Książka (jakże genialna) opowiada o badaczu symbolizmu i wykładowcy na uniwersytecie Harvarda - Robercie Langdonie - który zostaje pilnie wezwany do szwajcarskiego ośrodka badań (CERNu), by dokonać analizy tajemniczego znaku, wypalonego na ciele zamordowanego fizyka-księdza. Poznaje przy tym jego "córkę" - Vittorię Vetrę, która postanawia odnaleźć mordercę ojca. Odkrywa że to symbol tajnego antyreligijnego bractwa - Iluminatów. Wkrótce dowiaduje się też, że silna substancja wybuchowa - antymateria - została umieszczona w centrum Watykanu i wybuchnie za 24 godziny. Dodatkowo nagle znikają wszyscy preferiti, i to dosłownie tuż przed konklawe. Teraz Langdon razem z Vittorią mają tylko niecałą dobę, by uratować solicę papieską, ruszają tropem asasyna, dzięki czemu odkrywają straszną tajemnicę. Bo na ich oczach toczy się straszliwa, odwieczna walka między religią a nauką. Tylko kto wygra tym razem?
Po książkę sięgnęłam głównie za sprawą tego, że bardzo spodobał mi się "Kod Leonarda da Vinci" tegoż autora. Jednak do tej powieści początkowo odnosiłam się z lekkim dystansem. Walka z Iluminatami? Watykan? A cóż może być w tym ciekawego i realistycznego? I teraz wiem, jak bardzo się myliłam.Bo jak się okazało, Dan Brown to mistrz w tworzeniu zawiłych, skomplikowanych, ale jednocześnie niezwykle wciągających historii. Co do bohaterów: z samym Langdonem miałam przyjemność spotkać się w "Kodzie... " i muszę przyznać że ani trochę nie stracił na uroku i ogólnej mądrości. Aż czytelnik czuje się przy nim głupi. Ale miło wiedzieć, że każdy, nawet on się myli. Ostatnio często trafiam na książki, w których bohaterowie są nieomylni, nieśmiertelni i wszechwiedzący. Miło wiedzieć, że ta taka nie jest ;) Urzekła mnie też Vittoria, która (na szczęście!) jak większość obecnych bohaterek nie jest pusta i bezmyślna, pozbawiona własnej woli. Autor bardzo trafnie oddał wszystkie jej emocje, który kotłowały się w niej po śmierci ojca. Razem tworzą świetną parę. Również postacie drugoplanowe są ukształtowane w pełni, nie są sztuczne i nierealne. Szczególnie dwulicowość kamerlinga, która wychodzi jednak na jaw dopiero na sam koniec. A sama intryga idealnie utworzona. Po lekturze "Osaczonej" spodziewam się po książkach naprawdę wszystkiego, ale tak niespodziewanego i szokującego zakończeniu nigdy bym nie wymyśliła. Opowieść toczy się wartko, nie ma żadnych niepotrzebnych dopowiedzeń, ale też nie jest to tylko zbitek kolejnych, przeskakujących po sobie niepowiązanych ujęć. Podziwiam wiedzę i język pana Browna, bo trzeba było naprawdę dużo się naczytać o antymaterii, akceleratorach (itp.) oraz o samym Watykanie, jego historii i zwyczajach nim rządzących, żeby wykreować tak realistyczny świat. Po prostu genialna powieść, dopracowana na ostatni guzik. Mimo że książka zawiera w sobie również wiele fikcji, polecam ją każdemu. Po przeczytaniu tak dobrze napisanej i wciągającej opowieści, będę chyba bardziej wybredna w stosunku do innych książek. ;) Ja sama jeszcze długo będę do niej wracać.