Drugi kryminał z serii z inspektorem Evertem Bäckströmem, którego postać jest prawdziwą ozdobą książki, to alkoholik, obżartuch, cham, rasista, traktujący wszystkich kolegów policjantów jak idiotów, a koleżanki policjantki jak obiekty seksualne. Na dodatek Bäckström ma lepkie ręce i fatalnie prowadzi śledztwa, ale gość jest nie do ruszenia. Bardzo fajnie przedstawia Persson tok myśli naszego bohatera. Na przykład tak sądzi o sobie: „Bäckström, w pełni normalny Szwed w kwiecie wieku. Jak również legendarny śledczy i spełnienie skrytych fantazji każdej kobiety.” Rozbawił mnie opis upodobań kulinarnych Bäckströma, jakże różnych od preferencji Montalbano, bohatera Camilleri: „Zjadł polędwicę z duszonymi pieczarkami w śmietanie i krokiety ziemniaczane, wypił też duże piwo. Po kryjomu wlał w siebie dwie setki (…) Po filiżance kawy i małej napoleonce, chwili medytacji i refleksji, wrócił na komendę.”
Obserwowanie życia i pracy Bäckströma, jego mniejszych i większych szwindli, jego myśli na temat koleżanek i kolegów, pełnych pogardy, seksistowskich i chamskich jest dla mnie wielką gratką i źródłem uciechy. Poza tym myślę, że Persson, który parę lat przepracował w szwedzkiej policji, wie o czym pisze, a jego powieść jest daleko bardziej realistyczna niż kryminały przedstawiające nieskazitelnych śledczych. Jestem pewien, że w polskiej policji pracuje wielu takich Bäckströmów, ale nie znalazłem jeszcze autora, który by go przedstawił. Może nie mają odwagi....
A intryga kryminalna koncentruje się wokół śmierci starego pijaczyny, który najprawdopodobniej został zabity przez innego pijaka podczas libacji, jak mówią policjanci: „żul zabił żula”. Sprawa zatem jest prosta: trzeba szukać wśród kolegów denata od kieliszka. Ale bardzo szybko okazuje się, że rzecz cała się mocno komplikuje, pojawiają się też inne morderstwa. I tu wkracza do akcji nasz niezawodny superdetektyw, w trakcie śledztwa robi sporo zamieszania, ale… okazuje się, że nie jest takim złym śledczym, rozwiązuje bowiem zagadkę morderstwa, od którego zaczęło się cała historia. A że po drodze, popełnia mniejsze lub większe szwindelki, kogo to obchodzi...
Ciekawe w książce jest pokazanie wieloetniczności Szwecji: oto w Policji pracuje wielu emigrantów, z Afryki, z Ameryki Południowej, z Rosji i innych krajów. Wśród świadków i osób postronnych mamy też wielu ludzi z innych krajów, z Somalii, Iranu, pojawia się nawet Polak. No i bardzo dobrze...
Książka jest o tyle niestandardowa, że Bäckströmowi, który pozostaje zakałą policji, udaje się śledztwo i inne rzeczy, zatem jeszcze bardziej jest nie do ruszenia, no cóż taka jest rzeczywistość szwedzkiej (i nie tylko szwedzkiej) policji.