Ana Rose powraca z kolejnym cyklem pod tytułem Grzeszni, pamiętam, kiedy objęłam patronatem „Wrogą miłość”, a potem oczekiwałam na kolejny tom potrzebując dowiedzieć się, co się stało z bohaterami. Każdej historii, zwłaszcza tej podzielonej na części towarzyszy wiele emocji, w tym także zniecierpliwienie. Czas szybko mija, a Rose nie próżnowała. Nie zatrzymała się, pisała dalej czego dowodem jest powieść „Grzeszni Arogant”, okładka jest piękna i ciekawa, a jak będzie z środkiem?
Życie bywa bardzo nieprzewidywalne, nie możemy trzymać się go kurczowo i czuć, że nic się nie zmieni. Twardo stąpając po ziemi nie zastanawiamy się nad tym, że powinniśmy być wdzięczni za to, że mamy względną stabilizację. Dzień za dniem mija, bez dramatów, strasznych trosk, problemów spędzających sen z powiek. Brniemy w rutynie nie doceniając jej tak naprawdę. Daje nam w pewnym znaczeniu bezpieczeństwo, które jest kruche i złudne. Na co dzień nie zastanawiamy się, jak szybko możemy stracić to, co wydawało się być stałe, stabilne i należące do nas. Sekunda, zawahanie się, wybór, którego dokonamy, a także chociażby przedłużenie świateł ulicznych, wszystko może wpłynąć na to, że spadną na nas problemy, z którymi poradzenie sobie nie będzie takie proste.
Czasami zmiana, która nastąpi w życiu może się okazać tak trwała i bolesna, że wpłynie na nas na stałe. Wręcz na siłę będziemy zmuszeni ogarnąć się i odnaleźć w nowej rzeczywistości, świat się nie zmieni, pomimo nacisku, jakże bolesnego w naszym sercu, będzie biegł swoim stałym rytmem. Jednak nie dla każdego, dotkliwy brak niczym wyrwa w sercu przypomina o sobie zbyt dotkliwie. O pewnych wydarzeniach nie jesteśmy w stanie zapomnieć, będą do nas wracały na co dzień, a później w chwilach słabości, czy większej tęsknoty. Są takie braki, którymi nie można wypełnić serca.
Główną bohaterką książki „Grzeszni. Arogant” jest Liv, młoda dziewczyna w wieku studencki, która niesie ze sobą dość bolesną przeszłość. Została skrzywdzona przez kogoś komu ufała, kogoś, kto miał zapewnić jej bezpieczeństwo, darzyć miłością niezwykle silną. Niestety nic z tego nie wyszło, wszystko skomplikowało, jeszcze bardziej, kiedy ktoś, kogo Liv szczerze kochała stracił życie. Ta utrata siostry bliźniaczki trwale będzie jej o sobie przypominać, nie uda się jej wymazać z serca. W życiu dziewczyny była potrzebna zmiana, dlatego też zdecydowała się wyjechać i przeprowadzić do Miami, gdzie z resztą zacznie uczęszczać do college. Całe szczęście zamieszkuje u ciotki i wujka, jej rodzice są więc pewni, że jest bezpieczna i sobie poradzi w każdej sytuacji. Może i nie przypuszczała, że wraz ze zmianą miejsca zamieszkania pozna tylu nowych przyjaciół. Oprócz kuzyna Bena w domu mieszka także Hunter, jego przyrodni brat.
Liv stara się zacząć żyć, pozbierać się po tym, co spotkało jej siostrę, przynajmniej próbowała trochę inaczej spoglądać na świat, zacząć czerpać z niego garściami i dopasować się do nowych znajomych. Nie było to jednak takie proste, nie kiedy każdej nocy koszmary spędzają jej sen z powiek, czy można wpłynąć na nie w jakiś sposób? Czy można mimo nich żyć pełną piersią? Liv to dziewczyna, która nie należy do głupiutkich gąsek, zdecydowanie ma pazur. Kiedy ktoś ją atakował odpowiadała kontratakiem, nie wycofywała się uciekając gdzieś w dal, poszukując bezpiecznego schronienia. W pewnym stopniu dziewczyna była delikatna, dziewczęca, jednak bardzo waleczna o czym nie raz przekonał się Hunter. Bez dwóch zdań da się wyczuć chemię i napięcie seksualne, które kumuluje się między nimi. Walczą ze sobą przyciągają i odpychają, a mimo wszystko nie potrafią pozostać na siebie obojętni. Co wyjdzie z takiej niecodziennej mieszanki? Czy Liv ma dobre przeczucia, że jest obserwowana? Czy w Miami dziewczyna jest bezpieczna?
„Grzeszni. Arogant” jest kolejną w dorobku autorki powieścią, od czasu jej debiutu minęło sporo czasu, a liczba książek, które napisała ciągle wzrasta. W książce mamy nie tylko motywy, w których czuje się dobrze, ale także coś zupełnie nowego. Jest miłość, przyjaźń, utarczki słowne i nie tylko między bohaterami, całość akcji jest usadowiona w świecie studenckim, mamy tutaj football, jak i wyścigi samochodowe. Niewiele polskich autorek decyduje się na takie elementy w swoich książkach. W tym przypadku nie pogniewałabym się gdyby Ana Rose nieco je rozwinęła, chętnie przeczytałabym więcej szczegółów na temat tych potyczek, opisów atmosfery, adrenaliny, kiedy wciska się gaz do dechy.
Ana Rose ma swój specyficzny styl, jest lekki, przyjemny i prosty. Akcja powieści toczy się na swój własny sposób, tempem umiarkowanym, raczej spokojnym, jednak nie można powiedzieć tego, że się wlecze, dlatego też powieść czytało mi się bardzo szybko i pochłonęłam ją w jeden wieczór. Pozwala się oderwać od szarej rzeczywistości chociaż na krótką chwilę i o to właściwie chodzi, prawda?