Książka Kendare Blake pod tytułem "Anna we krwi" kusiła i mamiła mnie jak prawie każdego za sprawą niesamowitej okładki, tajemniczego tytułu i intrygującego opisu fabuły. Już sam zawód głównego bohatera, Casa Lowooda, fascynuje i ciekawi. W końcu nie codziennie spotyka się osoby zabijające umarłych, nieprawdaż?
Uzbrojony w odziedziczony po ojcu sztylet athame wyrusza na poszukiwanie ducha, który w makabryczny sposób pozbawił życia jego ojca. Ale czy chłopakowi uda się zabić morderczą zjawę, z którą nawet jego rodziciel sobie nie poradził? Cas doskonale wiedział, że brakuje mu wiedzy, a także doświadczenia. Dlatego wraz z matką-czarownicą oraz jej kotem Tybaltem wyczuwającym duchy śledzi wątki lokalnych legend, wysyłając w inny świat coraz bardziej niebezpieczne duchy.. Tak bynajmniej mu się wydawało.
Wreszcie za sprawą znajomego trafia do Thunder Bay, gdzie jego zadaniem miało być zabicie dziewczyny, znanej wszystkim jako Anna we krwi. Chłopak twierdząc, że widział gorsze rzeczy nie bierze na poważnie wszystkiego co mówią na temat tej tajemniczej niewiasty... dopóki na własnej skórze nie odczuwa z kim ma się zmierzyć. Niewinna panienka zamieniająca się w morderczą, przerażającą bestię rozrywa na kawałki każdego kto przestąpi próg jej domu. Z pewnym wyjątkiem... Dlaczego oszczędziła Casa? Przekonajcie się sami.
Początkowo lektura szła mi opornie, lecz nie dlatego, że była mało ciekawa. Wydaje mi się, że chciałam się po prostu nią trochę podelektować, jakkolwiek dziwnie brzmi to słowo w związku z horrorem. Jednak w połowie książki akcja zaczęła tak nabierać tempa i dynamiki, że coraz ciężej mi było oderwać się od historii Anny chociażby na chwilę. A kiedy już pojawił się przez moimi oczami wyobraźni zabójca ojca Casa.. Przepadłam całkowicie. Powiem wam jedno, o ile Anna nie przeraziła mnie w jakimś większym stopniu... to on... dawno takich ciarek nie miałam. Z drugiej strony trochę mnie to mierzwi i drażni, ponieważ prawdę mówiąc to Anna jest tą główną, tytułową bohaterką książki. Czy w zamyśle autorki na pewno było, aby czytelnika bardziej wzruszyła historia życia tej dziewczyny? Czy aby na pewno miała mniej przerażać od jakiegokolwiek innego upiora?
Spotykałam się z opiniami, że autorka trochę złagodziła przerażające opisy ze względu na młodszych czytelników, tak aby i oni mogli sięgnąć po ksiązkę "Anna we krwi". Jednak według mnie Kenadre Blake nie do końca się to udało Stanęła tak naprawdę na skraju drogi. Tak jakby nie wiedziała, w którą stronę iść. Z jednej strony opisała niesprawiedliwe życie Anny w taki sposób, że łezka się w oku kręci, a mordercę ojca Casa, tak, że sama miałam potem koszmary w nocy, chociaż już nastolatką nie jestem. A z drugiej... Perypetie i wybory młodych ludzi. Ich wahania, problemy, błędy, przyjaźń czy nawet młodzieńcza miłość. A to z kolei nie każdego dorosłego może zaciekawić. To sprawia, że mam mieszane uczucia i ogromny kłopot sprawia mi ocena tej książki. Czy polecić ją nastolatkom? A co jeśli później w nocy spać nie będą mogli? Dorosłym? A co jeśli powiedzą potem, że za moją sprawą sięgnęli po książkę, według nich, przeznaczoną dla młodzieży? Z tego powodu niezmiernie ciężko mi było zabrać się do napisania recenzji dzieła Kendary Blake pod tytułem "Anny we krwi". Osobiście oceniam ją jako bardzo dobrą, a to czy wy po nią sięgniecie zależy tylko i wyłącznie od was.