Jeśli chodzi o kontynuacje znanych książek, czy są one horrorami czy też nie, zawsze kieruje się sporą dozą sceptycyzmu, ponieważ niejednokrotnie „kontynuacje” wypaczają idee oryginału, zostawiając po sobie bolesny niesmak. Gdy w ręce wpadło mi „Anno Dracula”, podejrzliwość była dwukrotna, gdyż pomysł autora był a dość ryzykowny w realizacji.
Anglia: Hrabia Dracula poślubił angielską królową Wiktorię Bycie wampirem staje się niemal koniecznością w życiu codziennym Anglii, gdyż nosferatu zaczynają zagarniać wyższe urzędy, wzmaga się prześladowanie zwykłych ludzi. Obrońcą ludzi staje się, tajemniczy morderca wampirów (a konkretniej wampirzych prostytutek): Kuba Rozpruwacz.
Na tym, dość naciąganym pomyśle, opiera się fabuła „Anno Dracula”. Jednak realizacja meritum fabuły bardzo mnie zaskoczyła. Aby najpełniej zrozumieć, zawarte w niej pomysły, trzeba znać nie tylko „Draculę” Stockera, lecz również „Doctora Jekylla and Mr Hyde’a” oraz „Wampira” Polidoriego. Autor potrafił wykorzystać klasykę angielskiej literatury, aby urozmaicić akcję książki, i co najważniejsze, te pomysły ubarwiają fabułę, nie przysłaniają natomiast jej głównego celu.
Bardziej dyskusyjną kwestią są natomiast postacie: zarówno te z literackich pierwowzorów (Lord Ruthwen, Doctor Sewart) jak i wymyślone przez autora (Genevieve). Ich mocną stroną jest psychologizm, dość dobrze prowadzony przez autora. Czasem za bardzo się na nim skupia, co czyniło książkę miejscami nużącą w czytaniu. Poza tym postacie nie są sztywne oraz „skalkowane” (czyli jedna postać nie jest kopią drugiej) Jednak kreacja Draculi (pojawiającego się dopiero pod koniec książki) jest bardzo słaba. Autora chyba zawiodła wyobraźnia, gdyż hrabia został przedstawiony niemal jako potwór, który mimo niemal 400 letniego życia, nie miał żadnego wyrafinowania. W tym wypadku autorowi chyba zabrakło pomysłu, popadł w typowy schematyzm w przedstawianiu Drakuli jako okrutnego, żądnego krwi demona. Brak jakiegokolwiek pomysłu w kreowaniu hrabiego ujawnia się tym mocniej, gdy porównamy go do ślicznej Genevieve, ucieleśnienia inteligencji oraz wrażliwości lub do Lorda Ruthvena – wyczulonego na sztukę polityka. Być może autor chciał odróżnić postać Draculi jednak przesadził, gdyż zrobił z hrabiego nie tylko potwora, lecz również dzikusa pozbawionego obycia. Książka ma ciekawą, pełną intryg fabułę jednak która ma niewiele wspólnego z horrorem. Gdyby zaliczyć ją go jakiegoś gatunku, najprędzej wskazałabym kryminał, ponieważ główny wątek „Anno Dracula” to śledztwo w sprawie Kuby Rozpruwacza. Co najgorsze już od początku książki wiadomo, kto jest mordercą, co zmniejsza przyjemność czytania. Poza tym zakończenie, po mimo wszystko barwnej akcji, jest nieoryginalne, powiem, że wręcz trywialne. Autor wybrał jedną z gorszych alternatyw, i nie dość, że wydaje się ona dość naciągana, to jeszcze na dodatek ocieka sztucznym patosem.
„Anno Dracula” jest lekturą przyjemną, mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że jako kontynuacja zostawiła z „Draculi” coś więcej niż tytuł. Brakuje w niej jednak tego co ja lubiłam w oryginale: dreszczyku emocji podczas czytania.