu Hitlera, jeśli od najmłodszych lat (gdy kształtuje się ludzka psychika na całą przyszłość) dzieci poddane były chłodno skalkulowanej indoktrynacji? Baśnie braci Grimm zostały zastąpione przez nowe, napisane w Ministerstwie Propagandy, wychwalające wartości III Rzeszy. Autoryzowane biografie Hitlera były rozpowszechniane w setkach tysięcy egzemplarzy, w formie odpowiedniej dla danej grupy wiekowej. Czy można dziwić się, że naziści spijali każde słowo z ust swojego Führera, jeśli widzieli go jako zbawcę narodu „na czole, którego sam Bóg złożył pocałunek”? Ta sprawa jest złożona. Nie rozgrzeszam tu Niemców – faktycznie rozpętali oni piekło na ziemi. Jednak czytając o codziennych modlitwach (przed posiłkiem, przed snem), które dzieci zmuszone były zanosić nie tyle „o” Hitlera co bezpośrednio „do” Führera, w mojej głowie pojawiają się myśli, że to Niemcy stali się pierwszym skrzywdzonym narodem, i to na lata przed rozpoczęciem wojny. Podobne refleksje wywołała we mnie biografia Marii Hirschmann „Kochałam swastykę”. Kim stałbym się, gdybym urodził się „w złym czasie i w złym miejscu”? Do czego byłbym zdolny, gdybym był poddawany przemyślanej indoktrynacji od pierwszych dni życia? W końcu – czy ci, którzy dziś krzywdzą, sami nie zostali wcześniej oszukani i w ten sposób skrzywdzeni na całe życie?
„Jak wychować nazistę” czyta się szybko i dobrze. Treść wciąga choć nie jest lekka. Cieszę się (choć może nie jest to najlepsze sformułowanie), że sięgnąłem po książkę Gregora Ziemera. Szczerze polecam wszystkim, jako świadectwo tamtych mrocznych czasów. To wartościowa lektura, ale… niekoniecznie należy czytać ją w autobusie. Po pierwsze – inni pasażerowie mogą różnie odbierać krzyczący z okładki tytuł „Jak wychować nazistę”. Nie każdy zrozumie, że to nie poradnik, a ostrzeżenie od świadka tamtych wydarzeń, aby tamto straszne zło już nigdy nie wróciło. Po drugie – to lektura, która wymaga od nas chwili zatrzymania i refleksji. Bardziej sprzyja temu zacisze domowe niż zgiełk miasta.
Czytajcie, abyśmy zawczasu rozpoznali czy ktoś nie podłożył ognia pod garnek, w którym tak przyjemnie się nam relaksuje. Oby nie było zbyt późno.
Książka ostrzeżenie przed tym, co może się stać, jeśli edukację naszych dzieci oddamy w ręce fanatyków. Partia interesuje się dzieckiem, zanim zostanie ono poczęte. Matki sprowadzają je na świat, bo...
Książka ostrzeżenie przed tym, co może się stać, jeśli edukację naszych dzieci oddamy w ręce fanatyków. Partia interesuje się dzieckiem, zanim zostanie ono poczęte. Matki sprowadzają je na świat, bo...
Okładka książki Gregora Ziemera przedstawia kilku uśmiechniętych chłopców wpatrujących się z zafascynowaniem w kotka. Obrazek ten poraża łagodnością, gdy zestawimy go z treścią książki. Jeden z chłop...
Nieraz słyszymy, że za Holokaust odpowiadają jacyś mityczni naziści, tymczasem książka Gregora Ziemera dobitnie pokazuje jak systemowo, krok po kroku, hitlerowska machina wytwarzała, szkoliła Niemców...
@Antoniowka
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...