Od momentu w którym wujek Konrad uznał, że Bożkowi
czas wyjść do żywych ludzi minęło już sporo czasu. Zimny przychodziły i odchodziły, tak samo lata. Poznaliśmy kilku nowych bohaterów, przeżyliśmy kilka wspaniałych przygód... I oto nagle, nieoczekiwanie, jakaś ważna część życia Bożka dobiega kresu.
Oczywiście Bożek z początku o tym nie wie. Z początku wszystko jest po prostu Nie Tak, Jak Trzeba i w ogóle Dziwnie. Jak w jednym z praw Murphy'ego: co może iść nie tak, idzie właśnie nie tak. Powrót do szkoły wcale nie jest taki fajny, jak miał być. Zmyłka wygląda zupełnie inaczej - z jakiegoś powodu obcięła włosy, zupełnie nie licząc się z tym, co Bożek mógłby mieć w tym temacie do powiedzenia. Witek jest jakiś marudny i ciągle coś je. A Tomek... No cóż. Okazuje się, że Tomek jest CHŁOPAKIEM Zmyłki.
Paczka zaczyna się rozpadać, a przynajmniej tak Bożkowi się wydaje.
W domu też nie najlepiej się dzieje, wszędzie zakrada się jakiś taki ciężki, mokry i nieprzyjemny nastrój. Jak szara wata nasączona lodowatą wodą. Nawet wujaszek Turu ulega nastrojowi, nawet mama Bożka, nawet Licho i Tsadkiel, a o wujku Konradzie to może w ogóle nie wspominajmy... I pogoda za oknem też smutna-smętna, takie pozbawione nadziei, przeciągające się i niezdecydowane przedwiośnie.
,,Boję się, że prędzej czy później wszyscy o mnie zapomną. Wy nauczycie się żyć beze mnie, a moi przyjaciele... będą mnie po prostu omijać, zajęci własnymi sprawami. Że wszystko się zmieni, a potem nie zmieni się nic. Boję się, że już nigdy nie będę dla nikogo ważny...''
,,Małe Licho i krok w nieznane'' to książka opowiadająca o strachu i o pożegnaniach. O tym, że ludzie, których kochamy i których przyzwyczailiśmy się w naszym życiu mieć czasami odchodzą. O pogodzeniu ze stratą i o poszukiwaniu dalszego sensu w życiu. To książka pokazująca nam, jak ważni są dla nas przyjaciele i że rodzina, nawet (a może przede wszystkim?) tak niestandardowa, jak rodzina Bożka, może być źródłem wsparcia i radości. To opowieść o miłości, odwadze i pokonywaniu przeciwności losu.
Ale chyba jej najważniejszym zagadnieniem jest ukazanie niechęci wobec zmian i lęku przed nieznanym. Żyjemy w świecie, który zmienia się naprawdę bardzo dynamicznie. Cały czas coś wokół nas się dzieje. Szkoła się zmienia, praca się zmienia, rzeczywistość też się zmienia. Cały czas żyjemy w przekonaniu, że zmiany nie powinny nas jakoś specjalnie martwić - w końcu mają być dla nas pełnymi nowych perspektyw wyzwaniami, a nie potencjalnym zagrożeniem, tak?
,,Małe Licho i krok w nieznane'' pokazuje dziecku, że lęk przed zmianą jest czymś normalnym. Każdy z nas boi się tego, o czym nic nie wie. Jeśli czegoś nie możemy przewidzieć - czujemy się niespokojni. Jeśli nagle w naszym otoczeniu pojawia się zmiana, której nie oczekiwaliśmy - to nie można zakładać, że na pewno się z niej ucieszymy.
I to jest normalne. Dobre. Zwyczajne.
Dla tego tomu bardzo ważna jest też postać Tsadkiela - anioła stróża, który zawsze był Idealny. Przez duże ,,I''. I który nie potrafił za bardzo okazywać swoich uczuć, bo miał wrażenie, że nie jest w tym dobry. Jego historia pokazuje nam dwie rzeczy: nie trzeba być perfekcyjnym, żeby być kochanym i żeby kochać. Naprawdę. Można wyglądać jak nieszczęśliwy wyskubany kurczak i wciąż być kimś wartościowym.
A miłość, którą czujemy wobec innych, troskę, oddanie i zmartwienie możemy pokazać na różne sposoby. Nie musimy, jak Małe Licho, radośnie i rozczulająco roztapiać serc osób, które znamy. Możemy po prostu poświęcić trochę czasu na zrobienie dla najbliższych czegoś w zasadzie małego - ale od serca.
I chociaż na początku Bożek denerwował mnie swoim marudzeniem, a jego ojciec wciąż doprowadza mnie do szewskiej pasji to książkę Marty Kisiel uważam za naprawdę udaną i bardzo wartościową. Bo z historią Bożka jest tak, że każdy z niej wyciągnie coś dla siebie - i dorosły, i nastolatek, i dziecko... To bardzo uniwersalna opowieść.
I nie chce mi się wierzyć, że to koniec.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl